Trwanie w ciszy
wydało się jej co najmniej niepokojące. Podążała za dziewczynką, ale choć nie
miała poczucia, by mała jakkolwiek jej zagrażała, Angel i tak czuła się
nieswojo. Przyłapywała się na tym, że raz po raz z obawą rozglądała się
dookoła, w ciemnościach oczekując się wypatrzeć coś, co by ją
zaniepokoiło. Jak na ironię najbardziej przerażała ją właśnie pustka –
napierająca ze wszystkich stron i tak bardzo nienaturalna.
Mocno
ściskała dłoń dziecka, z trudem kontrolując siłę. W gruncie rzeczy sama
nie była w stanie stwierdzić, czy w ten sposób chciała zapewnić małej
bezpieczeństwo, czy może poczuć się choć odrobinę pewniej. To było głupie –
oczekiwać czegoś od istoty, którą z założenia powinna chronić, ale uczucie
to okazało się silniejsze od niej. Już niczego nie rozumiała, a towarzyszące
jej niemalże na każdym kroku napięcie, dodatkowo pogarszało sytuację.
Z
powątpiewaniem spojrzała na małą, ta jednak nie wyglądała na zaniepokojoną.
Wręcz przeciwnie – wciąż uśmiechała się promiennie, niezrażona nawet tym, że
Angel swoim uściskiem dosłownie miażdżyła jej palce. Jakby tego było mało,
pewnym krokiem szła przed siebie, sprawiając wrażenie kogoś, kto doskonale wie,
co robi. Najwyraźniej znała miasto, a przynajmniej doskonale zdawała sobie
sprawę z tego, gdzie powinny się udać.
– Nikogo
tutaj nie ma… – zaczęła z wahaniem, nie mogąc się powstrzymać.
Zacisnęła
usta, zaniepokojona tym, jak nienaturalnie głośno i niewłaściwie zabrzmiał
jej głos. Instynktownie próbowała szeptać, ale to niewiele pomogło. Tylko cisza
wydawała się właściwa, choć i z tym Angel nie była w stanie przejść
do porządku dziennego.
– Dowiesz
się wszystkiego na miejscu – oznajmiła z przekonaniem dziewczynka. –
Lepiej, żeby nikt nie usłyszał, kiedy będziemy rozmawiać.
Serce Angel
zabiło mocniej w odpowiedzi na te słowa. „Zwłaszcza Shadow?” – cisnęło jej
się na usta, ale w porę ugryzła się w język. Te słowa i tak nie
byłby w stanie przejść jej przez usta, zbyt niepokojące i abstrakcyjne,
by mogła sobie na nie pozwolić.
Wszystko
było nie tak. Szła przed siebie, posłusznie krocząc za dziewczynką, ale również
wtedy nie czuła się pewniej. Wręcz przeciwnie – z każdą kolejną sekundą
nabierała pewności, że nieświadomie wkroczyła w sam środek czegoś, czego
nie tylko nie rozumiała, ale przede wszystkim nie chciała pojąc. Już
opuszczając dom, wiedziała, że zdecydowała się na coś, co będzie miało swoje
konsekwencje. Sęk w tym, że wtedy nie zdawała sobie sprawy z tego,
jak poważne mogły się one okazać.
Pustka na
ulicach nie dawała jej spokoju. Nie mogła powstrzymać się przed machinalnym
porównywaniem tego, jak zmieniło się miasto od chwili, gdy widziała je po raz
ostatni. Myślała o Shadow, Bloodwell i rozmowie, która podsyciła już i tak
odczuwane od jakiegoś czasu wątpliwości. Również słowa dziewczynki na temat
płaczącego anioła, nie dawały Angel spokoju. Co to oznaczało? I dlaczego
sama myśl o fontannie w środku miasta wzbudzała w niej tak wiele
emocji – zwłaszcza podekscytowanie?
Pokręciła
głową, ale to niewiele pomogło. Wciąż czuła się rozbita, wręcz trzęsąc od
nadmiaru doświadczeń. Pragnęła porozmawiać z Bloodwell, ale jednocześnie
coś w tej perspektywie przyprawiało ją o dreszcze. Wahała się nad tym
już wcześniej, a w tamtej chwili wątpliwości wróciły, tak jak i strach,
który towarzyszył jej, gdy na oślep biegła w głąb gęstwiny, gotowa
przysiąc, że goniło ją coś skrytego w mroku. Już niczego nie była pewna,
bezskutecznie próbując określić, komu i w jakim stopniu powinna zaufać.
Słowa Shadowa wciąż były gdzieś w jej pamięci i choć nie ufała temu
mężczyźnie w nawet niewielkim stopniu, nie była w stanie ot tak
odciąć się od wszystkiego, co powiedział i zrobił.
Angel z powątpiewaniem
spojrzała na prowadzącą ją dziewczynkę. Gdyby miała wybierać, komu ufała
najbardziej, bez chwili wahania wskazałaby na dziecko. Z drugiej strony,
coś w tym miejscu niezmiennie wzbudzało w niej wątpliwości, a to
nie wróżyło dobrze. W gruncie rzeczy czuła, że była zdana sama na siebie. W świecie,
w którym otaczało ją tak wiele dziwnych, trudnych do opisania prostymi
słowami istot, zaufanie stawało się towarem deficytowym. Nie wyobrażała sobie,
że po raz kolejny miałaby naiwnie podążać tylko za jedną osobą, licząc na to,
że ta uchroni ją przed koniecznością podejmowania samodzielnych decyzji.
Być może o to
chodziło. Bała się konsekwencji, więc próbowała zrzucić je na kogoś innego. Sęk
w tym, że takie postępowanie na dłuższą metę prowadziło donikąd.
Ostatnim
razem nie miała okazji rozejrzeć się po mieście. Tak naprawdę nie chciała,
zbytnio oszołomiona panującą dookoła atmosferą niepokoju i tymi
wszystkimi, podejrzanie milczącymi ludźmi. W efekcie poczuła się co
najmniej osaczona, gdy jej mała towarzyszka poprowadziła ją w labirynt
bocznych, równie opustoszałych uliczek. Ze wszystkich stron napierała cisza i szarość,
składające się na królującą w całej okolicy pustkę. Dokładnie ta zresztą
wypełniała Angel, sprawiając, że dziewczyna zaczęła niespokojnie drżeć, coraz
bardziej kurczowo ściskając dłoń prowadzącego ją dziecka. Chciała coś zmienić, w duchu
raz po raz powtarzając sobie, że to ona powinna być tą silną, by ochronić małą,
ale nie potrafiła się na to zdobyć. Jeśli miała być ze sobą szczera, to w rzeczywistości
wciąż postrzegała dziewczynkę jako kogoś, kto miał szansę zapewnić jej
bezpieczeństwo.
Jestem beznadziejna…
Spuściła
wzrok. Coś w tej myśli sprawiło, że poczuła nieprzyjemny, a przy tym
dziwnie znajomy uścisk w gardle. Weź
się w garść!, nakazała sobie stanowczo, ale te słowa zabrzmiały pusto i nie
były w stanie przysłonić poczucia beznadziejności, które nagle wypełniło
Angel. Przez moment poczuła się niemalże jak w lesie, gdy kuliła się na
leśnej ściółce, mimo usilnych starań nie będąc w stanie dłużej walczyć.
– Hej…
Zamrugała
nieprzytomnie, słysząc łagodny, pogodny głos. Nie zarejestrowała momentu, w którym
się zatrzymała, a tym bardziej pozwoliła na to, by dziewczynka oswobodziła
dłoń z jej uścisku. Tym bardziej nie zorientowała się, kiedy dziecko
przesunęło się na tyle, by w najzupełniej naturalnym geście otoczyć ją
ramionami. Chociaż mała sięgała zaledwie do biodra, nie przeszkadzało jej to w mocnym
przywarciu do Angel. Dziewczyna z wahaniem spojrzała na czubek głowy, po
chwili decydując się wpleść palce w ciemne włosy dziecka. Pogłaskała ją
niepewnie, wciąż dziwnie drżąca i oszołomiona, choć coś w geście, na
który zdecydowała się dziewczynka, mimo wszystko sprawiło, że poczuła się
lepiej. Bijące od drobnego ciałka ciepło wydawało się kojące, zresztą jak i poczucie,
że może jednak był ktoś, dla kogo była ważna – i to na tyle, by mimo obaw
móc obdarzyć tę osóbkę zaufaniem.
– Dzięki –
mruknęła, wysilając się na blady uśmiech.
Dziewczynka
zadarła głowę na tyle, by móc spojrzeć swojej towarzyszce w oczy. Kiedy
ich spojrzenia się spotkały, Angel poczuła się co najmniej winna temu, że to
akurat dziecko musiało robić wszystko, byleby ją pocieszyć.
– Już ci lepiej?
– zapytała mała, uśmiechając się promiennie. Jej oczy zabłysły, gdy zauważyła,
że dziewczyna skinęła głowa. – Więc się uśmiechnij. Nigdy tego przy mnie nie
zrobiłaś…
– Ja…
Uniosła
brwi. Czy to była prawda? Próbowała sobie przypomnieć, czy uśmiechała się choć
raz od chwili, w której wylądowała w tym świecie, ale nic nie
przychodziło jej do głowy. Pamiętała obojętność, strach, a – zwłaszcza w ostatnim
czasie – również gniew, jednak nie radość. Nie taką prawdziwą, choć przez
moment czuła się naprawdę pewna siebie, gdy zdołała wymknąć się z domu Shadowa.
Tyle że to wciąż nie było czymś, czego najwyraźniej oczekiwała dziewczynka. W gruncie
rzeczy Angel nie miała pewności, czy potrafiła zdobyć się na coś tak szczerego i beztroskiego
zarazem. Jak miałaby, skoro nic nie było takie, jakie z założenia powinno?
Z uporem
milczała, gorączkowo szukając odpowiednich słów. Chciała się wytłumaczyć albo
powiedzieć coś na tyle neutralnego i satysfakcjonującego zarazem, by odwrócić
uwagę dziecka, jednak nic nie przychodziło jej do głowy. Znów była tylko pustka
– to i swego rodzaju frustracja, której Angel w żadne sposób nie
potrafiła wyjaśnić. Nie miała pewności, dlaczego w ogóle miałaby tłumaczyć
się przed dzieckiem, ale nie potrafiła pozostać obojętna, zwłaszcza gdy mała
spoglądała na nią w ten przenikliwy, wręcz wyczekujący sposób.
Ostatecznie
nie powiedziała niczego. W zamian przymusiła się do tego, by unieść kąciki
ust – tylko nieznacznie, czując się przy tym tak, jakby robiła coś co najmniej
naturalnego. Wiedziała przecież, jak powinien wyglądać uśmiech, prawda? Widywała
go u Shadowa, co prawda w tej niepokojącej, nieco cynicznej wersji,
ale jednak. Co więcej, miała okazję doświadczyć go, gdy zobaczyła ją ta
dziewczynka. Ten był szczery, cudownie niewinny i tak promienny, że nawet
Angel poczuła się lepiej, gotowa przysiąc, że nagle zrobiło jej się lżej na
duszy. Bijące od tego małego ciałka ciepło było czymś więcej niż tylko efektem
biologicznych procesów i krążącej w żyłach dziecka krwi.
Na moment
zamarła, wciąż robiąc wszystko, by się uśmiechać. Spojrzała na dziewczynkę, ale
wyraz jej twarzy się nie zmienił – a przynajmniej nie w taki sposób,
jakiego spodziewała się Angel. Zamiast ulgi, doszukała się w spojrzeniu
małej przede wszystkim zmartwienia. Zaraz po tym ta westchnęła przeciągle, po
czym skinęła głową, jakby przyjmując do wiadomości coś, czego od samego
początku się spodziewała.
– W porządku
– powiedziała cicho, odsuwając się. Jej palce znów zacisnęły się wokół dłoni
Angel. – Kiedyś cię nauczę. Zobaczysz.
– Niby
czego? – wyrwało jej się.
Z tym, że
przecież znała odpowiedź. Pobłażliwe spojrzenie, którego doczekała się ze
strony swojej małej towarzyszki, jedynie utwierdziło ją w tym przekonaniu.
– Uśmiechać
się – oznajmiła z przekonaniem dziewczynka. – Kiedy tylko mi na to
pozwolisz… Nieważne co mówią, ja i tak wierzę, że kiedyś wszystko wróci do
normy. Zwłaszcza że tutaj jesteś.
A co mówią? I kto…?, pomyślała w oszołomieniu.
Cisza,
która nagle zapanowała między nimi, wydała się Angel jeszcze trudniejsza do
zniesienia. Chociaż na usta cisnęły jej się dość konkretne, dające jej się we
znaki pytania, nie odezwała się nawet słowem, zdolna co najwyżej znów podążać
za dziewczynką. Była gotowa przysiąc, że milczeniem rozczarowała małą, ale
nawet jeśli tak było, ta nie dała niczego po sobie poznać. Wciąż się
uśmiechała, po prostu prowadząc Angel za rękę i jak gdyby nigdy nic
podskakując przy każdym kroku.
Angel z niedowierzaniem
potrząsnęła głową. Czuła, że coś jej umykało, ale nie potrafiła stwierdzić do i dlaczego.
Znów była zdezorientowana i pełna wątpliwości, zdolna co najwyżej zgadywać,
skąd brały się te wszystkie uczucia. Już nawet nie próbowała wysilać się na
uśmiech, aż nazbyt dobrze rozumiejąc, że szło jej to – najdelikatniej rzecz
ujmując – marnie. Słowa dziewczynki mówiły same za siebie, choć zarazem wciąż
brzmiały jak niezrozumiały bełkot, równie dwuznaczne i niezrozumiałe, co i większość
wypowiedzi Shadowa.
Dlaczego
wszyscy wokół wciąż musieli jej to robić? Mówili o rzeczach, które
wydawały się istotne, choć Angel nie potrafiła ich zrozumieć. Wciąż się gubiła,
próbując doszukiwać sensu tam, gdzie go nie było. Tak przynajmniej się czuła,
coraz bardziej sfrustrowana i zmęczona niekończącą się walką z wiatrakami.
Za każdym razem czuła się tak, jakby wracała do punktu wyjścia, stojąc przed
perspektywą zaczęcia wszystkiego od początku. Znów i znów, bo niezależnie
od działania, które podejmowała, niezmiennie kończyła w tym samym miejscu.
To jedynie potęgowało niemoc, a jakby tego było mało…
Jak w takim
razie miała się uśmiechać? Nie sądziła, by dziewczynka zdołała to zrozumieć,
więc nie dręczyła jej sensownymi argumentami, woląc zachować je dla siebie. Nie
pamiętała, jak to było czuć się w tak beztroski sposób, spoglądając na
świat przez różowe okulary. Dzieciństwo przeminęło, na dodatek wystarczająco
dawno temu, by Angel nie miała szansy sobie go przypomnieć. Zresztą nie miała
nawet pewności, czy wracanie do tych wspomnień byłoby dobrym pomysłem. Skoro –
co zasugerował jej Shadow – w którymś momencie zdecydowała się zakończyć
swoje życie, musiała mieć jakiś powód. Nie wykluczała, że zaczęło się już na
etapie, przy którym o dorosłości nie powinna mieć jeszcze pojęcia.
W pośpiechu
odrzuciła od siebie niechciane myśli. Przyszło jej to wręcz przerażająco łatwo,
zwłaszcza że już miała w tym wprawę. Ucieczka od samego początku była
czymś, co przychodziło jej naturalnie. Wiedziała, że to niewłaściwe, a tym
bardziej prowadziło donikąd, ale mimo wszystko…
Chwilami
niczego już nie rozumiała.
Nie miała
pojęcia, jakim cudem wciąż udawało jej się wierzyć, że rozmowa z Bloodwell
w cudowny sposób mogłaby rozwiązać wszelakie problemy.
~*~
Nie rozmawiały więcej, tym
razem bez większych przeszkód docierając do celu. Angel nie miała pewności,
czego tak naprawdę spodziewała się po miejscu, do którego prowadziła ją
dziewczynka. Podświadomie oczekiwała czegoś, co choć trochę wyróżniałoby się na
tle opustoszałego, pogrążonego w grobowej ciszy miasta. Wypatrywała pośród
szarości czegoś nietypowego – przebłysku światła bądź koloru. Mając w pamięci
oszałamiająco piękny wygląd Bloodwell, nie byłaby zaskoczona widokiem jakiejś
okazałej rezydencji, pałacu czy czegokolwiek, co świadczyłoby o pozycji, którą
zajmowała kobieta. Przynajmniej tyle zdążyła zapamiętać z wywodu Shadowa, kiedy
ten zasugerował, że kobieta nie tylko mogłaby być niebezpieczna, ale przede wszystkim
dzierżyć władze.
Rozpamiętując
spotkanie tej dwójki na placu, Angel czuła, że oboje zajmowali podobną pozycję.
Pomijając dziwną postać, którą spotkała przy ruinach, których ostatecznie nie
udało jej się zwiedzić, to właśnie Shadow i Bloodwell jawili jej się jako
najbardziej charakterystyczne, zapadające w pamięć postacie. Mieli w sobie
coś, co ich wyróżniało – rodzaj charyzmy, choć trudno było określić, czy w ich
przypadku cechę tę można było uznać za zaletę. W jakimś stopniu szczerze w to
wątpiła.
Bardziej od
tego jednak przerażało ją, że z łatwością mogła wyobrazić sobie jak konflikt
między jej dotychczasowym opiekunem a lodowata pięknością się zaognia, a później
przeistacza w coś więcej.
Wzdrygnęła
się, nagle zaniepokojona. Znów pomyślała o zagniewanym Shadowie i momencie,
w którym uprzytomniła sobie, że mężczyzna wyglądał na kogoś, kto z powodzeniem
mógłby odebrać innej osobie życie. Gdy się nad tym zastanowiła, również
Bloodwell wydała jej się do tego zdolna. Dla Angel brzmiało to co najmniej abstrakcyjnie
– morderstwo, sama myśl o posunięciu się aż tak daleko… – ale z drugiej
strony… Dobry Boże, to miejsce samo w sobie wyglądało na takie, które aż
za dobrze znało obecność śmierci. Angel była wręcz skłonna stwierdzić, że ta
odgrywała kluczową rolę.
Może to oznaczało,
że nie była Boga, ale właśnie to – ostateczni koniec…
– Jesteśmy
na miejscu.
Z wrażenia omal
nie potknęła się o własne nogi. Przez moment poczuła się, jakby ktoś z całej
siły zdzielił ją po głowie, skutecznie wytrącając z równowagi. W roztargnieniu
spojrzała na towarzyszącą jej dziewczynkę, myślami wciąż będąc przy
niepokojących, coraz bardziej niespójnych myślach. W którymś momencie
zatraciła się w tym wszystkim na tyle, by zapomnieć o marszu, swojej małej
towarzyszce i tym, że ta prowadziła ją do dość konkretnej osoby. Jakby tego
było mało, Angel nagle zwątpiła, czy oby na pewno chciała spotkać się z Bloodwell.
– Na
miejscu? – powtórzyła tępo, wymownie rozglądając się dookoła.
Jej
spojrzenie obojętnie przesunęło się po kolejnych, całkowicie monotonnych
budynkach. Miała wrażenie, że dziewczynka zatrzymała się w nie
wyróżniającej się niczym szczególnym części miasta. Równie dobrze mogły na
oślep spacerować przez jakiś czas, a później przystanąć przy pierwszej
lepszej kamieniczce. Angel zawahała się, w równym stopniu oszołomiona, co i rozczarowana,
gdy dotarło do niej, że nawet mimo najlepszych intencji, mała najpewniej nie
była w stanie jej pomóc. Dziewczyna nie potrafiła być na nią zła, ale i tak
zawahała się, z trudem powstrzymując grymas. Czuła, że powinna coś
powiedzieć, ale z uporem milczała, gorączkowo zastanawiając nad tym, w jaki
sposób zwrócić się do dziecka i przy okazji nie sprawić mu przykrości.
Zanim
zdążyła podjąć jakąkolwiek decyzję, mała uśmiechnęła się i energicznie
pokiwała głowa.
– Aha. To
tutaj – wyjaśniła, wskazując na kamieniczkę, przed którą przystanęły. – Musimy
wejść na górę.
– Kochanie…
– zaczęła łagodnie, ale nie było dane jej dokończyć.
– Wiem, że
mi nie wierzysz – stwierdziła ze spokojem dziewczyna. Te słowa wystarczyły, by
wprawić Angel w jeszcze większe oszołomienie. Otworzyła usta, gotowa
zaprotestować, jednak nie miała po temu okazji. – Przyzwyczaiłam się. Mało kto
słucha dzieci.
Ostatnie
słowa zdecydowanie nie zabrzmiały jak coś, co mogłoby zostać wypowiedziane
przez kilkulatkę – i to pomimo pogodnego tonu, promiennego uśmiechu i swobody,
z jaką dziewczynka wypowiedziała te słowa. To też wystarczyło, by Angel
spojrzała na nią inaczej, we wpatrujących się w nią ufnie oczach
dostrzegając coś, co wcześniej jej umykało.
Świadomość.
Takie
spojrzenie równie dobrze mogłaby posłać jej dorosła, doświadczona osoba.
Dziewczyna zamarła, przez dłuższą chwilę zdolna co najwyżej tkwić w miejscu
i próbować zrozumieć, co właściwie próbowała przekazać jej dziewczynka.
Ostatecznie uciekła wzrokiem gdzieś w bok, w milczeniu przypatrując
niczym niewyróżniającej kamieniczce.
Mało kto słucha dzieci, powtórzyła w myślach,
bezwiednie robiąc krok ku wejściu.
–
Powinnyśmy się pośpieszyć – oznajmiła jak gdyby nigdy nic. To były pierwsze
słowa, które przyszły jej do głowy. Co więcej, po wypowiedzeniu ich poczuła się
o wiele lepiej.
Czuła, że dziecko
wciąż ją obserwowało, ale nie potrafiła zmusić się do przeniesienia na nie
wzorku. Całą uwagę skupiała wyłącznie na drzwiach, wciąż spięta i pełna
wątpliwości. Palce zacisnęła na klamce, przy okazji zauważając, że drżały jej ręce.
Spróbowała nad sobą zapanować, ale przyszło jej to z trudem.
Nie była
pewna, co tak naprawdę poczuła, gdy wejście stanęło przed nią otworem, gdy
tylko nacisnęła klamkę.
–
Powiedziałaś, że mamy iść na górę…? – zaczęła, ale nie doczekała się odpowiedzi.
Tym razem
odwróciła się, po czym zamarła, uprzytomniając sobie, że była sama. Po
dziewczynce nie było nawet śladu, a przynajmniej do takiego wniosku od
razu doszła Angel. Wycofała się, niespokojnie wodząc wzrokiem na prawo i lewo,
ale prawda była taka, że od samego początku wiedziała, że nigdzie w pobliżu
nie znajdzie swojej małej towarzyszki.
Ucisk w gardle
przybrał na sile. Gwałtownie zaczerpnęła powietrza do płuc, krzywiąc się w odpowiedzi
na nieprzyjemną gulę w gardle. Zepsułam!
Znów wszystko zepsułam!, pomyślała w panice, po czym gniewnie
zamrugała, gdy pod powiekami poczuła pieczenie. Nerwowym ruchem otarła oczy,
nie chcąc pozwolić sobie na płacz, choć prawda była taka, że znów nabrała
ochoty, by osunąć się na kolana i nigdzie nie ruszać.
Miała
wrażenie, że minęła cała wieczność, zanim opanowała się na tyle, by podjąć
sensowną decyzję. Wciąż roztrzęsiona, zwiesiła ramiona. Poruszając się trochę
jak w transie, obejrzała się przez ramię, by spojrzeć na górującą tuż nad
nią kamieniczkę. Budynek wciąż nie miał w sobie niczego wyjątkowego, wyglądając
jak wszystkie inne wokół, ale coś w widoku uchylonych drzwi sprawiło, że
Angel poczuła się zaniepokojona. Coś wydawało się ją ciągnąć w kierunku
ciemności, ale z drugiej strony…
Zaklęła w duchu.
Przecież i tak nie miała innego wyboru. Mogła co najwyżej błąkać się po
mieście, szukając kogoś, kto naprowadziłby ją na coś, czego nawet nie potrafiła
sprecyzować. Prawda była taka, że nie tyle nie ufała dziewczynce, co szczerze
bała się, iż ta miała rację. Aż nazbyt wierzyła w to, że gdzieś w budynku,
przed którym tkwiła, znajdował się ktoś, z kim mogłaby porozmawiać.
Tak
naprawdę problem polegał właśnie na tym, że się bała.
Przerażało
ją to, czego mogłaby się dowiedzieć.
Lęk
wzbudzała perspektywa podjęcia samodzielnej decyzji, której na dodatek nie zaaprobowałby
Shadow…
I to jest to, czego pragniesz?, odezwał się
cichy głosik w jej głowie.
Angel
zamknęła oczy – tylko na ułamek sekundy, ale to wystarczyło. Zaraz po tym
wyprostowała się i szybkim krokiem ruszyła ku drzwi.
Wesołych świąt, kochani! Chyba jeszcze się liczy, zresztą ja zawsze życzę Wam wszystkiego, co najlepsze. :3Zeszło mi z tym rozdziałem, ale znów zaginęłam przez pracę i poranne zmiany. Jutro wracam na nocki, co bardzo mnie cieszy, bo wtedy o wiele łatwiej mi zarządzać czasem. Dziwne, ale prawdziwe.Dziękuję za obecność. Zostawiam Was z rozdziałem, najpewniej ostatnim w tym roku, i to napisania!
Nie jestem na to gotowa, cholera, no nie jestem...
OdpowiedzUsuńJestem już na etapie słuchanie nieadekwatnych, wesołych piosenek, żeby nie srać tak bardzo po gaciach. Te całe spacerki po lesie za bardzo jednak oddziałują na moją wyobraźnię...
Po tym rozdziale nieco szkoda mi Angel, a to jakiś progres, bo dotychczas chyba miałam względem niej mieszane uczucia. Teraz zatliła się jednak iskierka współczucia. Cała ta presja, która na niej ciąży, jest przerażająca. Laska nie wie, o co chodzi, jest wyraźnie zagubiona, a oni na potęgę powtarzają, że będzie dobrze i że wszystko nareszcie się zmieni, bo ona się pojawiła. No kurde. A może najpierw jakieś odpowiedzi/tłumaczenia/cokolwiek, co pomogłoby zrozumieć ten chaos, a dopiero potem wymagania?
Ja ostatnio stanęłam przed wyborem farby do kuchni... i poległam, bo teraz wygląda, jakbyśmy żyli w jakimś pieprzonym mauzoleum. A co tu dopiero mówić o sytuacji, w jakiej została postawiona Angel? Rozumiem, że jeśli zrobi coś źle, to wszystkie te truposze z miasteczka utopią ją w niedziałającej fontannie, tak?
Jeśli zacznę bredzić, pohamuj mnie, proszę. Mój patent na odchudzanie - 3 razy S, czyli shopinng, schody i stres - ostatnio jednak przybrał nieoczekiwany obrót i dwa pierwsze elementy wypadły z obiegu, a to mogło nieco odbić się na moim zdrowiu psychicznym :)
K.