25 maja 2020

Podziękowania

Jest środek nocy, a ja słucham soundtracku z epilogu i nie wiem, co robię. Powinnam zacząć od klasycznego: to nie miało być tak… Bo nie miało, ale o tym za chwilę.
Ale hej! Zrobiłam to. Po blisko trzy i pół roku dotarłam do tego momentu, choć kilkukrotnie wątpiłam, czy mi się uda. „Blank Dream” chyba już zawsze pozostanie najtrudniejszym i najbardziej specyficznym z moich opowiadań. I poniekąd najbardziej osobistym, bo zaczęłam je w najgorszym możliwym okresie – zagubiona i z mętlikiem w głowie, którego musiałam się pozbyć. Miałam w sobie tyle emocji, które musiałam gdzieś przelać i… Cóż, patrzycie na efekty.
Szerze mówiąc, wciąż nie wiem, co myśleć. Jak zasugerowałam w epilogu, mój świt nastał dużo szybciej – dzięki pracy i ludziom, których poznałam. Naprawdę, w którymś momencie zostałam z historią, która zaczęła przytłaczać mnie samą. Z moim wyjątkowym katharsis, którego nie potrafiłam skończyć. Coś pięknego i frustrującego zarazem.
Co w tym najlepsze? Po pierwsze, udało mi się. Po drugie, ja sama w trakcie poznałam pełnię tej historii. Tak naprawdę zakończenie i historia Angel ukształtowała się przy pisaniu. To jeden z tych momentów, które uwielbiam, bo koniec końców wszystko i tak potoczyło się swoim biegiem.
Mogłabym zarzucić lista podziękowań, jak zwykle, ale z racji tego, że opowiadanie było inne to… może ujmę to sposób, który wydaje mi się najodpowiedniejszy: dziękuję ci, że tu dotarłeś.
I dziękuję każdemu kto sprawił, że skończenie tego zajęło mi tyle czasu.
Na samiusieńki koniec dodam, że napisałam swoją interpretację całości… Ale zanim zerkniesz jak ja to widzę, to proszę – poświęć chwilę na przemyślenie i wysnucie własnych teorii. Bo w zasadzie na tym mi zależało: na stworzeniu czegoś, co każdy zinterpretuje po swojemu. No ale jeśli jesteś pewien, to tutaj znajdziesz moją myśl: KLIK.
To wszystko.
A mnie znajdziecie tu: After We Fall.

Wasza (jak zawsze kochająca
i trochę nieogarnięta)

Nessa