Angel zamarła, pozwalając
sobie na to, by znów opaść na ziemię. Prawie tego nie zauważyła, zbyt
oszołomiona, by zwrócić uwagę na cokolwiek prócz miejsca, które miała przed
sobą. Z jakiegoś powodu serce zabiło jej szybciej, trzepocąc się tak
gwałtownie, że ledwo była w stanie złapać dech. Rozszerzonymi oczami
wpatrywała się przed siebie, początkowo wciąż niepewna, a w końcu
przyjmując do wiadomości to, gdzie była.
Jak przez
mgłę pamiętała drogę przez las w dniu, w którym poznała Shadowa.
Pomijając to, że koniec końców i tak straciła przytomność, gdzieś w pamięci
miała godziny błąkania w ciemnościach i momentu, w którym
mężczyzna wyprowadził ją z podziemi, w zamian sprawiając, że oboje
wylądowali w samym środku lasu. Nie chciała wracać do tych wspomnień,
uznając je za nieistotne, zresztą jak i wszystkie te dni obojętności,
które spędziła w domu. Do tej pory miały w sobie coś niepokojącego,
przez co chciała wyprzeć je z pamięci, nawet jeśli na pierwszy rzut oka nie działo się w nich nic, co
mogłoby wywołać niepokój.
Tylko
obojętność. Bezpieczna pustka, która…
Zacisnęła
dłonie w pięści, z premedytacją wbijając paznokcie w skórę.
Zabolało, choć na moment pozwalając Angel oczyścić umysł. Ból był prawdziwy i żywy,
co uprzytomniło jej, że zdecydowanie nie śniła, a tym bardziej nie
wspominała. To miejsce było prawdziwe, a przy tym nienaturalnie spokojne,
zdecydowanie nie wyglądając jak coś, czego powinna się obawiać. Nawet z odległości
widziała pierwsze z kamiennych stopni – znikające w ciemnościach, ale
jednak obecne. Po prostu tam były, wpasowując się w gęstwinę tak idealnie,
jakby ich istnienie było czymś w pełni normalnym i oczywistym, w najmniejszym
stopniu niezwiązanym z działalnością człowieka.
Z
opóźnieniem uprzytomniła sobie, że w którymś momencie wstrzymała oddech.
Wypuściła go ze świstem, po czym w końcu przymusiła do ruchu. Nie
podniosła się od razu, w zamian przysiadając na ziemi i wciąż z uwagą
przypatrując znikającym w ziemi schodach. Obserwując to miejsce pomyślała,
że wyglądały jak zejście do piwnicy. Czegoś podobnego mogłaby się spodziewać w jakimkolwiek
budynku, z tym tylko, że nigdzie w pobliżu nie widziała najmniejszych
śladów jakiejś dawno zapomnianej, zniszczonej budowli.
Nieznacznie
pokręciła głową, próbując opędzić się od niechcianych myśli. W głowie
miała pustkę, choć to równie dobrze mogło wiązać się z wciąż odczuwanym
przez Angel zmęczeniem. Próbując przymusić się do jakiejkolwiek sensownej
reakcji, w końcu dźwignęła się na nogi, próbując ignorować fakt, że
mięśnie nieznacznie jej zadrżały, gotowe w każdej chwili odmówić
posłuszeństwa. Skrzywiła się, machinalnie dotykając boku, kiedy znów poczuła
nieprzyjemne kłucie. Nie była pewna, jak długo przyszło jej biec, ale to już
nie miało znaczenia.
To, że
niekoniecznie chciała dotrzeć akurat tutaj, tym bardziej.
Strach,
który towarzyszył jej przez cały ten czas, po prostu zniknął, teraz jawiąc się
Angel jako odległe wspomnienie. Prawie jak koszmar, który zdążył zatrzeć się w pamięci,
po fakcie okazując czymś absolutnie niestrasznym. Nawet krwista aura wiecznego
zmierzchu przestała wydawać jej się aż tak niepokojąca. Niczego tutaj nie ma. Tylko ruiny i martwa cisza, pomyślała,
przez moment naprawdę gotowa w to uwierzyć.
Mogła
odwrócić się na pięcie i odejść, wracając do poszukiwań miasta, ale nie
zrobiła tego. W zamian – poruszając się bardzo ostrożnie, prawie jak w transie
– zrobiła kilka niepewnych kroków naprzód. Zachwiała się nieznacznie, ale tym
razem niewiele potrzebowała, żeby odzyskać równowagę. W jednej chwili
wszystko wróciło do normy, a Angel poczuła się spokojna i stabilna, w pełni
związana z tym, co działo się wokół niej.
Kiedy
podeszła bliżej, zaczęła dostrzegać, że na pozornie pustym polu faktycznie
mogła kiedyś znajdować się budowla. Trawa rosła gęsto i wysoko, co prawda
częściowo zeschnięta, ale wciąż wystarczająco żywa, by trzymać się w pionie.
Raz po raz muskała łyki dziewczyny, a miejscami wydając się sięgać
niemalże do pasa. Dopiero po dokładniejszym przyjrzeniu się, Angel zdołała
dostrzec resztki fundamentów – zatartych, wyniszczonych przez czas i pochłoniętych
przez naturę.
Jedynie
schody w dół nie były w żaden sposób osłonięte. Zawahała się na ten
widok, z miejsca orientując się, że taki stan zdecydowanie nie był czymś w pełni
naturalnym. Wyglądało to tak, jakby nawet natura chciała trzymać się z daleka
od tego jednego punktu. Wejście czerniło się, a biegnące w dół schody
wydawały się wręcz zachęcać do podążenia w pustkę. Coś w tej myśli
powinno ją zaniepokoić, a jednak wcale nie poczuła się nieswojo, spokojnie
i niemalże z obojętnością wpatrując w widoczne stopnie.
Ta
ciemność… Wcześniej ją przerażała, ale na dłuższą metę wydawała się niezwykle
kojąca. Zwłaszcza w świecie, który wydawał się zawieszony między wieczną
nocą a dniem, zaznanie któregokolwiek z tych stanów w pełni
wydawało się czymś co najmniej kuszącym. Angel znów zacisnęła dłonie w pięści,
po czym zaraz rozprostowała je, nerwowo poruszając palcami. Przystanęła przy
samym skraju schodów, spoglądając w dół i mimo wszystko nie będąc w stanie
zrobić pierwszego kroku. Nie po to tutaj przyszła, zresztą dalsze błądzenie w mroku
zdecydowanie nie brzmiało jak rozwiązanie wszelakich problemów, ale z drugiej
strony…
Od tego się zaczęło, prawda?,
uprzytomniła sobie. Bezwiednie potarła nadgarstki w miejscach, w których
Shadow w jakże sugestywny sposób przesunął palcami, chcąc uświadomić jej,
co zrobiła. Więc co tam robiłam?
Może o to
chodziło. Może przez cały ten czas powinna wrócić do miejsca, które…
– Nie
robiłabym tego na twoim miejscu.
Wyprostowała
się niczym struna, niemalże jak rażona prądem. Z trudem powstrzymała
zaskoczony okrzyk, jednocześnie odwracając tak gwałtownie, że aż pociemniało
jej przed oczami. Zachwiała się, dla złapania równowagi machinalnie robiąc krok
w tył – z tym, że jej stopa natrafiła wyłącznie na pustkę. Zdążyła tylko
pomyśleć, że spadnie i zamknąć oczy, zamierając w wyczekiwaniu na
upadek, jednak nic podobnego nie miało miejsca.
Czyjeś
palce bezceremonialnie zacisnęły się na jej nadgarstku. Gwałtowne szarpnięcie w przeciwnym
kierunku sprawiło, że jak długa znów wylądowała na ziemi, tuż przy prowadzących
w ciemność schodach. Na dłuższą chwilę zamarła w bezruchu, wciąż
zaciskając powieki i skupiając się przede wszystkim na załapaniu oddechu.
Czuła, że się poobijała, ale ból nagle stał się sprawą drugorzędną, zwłaszcza
gdy uprzytomniła sobie, co mogłoby się stać, gdyby nie pomocą dłoń, która…
Pomocna dłoń.
Otworzyła
oczy. Pierwszym, co zauważyła, był skraj długiej do ziemi, intensywnie czarnej
sukni, znajdujący się dosłownie na wyciągnięcie ręki. Materiał muskał ziemię u stóp
jego właścicielki, ale w tak delikatny sposób, że Angel w pierwszym
odruchu pomyślała, że stojąca tuż przed nią postać równie dobrze mogłaby unosić
się w powietrzu.
Natychmiast
poderwała głowę.
A potem
zamarła, by w następnej sekundzie poderwać się tak gwałtownie, jak tylko
było to możliwe. Kiedy nie zdołała stanąć na nogi, instynktownie odsunęła się
po ziemi, wciąż na siedząco, chcąc znaleźć się jak najdalej od stojącej tuż
przed nią istoty.
Nigdy
wcześniej nie widziała czegoś takiego. Na pierwszy rzut oka wyglądała jak
kobieta, co sugerowała zarówno sylwetka, jak i długa do ziemi suknia czy
długie do pasa włosy. W normalnym wypadku mogłaby uchodzić za zwykłego
człowieka, ale Angel mimo usilnych starań nie była w stanie udawać, że
naprawdę miała przed sobą śmiertelnika. Ta myśl ją przerażała, wydając się
nienaturalna, ale równie nieprawdziwe wydawało się lodowate piękno Bloodwell.
O kobiecie w sukni
nie była w stanie jednoznacznie powiedzieć, czy ta w jakimkolwiek
stopniu mogła być uznana za urodziwą. Nie, skoro przypominała cień – czarny
kształt, jedynie za sprawą sylwetki przypominający człowieka. Nie tylko suknia,
ale również jej skóra była pozbawiona kolorów. Przez to Angel nie była w stanie
doszukać się ani wyraźnego zarysu ust, ani nosa czy rysów twarzy. Jedynie czerń
– nienaturalna i sprawiająca wrażenie chętnej, by pochłonąć wszelakie
oznaki światła, prawie jak czarna dziura.
Nawet jej
oczy były dziwne, całkowicie ciemne, przez co odróżnienie białek od źrenic
okazało się niemożliwe. A jednak dziewczyna doskonale wiedziała, że
nieznajoma spoglądała bezpośrednio na nią. Stała spokojnie, obojętna i wyprana
z jakichkolwiek emocji. Po prostu wpatrywała się w Angel, co prawda
nad nią górując, ale w żaden sposób nie sugerując zachowaniem tego, że
mogłaby chcieć ją skrzywdzić. Nie wyglądała na zaskoczoną czy choćby urażoną
tym, w jaki sposób została potraktowana, jakby to, że inni instynktownie
starali się przed nią uciec, było dla niej najzupełniej naturalne.
Angel
tkwiła w bezruchu, niemalże spazmatycznie łapiąc oddech. Miała wrażenie,
że minęła cała wieczność, zanim lęk ustąpił, a emocje opadły, pozwalając
jej odetchnąć. Nie rozluźniła się, wciąż nieufna, ale zdołała wyprostować i spojrzeć
na stojącą przed nią kobietę w bardziej świadomy, spokojniejszy sposób.
Raz jeszcze z uwaga zmierzyła istotę wzrokiem, mimochodem zauważając, że
dla odmiany jej włosy były całkowicie białe – nie siwe czy srebrzyste, ale
pozbawione kolorów. Ona cała taka była: po prostu bezbarwna.
Nie, to nie tak, uświadomiła sobie
Angel, wciąż oszołomiona. W głowie wciąż miała przede wszystkim mętlik. Wygląda jak… w negatywie.
Zamrugała
nieco nieprzytomnie, zaskoczona trafnością tego wniosku. Co prawda to wydawało
się co najmniej nienaturalne, ale im dłużej nad tym myślała, tym sensowniejsze
jej się wydawało. Odwrócone kolory – czerń i biel w odwrotnych
proporcjach. Nigdy wcześniej nie spotkała się z czymś takim, ale kiedy
pierwszy szok minął, a emocje zaczęły opadać, zaczęła żałować swojej
gwałtownej reakcji.
Spróbowała
się podnieść, wciąż uważnie obserwując kobietę przed sobą. Nawet nie drgnęła,
spokojna i obojętna, w żaden sposób nie sugerując, że miała ochotę
się na Angel rzucić. Dlaczego by miała?
Pomogła mi!, warknęła na siebie w duchu, przez dłuższą chwilę świadoma
wyłącznie narastających wyrzutów sumienia. Poczuła, że palą ją policzki, więc w pośpiechu
uciekła wzrokiem w bok, w końcu przestając się wgapiać w milczącą
nieznajomą.
–
D-dziękuję – wykrztusiła z trudem.
Głos nieznacznie
jej zadrżał, tak cicho, że ledwo mogła samą siebie zrozumieć. Coś ścisnęło ją w gardle,
więc przełknęła, próbując oczyścić gardło. Czuła, że kobieta wciąż ją
obserwowała, ale nie miała odwagi choćby na nią spojrzeć. Nie ufała sobie na
tyle, by pozwolić sobie choćby zerknąć.
Cisza.
Żadnej odpowiedzi, choćby prychnięcia albo czegokolwiek, co zasugerowałoby, że
nieznajoma w ogóle ją usłyszała. Angel poruszyła się niespokojnie, coraz
bardziej speszona. Miała ochotę odwrócić się na pięcie i uciec, gotowa przysiąc,
że nawet gdyby się do tego posunęła, istota w żaden sposób by na to nie
zareagowała.
Nerwowo
przygryzła dolną wargę, krzywiąc się, gdy w ustach poczuła metaliczny
posmak krwi. Nie mogła sobie na to pozwolić.
–
Powiedziałam… – zaczęła z wahaniem, tym razem usiłując mówić głośniej.
Nie miała
okazji, żeby dokończyć.
–
Słyszałam.
Głos
nieznajomej brzmiał najzupełniej normalnie, pomijając pobrzmiewającą w nim
obojętność. Co więcej, to był ten sam, który usłyszała, zanim prawie zleciała
ze schodów. Chociaż mogła się tego spodziewać, w jednej chwili poczuła się
jeszcze bardziej zdezorientowana.
Mimo obaw, z wolna
uniosła głowę. Mimowolnie spięła się, wciąż zszokowana innością stojącej przed
nią istoty. Nie ruszyła się nawet o milimetr, nadal tkwiąc w tym samym
miejscu i obojętnie spoglądając przed siebie. Jej twarz nie wyrażała
żadnych emocji, a przynajmniej Angel nie była w stanie niczego z niej
wyczytać, wciąż wytrącona z równowagi zarówno nienaturalnymi kolorami, jak
i niepokojącym wyglądem intensywnie czarnych oczu.
Milczała,
gorączkowo zastanawiając nad tym, co powinna zrobić. Zaczęła niespokojnie
kołysać się to w przód, to znów w tył, przez krótką chwilę mając
ochotę zacząć niespokojnie krążyć. Stanie w miejscu w jednej chwili
przeistoczyło się w wyzwanie równie trudne, co i próba ignorowania
nieludzkiego wyglądu nieznajomej kobiety.
– Kim
jesteś? – zapytała wprost.
To było
pierwsze pytanie, które przyszło jej na myśli. Z jakiegoś powodu nie
potrafiła tak po prostu odejść, chociaż czuła, że by mogła. Sęk w tym, że
nie chciała. W gruncie rzeczy sama nie była pewna, co takiego powinna
czuć, o własnych pragnieniach nie wspominając. Coś przyciągnęło ją do tego
miejsca, z kolei teraz miała przed sobą kogoś, kto z równym
powodzeniem mógłby okazać się wytworem jej wyobraźni. Właśnie wtedy w głowie
Angel pojawiła się myśl, że miała przed sobą kogoś, kto tak naprawdę nie
istniał. Możliwe, że po długich godzinach błądzenia po lesie, w końcu
zmęczenie i nadmiar emocji zrobiły swoje, popychając ją na sam skraj szaleństwa.
Kolejny raz
odpowiedziała jej cisza. Nieznajoma tylko wpatrywała się w nią pustym
wzrokiem, wciąż obojętna. Stała w całkowitym bezruchu, pomijając unoszenie
i opadanie klatki piersiowej w rytm oddechu. Coś w tym widoku
sprawiło, że Angel poczuła się odrobinę pewniej, przynajmniej mając dowód na
to, że kobieta musiała być żywa.
– To ty
wcześniej podążałaś za mną w lesie? – drążyła, nie będąc w stanie
znieść przeciągającego się milczenia. Niepewnie zrobiła krok naprzód,
nieznacznie skracając dzielącą ją od nieznajomej odległość. – Czy ty…?
– Nie.
Angel
stłumiła sfrustrowany jęk. To nie była żadna odpowiedź, a przynajmniej nie
taka, jakiej mogłaby oczekiwać. W jednej chwili lęk ustąpił miejsca
irytacji, dodatkowo potęgowanej lakonicznością kolejnych odpowiedzi. Przez
krótką chwilę miała ochotę do kobiety podejść i porządnie nią potrząsnąć,
prosząc przy tym o to, żeby przestała z nią igrać.
Gwałtownie
zaczerpnęła powietrza, próbując wyrównać oddech i jakkolwiek się uspokoić.
Przez myśl przeszło jej, że pytania, które zadawała, mogły najzwyczajniej w świecie
nie mieć sensu. Czy tak było? Nie potrafiła tego stwierdzić. Pamiętała za to
męski głos, który wciąż majaczył gdzieś w jej głowie. Łagodny szept, który
czegoś od niej oczekiwał i…
W pośpiechu
odrzuciła od siebie niechciane myśli, chcąc skoncentrować się na tym, co działo
się wokół niej.
– Więc kim
jesteś? – zaczęła raz jeszcze – Dlaczego mi nie odpowiadasz?!
Samą siebie
zaskoczyła tym, że podniosła głos. Natychmiast zacisnęła usta, ponownie
milknąc. Z obawą spojrzała na kobietę przed sobą, oczekując, że ta w końcu
zdobędzie się na jakąkolwiek reakcję, jednak nic podobnego nie miało miejsca.
Angel jęknęła,
tym razem aż wzdrygając się przez nadmiar emocji.
– Przestań!
– wyrwało jej się.
Brwi nieznajomej
powędrowały ku górze. Wyraz twarzy nie zmienił się, a może to ona nie była
w stanie dostrzec niczego w nieludzkiej twarzy i spojrzeniu pary
intensywnie czarnych oczu.
– To nie
jest istotne – oznajmiła w końcu kobieta. Kolejny raz wydała się Angel
obojętna, wręcz znudzona.
– Kim
jesteś? – zniecierpliwiła się.
Istota
wzruszyła ramionami.
– Nikim.
Mniej
więcej wtedy Angel doszła do wniosku, że na domiar złego jednak trafi ją szlag.
Tym razem gniew był o wiele bardziej wyrazisty i silniejszy, niż gdy Shadow
wytrącił ją z równowagi, tak po prostu stwierdzając, że gdzieś w okolicy
znajdowało się miasto.
– Co tutaj
robisz? – nie dawała za wygraną. Zrobiła krok naprzód, mimo obaw spoglądając
swojej rozmówczyni prosto w oczy.
– Nic
wartego uwagi.
– Więc dlaczego
mi pomogłaś? – obruszyła się, chociaż czuła, że ta rozmowa prowadziła donikąd. –
To miejsce…
– Również
nie jest warte uwagi – przerwała kobiet. Na dłuższą chwilę zamilkła, jakby się
nad czymś wahając. Jej spojrzenie wciąż było skupione na Angel. – Na dole
niczego nie ma.
– Skąd mogę
wiedzieć, skoro nie pozwalasz mi sprawdzić.
Nie
odpowiedziała. W zamian ledwo zauważalnie potrząsnęła głową.
– Na dole niczego
nie ma – powtórzyła z uporem. – Na tym świecie niczego nie ma – dodała
łagodnie.
Coś w tych
słowach sprawiło, że włoski na ramionach i karku Angel jak na zawołanie
uniosły się ku górze. Momentalnie zrobiło jej się zimno, zaraz też zapragnęła wycofać
się, zaniepokojona tym, jak blisko tej kobiety się znalazła.
–
Posłuchaj… – Przełknęła z trudem. Ucisk w gardle przybrał na sile. – Muszę
dotrzeć do miasta. Jest ktoś, kogo chcę znaleźć.
– Więc idź –
odpowiedziała bez wahania kobieta. – Skoro masz cel, dlaczego tkwisz tutaj?
Angel
puściła jej pytanie mimo uszu. Nie miała pojęcia, co myśleć o słowa i zachowaniu
kobiety, ale czuła się tak, jakby za moment miała dostać przez nią szału. Jakby
tego było mało, uprzytomniła sobie, że taki stan na swój sposób jej odpowiadał.
Wydawał się dobry, a przy tym o wiele bardziej prawdziwy niż wszystko
inne. Była zła i naprawdę to czuła, choć jeden raz nie mając wrażenia, że
wszelakie bodźce dochodziły do niej jakby zza grubej szyby. Co ważniejsze, w końcu
przestała się bać – choćby i na chwilę, ale na dobry początek musiało
wystarczyć.
Raz jeszcze
zmierzyła nieznajomą wzrokiem. Ta obojętność raz po raz wytrącała ją z równowagi,
bynajmniej nie dlatego, że zachowanie kobiety było irytujące.
Najgorsze w tym
wszystkim wydało się Angel to, że przez całe tygodnie zachowywała się podobnie.
– Kim…
jesteś? – zaryzykowała, chociaż nagle zwątpiła w to, czy chciała poznać
odpowiedź.
Istota drgnęła,
jakby wyczuła zmianę w jej postawie i tonie. Angel była gotowa
przysiąc, że przez jej twarzy przemknął cień, chociaż trudno było to jednoznacznie
stwierdzić.
– Może nikim
– stwierdziła beznamiętnym tonem. – A może negatywem.
W tamtej
chwili serce podeszło dziewczynie aż do gardła. Podobna myśl przyszła jej do głowy,
ale niemożliwym było, żeby ta istota mogła ją poznać. Przynajmniej w tamtej
chwili nie chciała przyjąć takiej możliwości do świadomości.
To się nie dzieje. Nie jest możliwe…
Tkwiły
naprzeciwko siebie, uważnie mierząc się wzrokiem. Cała pewność siebie, którą
przez moment czuła Angel, zniknęła równie nagle, co wcześniej się pojawiła.
Chociaż nie
sądziła, że to w ogóle możliwe, na ustach nieznajomej pojawił się blady
uśmiech.
– Szukałaś
miasta, więc idź. Nie wątpię, że Bloodwell na ciebie czeka – powiedziała, jak
gdyby nigdy nic przerywając milczenie. – To – wymownie zerknęła na schody – nie
jest miejsce, w którym chcesz się znaleźć.
W pierwszym
odruchu miała ochotę zaprotestować albo zacząć wypytywać, ale nie zrobiła tego.
Dla pewności odsunęła się od schodów, z obawą spoglądając w ziejącą ciemność,
w którą prowadziły.
– Znasz
Bloodwell? – zapytała w zamian.
– Znam
lepiej niż ona mnie – oznajmiła istota, ale bez większego przekonania. – A może
i nie?
Angel
zacisnęła usta.
– A kogoś
imieniem Shadow? – odezwała się ponownie, chociaż kolejne słowa z trudem
przechodziły jej przez usta. Z obawą powiodła wzrokiem dookoła, niemalże spodziewając
się dostrzec gdzieś w pobliżu postać w czarnej pelerynie i o
lśniących, intensywnie zielonych oczach. – Słyszałaś o nim?
– Nie
sądzę, żebym powiedziała ci więcej, niż sama w tej chwili wiesz.
A skąd, do cholery, możesz wiedzieć, co
takiego wiem?!
Nie doczekała
się odpowiedzi. Samej sobie nie potrafiła odpowiedzieć czy to dobrze, czy może
wręcz przeciwnie.
– To nie
jest… – zaczęła, ale zaraz urwała, widząc jak kobieta odwraca się na pięcie,
bezszelestnie oddalając w swoją stronę. W tamtej chwili aż nadto
przypominała Angel ducha. – Poczekaj! Porozmawiaj ze mną, bo…
– Nie
jestem kimś, z kim mogłabyś się targować – odparł obojętnym tonem negatyw.
– Ze mnie już i tak nie pozostało nic. Z tego świata również… A może?
– Nagle zatrzymała się, wciąż zwrócona do Angel plecami. Lekko wzruszyła
ramionami, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. – Ten świat jest pusty i to
od dawien dawna. Nie wierzę w to, by dało się coś z tym zrobić, nieważne
jak bardzo Bloodwell by tego chciała.
– Ale…
– Ja już
skończyłam – ucięła kobieta. Do jej głosu po raz pierwszy wkradła się
stanowczość. – Nie zawracajcie sobie mną głowy. Wystarczy, byś spojrzała na niebo
– dodała, dla pokreślenia swoich słów unosząc głowę. – Każdy impas kiedyś się
kończy. A wtedy… Przecież prędzej czy później i tak w końcu
nadejdzie północ, prawda?
Wraz z tymi
słowami, nie czekając nawet na odpowiedź albo jakąkolwiek reakcję ze strony
Angel, po prostu odeszła.
Hm… Po prostu to tutaj zostawię, okej? :D Nie pytajcie o wyjaśnienia, bo nie chcę nic obiecywać. Ale na spekulacje zawsze jestem gotowa, więc śmiało – zwłaszcza że dopiero teraz pojawił się cały komplet postaci. Czy tym coś rozjaśniłam? Szczerze wątpię, ale za to ładnie (w moim przekonaniu) zamknęłam fazę trzecią. „Targowanie się” dobiegło końca.Dziękuję za obecność i komentarze, to bardzo motywuje. ^^ Na razie Was z tym zostawiam i do napisania!
"Na razie Was z tym zostawiam..." Ty chyba nie wiesz, z czym nie zostawiasz, potworze! Jestem w stanie przedzawałowym, w zaawansowanej depresji, delirium, nerwicy i jestem więcej niż pewna, że psychoza również zaczyna pukać do mych drzwi. Chcę więc, żebyś wiedziała, że jeśli nie przeżyję do rana, to jest Twoja wina. Na priv prześlę dane do przelewu. Weźże oddaj mi chociaż za trumnę.
OdpowiedzUsuńNie no, żarty na bok. Trzeba przyznać - to jeden z lepszych rozdziałów. Czytałam z zapartym tchem, a kiedy natrafiłam na ostatnią kropkę, wcale nie udało mi się odetchnąć z ulgą. Najpierw puściłam wiązankę pod twoim adresem :)))
"– Kim jesteś? – zniecierpliwiła się.
Istota wzruszyła ramionami.
– Nikim."
No kocham. Nie ma to jak rozdział rozwiązujący całą masę moich problemów, leczący trądzik i takie tam pierdoły... Ach ta Twoja konkretność, Ness. Jak cudownie, że nie owijasz w bawełnę, nie bawisz się z czytelnikami, nikogo nie zwodzisz...
Zaraz wracam, idę powalić głową w ścianę.
Wróciłam, ale wcale nie jest mi lepiej. Rozdział był cudowny, wniósł nieco świeżości do przemyśleń Angel.. ale jednocześnie namnożył wątpliwości, których i tak posiadałam od cholery. Chcę czytać dalej ale jednocześnie nie chcę. Czy to normalne?
Chyba muszę się z tym przespać. BD jest cudowne, ale nie na trzeźwo. I zdecydowanie należy je sobie dawkować, bo w innym przypadku zawał murowany.
Mimo wszystko podziwiam i wielbię,
Klaudia xo