16 września 2018

Rozdział XVIII


Angel zamarła, pozwalając sobie na to, by znów opaść na ziemię. Prawie tego nie zauważyła, zbyt oszołomiona, by zwrócić uwagę na cokolwiek prócz miejsca, które miała przed sobą. Z jakiegoś powodu serce zabiło jej szybciej, trzepocąc się tak gwałtownie, że ledwo była w stanie złapać dech. Rozszerzonymi oczami wpatrywała się przed siebie, początkowo wciąż niepewna, a w końcu przyjmując do wiadomości to, gdzie była.
Jak przez mgłę pamiętała drogę przez las w dniu, w którym poznała Shadowa. Pomijając to, że koniec końców i tak straciła przytomność, gdzieś w pamięci miała godziny błąkania w ciemnościach i momentu, w którym mężczyzna wyprowadził ją z podziemi, w zamian sprawiając, że oboje wylądowali w samym środku lasu. Nie chciała wracać do tych wspomnień, uznając je za nieistotne, zresztą jak i wszystkie te dni obojętności, które spędziła w domu. Do tej pory miały w sobie coś niepokojącego, przez co chciała wyprzeć je z pamięci, nawet jeśli na pierwszy  rzut oka nie działo się w nich nic, co mogłoby wywołać niepokój.
Tylko obojętność. Bezpieczna pustka, która…
Zacisnęła dłonie w pięści, z premedytacją wbijając paznokcie w skórę. Zabolało, choć na moment pozwalając Angel oczyścić umysł. Ból był prawdziwy i żywy, co uprzytomniło jej, że zdecydowanie nie śniła, a tym bardziej nie wspominała. To miejsce było prawdziwe, a przy tym nienaturalnie spokojne, zdecydowanie nie wyglądając jak coś, czego powinna się obawiać. Nawet z odległości widziała pierwsze z kamiennych stopni – znikające w ciemnościach, ale jednak obecne. Po prostu tam były, wpasowując się w gęstwinę tak idealnie, jakby ich istnienie było czymś w pełni normalnym i oczywistym, w najmniejszym stopniu niezwiązanym z działalnością człowieka.
Z opóźnieniem uprzytomniła sobie, że w którymś momencie wstrzymała oddech. Wypuściła go ze świstem, po czym w końcu przymusiła do ruchu. Nie podniosła się od razu, w zamian przysiadając na ziemi i wciąż z uwagą przypatrując znikającym w ziemi schodach. Obserwując to miejsce pomyślała, że wyglądały jak zejście do piwnicy. Czegoś podobnego mogłaby się spodziewać w jakimkolwiek budynku, z tym tylko, że nigdzie w pobliżu nie widziała najmniejszych śladów jakiejś dawno zapomnianej, zniszczonej budowli.
Nieznacznie pokręciła głową, próbując opędzić się od niechcianych myśli. W głowie miała pustkę, choć to równie dobrze mogło wiązać się z wciąż odczuwanym przez Angel zmęczeniem. Próbując przymusić się do jakiejkolwiek sensownej reakcji, w końcu dźwignęła się na nogi, próbując ignorować fakt, że mięśnie nieznacznie jej zadrżały, gotowe w każdej chwili odmówić posłuszeństwa. Skrzywiła się, machinalnie dotykając boku, kiedy znów poczuła nieprzyjemne kłucie. Nie była pewna, jak długo przyszło jej biec, ale to już nie miało znaczenia.
To, że niekoniecznie chciała dotrzeć akurat tutaj, tym bardziej.
Strach, który towarzyszył jej przez cały ten czas, po prostu zniknął, teraz jawiąc się Angel jako odległe wspomnienie. Prawie jak koszmar, który zdążył zatrzeć się w pamięci, po fakcie okazując czymś absolutnie niestrasznym. Nawet krwista aura wiecznego zmierzchu przestała wydawać jej się aż tak niepokojąca. Niczego tutaj nie ma. Tylko ruiny i martwa cisza, pomyślała, przez moment naprawdę gotowa w to uwierzyć.
Mogła odwrócić się na pięcie i odejść, wracając do poszukiwań miasta, ale nie zrobiła tego. W zamian – poruszając się bardzo ostrożnie, prawie jak w transie – zrobiła kilka niepewnych kroków naprzód. Zachwiała się nieznacznie, ale tym razem niewiele potrzebowała, żeby odzyskać równowagę. W jednej chwili wszystko wróciło do normy, a Angel poczuła się spokojna i stabilna, w pełni związana z tym, co działo się wokół niej.
Kiedy podeszła bliżej, zaczęła dostrzegać, że na pozornie pustym polu faktycznie mogła kiedyś znajdować się budowla. Trawa rosła gęsto i wysoko, co prawda częściowo zeschnięta, ale wciąż wystarczająco żywa, by trzymać się w pionie. Raz po raz muskała łyki dziewczyny, a miejscami wydając się sięgać niemalże do pasa. Dopiero po dokładniejszym przyjrzeniu się, Angel zdołała dostrzec resztki fundamentów – zatartych, wyniszczonych przez czas i pochłoniętych przez naturę.
Jedynie schody w dół nie były w żaden sposób osłonięte. Zawahała się na ten widok, z miejsca orientując się, że taki stan zdecydowanie nie był czymś w pełni naturalnym. Wyglądało to tak, jakby nawet natura chciała trzymać się z daleka od tego jednego punktu. Wejście czerniło się, a biegnące w dół schody wydawały się wręcz zachęcać do podążenia w pustkę. Coś w tej myśli powinno ją zaniepokoić, a jednak wcale nie poczuła się nieswojo, spokojnie i niemalże z obojętnością wpatrując w widoczne stopnie.
Ta ciemność… Wcześniej ją przerażała, ale na dłuższą metę wydawała się niezwykle kojąca. Zwłaszcza w świecie, który wydawał się zawieszony między wieczną nocą a dniem, zaznanie któregokolwiek z tych stanów w pełni wydawało się czymś co najmniej kuszącym. Angel znów zacisnęła dłonie w pięści, po czym zaraz rozprostowała je, nerwowo poruszając palcami. Przystanęła przy samym skraju schodów, spoglądając w dół i mimo wszystko nie będąc w stanie zrobić pierwszego kroku. Nie po to tutaj przyszła, zresztą dalsze błądzenie w mroku zdecydowanie nie brzmiało jak rozwiązanie wszelakich problemów, ale z drugiej strony…
Od tego się zaczęło, prawda?, uprzytomniła sobie. Bezwiednie potarła nadgarstki w miejscach, w których Shadow w jakże sugestywny sposób przesunął palcami, chcąc uświadomić jej, co zrobiła. Więc co tam robiłam?
Może o to chodziło. Może przez cały ten czas powinna wrócić do miejsca, które…
– Nie robiłabym tego na twoim miejscu.
Wyprostowała się niczym struna, niemalże jak rażona prądem. Z trudem powstrzymała zaskoczony okrzyk, jednocześnie odwracając tak gwałtownie, że aż pociemniało jej przed oczami. Zachwiała się, dla złapania równowagi machinalnie robiąc krok w tył – z tym, że jej stopa natrafiła wyłącznie na pustkę. Zdążyła tylko pomyśleć, że spadnie i zamknąć oczy, zamierając w wyczekiwaniu na upadek, jednak nic podobnego nie miało miejsca.
Czyjeś palce bezceremonialnie zacisnęły się na jej nadgarstku. Gwałtowne szarpnięcie w przeciwnym kierunku sprawiło, że jak długa znów wylądowała na ziemi, tuż przy prowadzących w ciemność schodach. Na dłuższą chwilę zamarła w bezruchu, wciąż zaciskając powieki i skupiając się przede wszystkim na załapaniu oddechu. Czuła, że się poobijała, ale ból nagle stał się sprawą drugorzędną, zwłaszcza gdy uprzytomniła sobie, co mogłoby się stać, gdyby nie pomocą dłoń, która…
Pomocna dłoń.
Otworzyła oczy. Pierwszym, co zauważyła, był skraj długiej do ziemi, intensywnie czarnej sukni, znajdujący się dosłownie na wyciągnięcie ręki. Materiał muskał ziemię u stóp jego właścicielki, ale w tak delikatny sposób, że Angel w pierwszym odruchu pomyślała, że stojąca tuż przed nią postać równie dobrze mogłaby unosić się w powietrzu.
Natychmiast poderwała głowę.
A potem zamarła, by w następnej sekundzie poderwać się tak gwałtownie, jak tylko było to możliwe. Kiedy nie zdołała stanąć na nogi, instynktownie odsunęła się po ziemi, wciąż na siedząco, chcąc znaleźć się jak najdalej od stojącej tuż przed nią istoty.
Nigdy wcześniej nie widziała czegoś takiego. Na pierwszy rzut oka wyglądała jak kobieta, co sugerowała zarówno sylwetka, jak i długa do ziemi suknia czy długie do pasa włosy. W normalnym wypadku mogłaby uchodzić za zwykłego człowieka, ale Angel mimo usilnych starań nie była w stanie udawać, że naprawdę miała przed sobą śmiertelnika. Ta myśl ją przerażała, wydając się nienaturalna, ale równie nieprawdziwe wydawało się lodowate piękno Bloodwell.
O kobiecie w sukni nie była w stanie jednoznacznie powiedzieć, czy ta w jakimkolwiek stopniu mogła być uznana za urodziwą. Nie, skoro przypominała cień – czarny kształt, jedynie za sprawą sylwetki przypominający człowieka. Nie tylko suknia, ale również jej skóra była pozbawiona kolorów. Przez to Angel nie była w stanie doszukać się ani wyraźnego zarysu ust, ani nosa czy rysów twarzy. Jedynie czerń – nienaturalna i sprawiająca wrażenie chętnej, by pochłonąć wszelakie oznaki światła, prawie jak czarna dziura.
Nawet jej oczy były dziwne, całkowicie ciemne, przez co odróżnienie białek od źrenic okazało się niemożliwe. A jednak dziewczyna doskonale wiedziała, że nieznajoma spoglądała bezpośrednio na nią. Stała spokojnie, obojętna i wyprana z jakichkolwiek emocji. Po prostu wpatrywała się w Angel, co prawda nad nią górując, ale w żaden sposób nie sugerując zachowaniem tego, że mogłaby chcieć ją skrzywdzić. Nie wyglądała na zaskoczoną czy choćby urażoną tym, w jaki sposób została potraktowana, jakby to, że inni instynktownie starali się przed nią uciec, było dla niej najzupełniej naturalne.
Angel tkwiła w bezruchu, niemalże spazmatycznie łapiąc oddech. Miała wrażenie, że minęła cała wieczność, zanim lęk ustąpił, a emocje opadły, pozwalając jej odetchnąć. Nie rozluźniła się, wciąż nieufna, ale zdołała wyprostować i spojrzeć na stojącą przed nią kobietę w bardziej świadomy, spokojniejszy sposób. Raz jeszcze z uwaga zmierzyła istotę wzrokiem, mimochodem zauważając, że dla odmiany jej włosy były całkowicie białe – nie siwe czy srebrzyste, ale pozbawione kolorów. Ona cała taka była: po prostu bezbarwna.
Nie, to nie tak, uświadomiła sobie Angel, wciąż oszołomiona. W głowie wciąż miała przede wszystkim mętlik. Wygląda jak… w negatywie.
Zamrugała nieco nieprzytomnie, zaskoczona trafnością tego wniosku. Co prawda to wydawało się co najmniej nienaturalne, ale im dłużej nad tym myślała, tym sensowniejsze jej się wydawało. Odwrócone kolory – czerń i biel w odwrotnych proporcjach. Nigdy wcześniej nie spotkała się z czymś takim, ale kiedy pierwszy szok minął, a emocje zaczęły opadać, zaczęła żałować swojej gwałtownej reakcji.
Spróbowała się podnieść, wciąż uważnie obserwując kobietę przed sobą. Nawet nie drgnęła, spokojna i obojętna, w żaden sposób nie sugerując, że miała ochotę się na Angel rzucić. Dlaczego by miała? Pomogła mi!, warknęła na siebie w duchu, przez dłuższą chwilę świadoma wyłącznie narastających wyrzutów sumienia. Poczuła, że palą ją policzki, więc w pośpiechu uciekła wzrokiem w bok, w końcu przestając się wgapiać w milczącą nieznajomą.
– D-dziękuję – wykrztusiła z trudem.
Głos nieznacznie jej zadrżał, tak cicho, że ledwo mogła samą siebie zrozumieć. Coś ścisnęło ją w gardle, więc przełknęła, próbując oczyścić gardło. Czuła, że kobieta wciąż ją obserwowała, ale nie miała odwagi choćby na nią spojrzeć. Nie ufała sobie na tyle, by pozwolić sobie choćby zerknąć.
Cisza. Żadnej odpowiedzi, choćby prychnięcia albo czegokolwiek, co zasugerowałoby, że nieznajoma w ogóle ją usłyszała. Angel poruszyła się niespokojnie, coraz bardziej speszona. Miała ochotę odwrócić się na pięcie i uciec, gotowa przysiąc, że nawet gdyby się do tego posunęła, istota w żaden sposób by na to nie zareagowała.
Nerwowo przygryzła dolną wargę, krzywiąc się, gdy w ustach poczuła metaliczny posmak krwi. Nie mogła sobie na to pozwolić.
– Powiedziałam… – zaczęła z wahaniem, tym razem usiłując mówić głośniej.
Nie miała okazji, żeby dokończyć.
– Słyszałam.
Głos nieznajomej brzmiał najzupełniej normalnie, pomijając pobrzmiewającą w nim obojętność. Co więcej, to był ten sam, który usłyszała, zanim prawie zleciała ze schodów. Chociaż mogła się tego spodziewać, w jednej chwili poczuła się jeszcze bardziej zdezorientowana.
Mimo obaw, z wolna uniosła głowę. Mimowolnie spięła się, wciąż zszokowana innością stojącej przed nią istoty. Nie ruszyła się nawet o milimetr, nadal tkwiąc w tym samym miejscu i obojętnie spoglądając przed siebie. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, a przynajmniej Angel nie była w stanie niczego z niej wyczytać, wciąż wytrącona z równowagi zarówno nienaturalnymi kolorami, jak i niepokojącym wyglądem intensywnie czarnych oczu.
Milczała, gorączkowo zastanawiając nad tym, co powinna zrobić. Zaczęła niespokojnie kołysać się to w przód, to znów w tył, przez krótką chwilę mając ochotę zacząć niespokojnie krążyć. Stanie w miejscu w jednej chwili przeistoczyło się w wyzwanie równie trudne, co i próba ignorowania nieludzkiego wyglądu nieznajomej kobiety.
– Kim jesteś? – zapytała wprost.
To było pierwsze pytanie, które przyszło jej na myśli. Z jakiegoś powodu nie potrafiła tak po prostu odejść, chociaż czuła, że by mogła. Sęk w tym, że nie chciała. W gruncie rzeczy sama nie była pewna, co takiego powinna czuć, o własnych pragnieniach nie wspominając. Coś przyciągnęło ją do tego miejsca, z kolei teraz miała przed sobą kogoś, kto z równym powodzeniem mógłby okazać się wytworem jej wyobraźni. Właśnie wtedy w głowie Angel pojawiła się myśl, że miała przed sobą kogoś, kto tak naprawdę nie istniał. Możliwe, że po długich godzinach błądzenia po lesie, w końcu zmęczenie i nadmiar emocji zrobiły swoje, popychając ją na sam skraj szaleństwa.
Kolejny raz odpowiedziała jej cisza. Nieznajoma tylko wpatrywała się w nią pustym wzrokiem, wciąż obojętna. Stała w całkowitym bezruchu, pomijając unoszenie i opadanie klatki piersiowej w rytm oddechu. Coś w tym widoku sprawiło, że Angel poczuła się odrobinę pewniej, przynajmniej mając dowód na to, że kobieta musiała być żywa.
– To ty wcześniej podążałaś za mną w lesie? – drążyła, nie będąc w stanie znieść przeciągającego się milczenia. Niepewnie zrobiła krok naprzód, nieznacznie skracając dzielącą ją od nieznajomej odległość. – Czy ty…?
– Nie.
Angel stłumiła sfrustrowany jęk. To nie była żadna odpowiedź, a przynajmniej nie taka, jakiej mogłaby oczekiwać. W jednej chwili lęk ustąpił miejsca irytacji, dodatkowo potęgowanej lakonicznością kolejnych odpowiedzi. Przez krótką chwilę miała ochotę do kobiety podejść i porządnie nią potrząsnąć, prosząc przy tym o to, żeby przestała z nią igrać.
Gwałtownie zaczerpnęła powietrza, próbując wyrównać oddech i jakkolwiek się uspokoić. Przez myśl przeszło jej, że pytania, które zadawała, mogły najzwyczajniej w świecie nie mieć sensu. Czy tak było? Nie potrafiła tego stwierdzić. Pamiętała za to męski głos, który wciąż majaczył gdzieś w jej głowie. Łagodny szept, który czegoś od niej oczekiwał i…
W pośpiechu odrzuciła od siebie niechciane myśli, chcąc skoncentrować się na tym, co działo się wokół niej.
– Więc kim jesteś? – zaczęła raz jeszcze – Dlaczego mi nie odpowiadasz?!
Samą siebie zaskoczyła tym, że podniosła głos. Natychmiast zacisnęła usta, ponownie milknąc. Z obawą spojrzała na kobietę przed sobą, oczekując, że ta w końcu zdobędzie się na jakąkolwiek reakcję, jednak nic podobnego nie miało miejsca.
Angel jęknęła, tym razem aż wzdrygając się przez nadmiar emocji.
– Przestań! – wyrwało jej się.
Brwi nieznajomej powędrowały ku górze. Wyraz twarzy nie zmienił się, a może to ona nie była w stanie dostrzec niczego w nieludzkiej twarzy i spojrzeniu pary intensywnie czarnych oczu.
– To nie jest istotne – oznajmiła w końcu kobieta. Kolejny raz wydała się Angel obojętna, wręcz znudzona.
– Kim jesteś? – zniecierpliwiła się.
Istota wzruszyła ramionami.
– Nikim.
Mniej więcej wtedy Angel doszła do wniosku, że na domiar złego jednak trafi ją szlag. Tym razem gniew był o wiele bardziej wyrazisty i silniejszy, niż gdy Shadow wytrącił ją z równowagi, tak po prostu stwierdzając, że gdzieś w okolicy znajdowało się miasto.
– Co tutaj robisz? – nie dawała za wygraną. Zrobiła krok naprzód, mimo obaw spoglądając swojej rozmówczyni prosto w oczy.
– Nic wartego uwagi.
– Więc dlaczego mi pomogłaś? – obruszyła się, chociaż czuła, że ta rozmowa prowadziła donikąd. – To miejsce…
– Również nie jest warte uwagi – przerwała kobiet. Na dłuższą chwilę zamilkła, jakby się nad czymś wahając. Jej spojrzenie wciąż było skupione na Angel. – Na dole niczego nie ma.
– Skąd mogę wiedzieć, skoro nie pozwalasz mi sprawdzić.
Nie odpowiedziała. W zamian ledwo zauważalnie potrząsnęła głową.
– Na dole niczego nie ma – powtórzyła z uporem. – Na tym świecie niczego nie ma – dodała łagodnie.
Coś w tych słowach sprawiło, że włoski na ramionach i karku Angel jak na zawołanie uniosły się ku górze. Momentalnie zrobiło jej się zimno, zaraz też zapragnęła wycofać się, zaniepokojona tym, jak blisko tej kobiety się znalazła.
– Posłuchaj… – Przełknęła z trudem. Ucisk w gardle przybrał na sile. – Muszę dotrzeć do miasta. Jest ktoś, kogo chcę znaleźć.
– Więc idź – odpowiedziała bez wahania kobieta. – Skoro masz cel, dlaczego tkwisz tutaj?
Angel puściła jej pytanie mimo uszu. Nie miała pojęcia, co myśleć o słowa i zachowaniu kobiety, ale czuła się tak, jakby za moment miała dostać przez nią szału. Jakby tego było mało, uprzytomniła sobie, że taki stan na swój sposób jej odpowiadał. Wydawał się dobry, a przy tym o wiele bardziej prawdziwy niż wszystko inne. Była zła i naprawdę to czuła, choć jeden raz nie mając wrażenia, że wszelakie bodźce dochodziły do niej jakby zza grubej szyby. Co ważniejsze, w końcu przestała się bać – choćby i na chwilę, ale na dobry początek musiało wystarczyć.
Raz jeszcze zmierzyła nieznajomą wzrokiem. Ta obojętność raz po raz wytrącała ją z równowagi, bynajmniej nie dlatego, że zachowanie kobiety było irytujące.
Najgorsze w tym wszystkim wydało się Angel to, że przez całe tygodnie zachowywała się podobnie.
– Kim… jesteś? – zaryzykowała, chociaż nagle zwątpiła w to, czy chciała poznać odpowiedź.
Istota drgnęła, jakby wyczuła zmianę w jej postawie i tonie. Angel była gotowa przysiąc, że przez jej twarzy przemknął cień, chociaż trudno było to jednoznacznie stwierdzić.
– Może nikim – stwierdziła beznamiętnym tonem. – A może negatywem.
W tamtej chwili serce podeszło dziewczynie aż do gardła. Podobna myśl przyszła jej do głowy, ale niemożliwym było, żeby ta istota mogła ją poznać. Przynajmniej w tamtej chwili nie chciała przyjąć takiej możliwości do świadomości.
To się nie dzieje. Nie jest możliwe…
Tkwiły naprzeciwko siebie, uważnie mierząc się wzrokiem. Cała pewność siebie, którą przez moment czuła Angel, zniknęła równie nagle, co wcześniej się pojawiła.
Chociaż nie sądziła, że to w ogóle możliwe, na ustach nieznajomej pojawił się blady uśmiech.
– Szukałaś miasta, więc idź. Nie wątpię, że Bloodwell na ciebie czeka – powiedziała, jak gdyby nigdy nic przerywając milczenie. – To – wymownie zerknęła na schody – nie jest miejsce, w którym chcesz się znaleźć.
W pierwszym odruchu miała ochotę zaprotestować albo zacząć wypytywać, ale nie zrobiła tego. Dla pewności odsunęła się od schodów, z obawą spoglądając w ziejącą ciemność, w którą prowadziły.
– Znasz Bloodwell? – zapytała w zamian.
– Znam lepiej niż ona mnie – oznajmiła istota, ale bez większego przekonania. – A może i nie?
Angel zacisnęła usta.
– A kogoś imieniem Shadow? – odezwała się ponownie, chociaż kolejne słowa z trudem przechodziły jej przez usta. Z obawą powiodła wzrokiem dookoła, niemalże spodziewając się dostrzec gdzieś w pobliżu postać w czarnej pelerynie i o lśniących, intensywnie zielonych oczach. – Słyszałaś o nim?
– Nie sądzę, żebym powiedziała ci więcej, niż sama w tej chwili wiesz.
A skąd, do cholery, możesz wiedzieć, co takiego wiem?!
Nie doczekała się odpowiedzi. Samej sobie nie potrafiła odpowiedzieć czy to dobrze, czy może wręcz przeciwnie.
– To nie jest… – zaczęła, ale zaraz urwała, widząc jak kobieta odwraca się na pięcie, bezszelestnie oddalając w swoją stronę. W tamtej chwili aż nadto przypominała Angel ducha. – Poczekaj! Porozmawiaj ze mną, bo…
– Nie jestem kimś, z kim mogłabyś się targować – odparł obojętnym tonem negatyw. – Ze mnie już i tak nie pozostało nic. Z tego świata również… A może? – Nagle zatrzymała się, wciąż zwrócona do Angel plecami. Lekko wzruszyła ramionami, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. – Ten świat jest pusty i to od dawien dawna. Nie wierzę w to, by dało się coś z tym zrobić, nieważne jak bardzo Bloodwell by tego chciała.
– Ale…
– Ja już skończyłam – ucięła kobieta. Do jej głosu po raz pierwszy wkradła się stanowczość. – Nie zawracajcie sobie mną głowy. Wystarczy, byś spojrzała na niebo – dodała, dla pokreślenia swoich słów unosząc głowę. – Każdy impas kiedyś się kończy. A wtedy… Przecież prędzej czy później i tak w końcu nadejdzie północ, prawda?
Wraz z tymi słowami, nie czekając nawet na odpowiedź albo jakąkolwiek reakcję ze strony Angel, po prostu odeszła.
Hm… Po prostu to tutaj zostawię, okej? :D Nie pytajcie o wyjaśnienia, bo nie chcę nic obiecywać. Ale na spekulacje zawsze jestem gotowa, więc śmiało – zwłaszcza że dopiero teraz pojawił się cały komplet postaci. Czy tym coś rozjaśniłam? Szczerze wątpię, ale za to ładnie (w moim przekonaniu) zamknęłam fazę trzecią. „Targowanie się” dobiegło końca.
Dziękuję za obecność i komentarze, to bardzo motywuje. ^^ Na razie Was z tym zostawiam i do napisania!

1 komentarz:

  1. "Na razie Was z tym zostawiam..." Ty chyba nie wiesz, z czym nie zostawiasz, potworze! Jestem w stanie przedzawałowym, w zaawansowanej depresji, delirium, nerwicy i jestem więcej niż pewna, że psychoza również zaczyna pukać do mych drzwi. Chcę więc, żebyś wiedziała, że jeśli nie przeżyję do rana, to jest Twoja wina. Na priv prześlę dane do przelewu. Weźże oddaj mi chociaż za trumnę.

    Nie no, żarty na bok. Trzeba przyznać - to jeden z lepszych rozdziałów. Czytałam z zapartym tchem, a kiedy natrafiłam na ostatnią kropkę, wcale nie udało mi się odetchnąć z ulgą. Najpierw puściłam wiązankę pod twoim adresem :)))

    "– Kim jesteś? – zniecierpliwiła się.
    Istota wzruszyła ramionami.
    – Nikim."

    No kocham. Nie ma to jak rozdział rozwiązujący całą masę moich problemów, leczący trądzik i takie tam pierdoły... Ach ta Twoja konkretność, Ness. Jak cudownie, że nie owijasz w bawełnę, nie bawisz się z czytelnikami, nikogo nie zwodzisz...

    Zaraz wracam, idę powalić głową w ścianę.

    Wróciłam, ale wcale nie jest mi lepiej. Rozdział był cudowny, wniósł nieco świeżości do przemyśleń Angel.. ale jednocześnie namnożył wątpliwości, których i tak posiadałam od cholery. Chcę czytać dalej ale jednocześnie nie chcę. Czy to normalne?

    Chyba muszę się z tym przespać. BD jest cudowne, ale nie na trzeźwo. I zdecydowanie należy je sobie dawkować, bo w innym przypadku zawał murowany.

    Mimo wszystko podziwiam i wielbię,
    Klaudia xo

    OdpowiedzUsuń