26 grudnia 2018

Rozdział XX


Trwanie w ciszy wydało się jej co najmniej niepokojące. Podążała za dziewczynką, ale choć nie miała poczucia, by mała jakkolwiek jej zagrażała, Angel i tak czuła się nieswojo. Przyłapywała się na tym, że raz po raz z obawą rozglądała się dookoła, w ciemnościach oczekując się wypatrzeć coś, co by ją zaniepokoiło. Jak na ironię najbardziej przerażała ją właśnie pustka – napierająca ze wszystkich stron i tak bardzo nienaturalna.
Mocno ściskała dłoń dziecka, z trudem kontrolując siłę. W gruncie rzeczy sama nie była w stanie stwierdzić, czy w ten sposób chciała zapewnić małej bezpieczeństwo, czy może poczuć się choć odrobinę pewniej. To było głupie – oczekiwać czegoś od istoty, którą z założenia powinna chronić, ale uczucie to okazało się silniejsze od niej. Już niczego nie rozumiała, a towarzyszące jej niemalże na każdym kroku napięcie, dodatkowo pogarszało sytuację.
Z powątpiewaniem spojrzała na małą, ta jednak nie wyglądała na zaniepokojoną. Wręcz przeciwnie – wciąż uśmiechała się promiennie, niezrażona nawet tym, że Angel swoim uściskiem dosłownie miażdżyła jej palce. Jakby tego było mało, pewnym krokiem szła przed siebie, sprawiając wrażenie kogoś, kto doskonale wie, co robi. Najwyraźniej znała miasto, a przynajmniej doskonale zdawała sobie sprawę z tego, gdzie powinny się udać.
– Nikogo tutaj nie ma… – zaczęła z wahaniem, nie mogąc się powstrzymać.
Zacisnęła usta, zaniepokojona tym, jak nienaturalnie głośno i niewłaściwie zabrzmiał jej głos. Instynktownie próbowała szeptać, ale to niewiele pomogło. Tylko cisza wydawała się właściwa, choć i z tym Angel nie była w stanie przejść do porządku dziennego.
– Dowiesz się wszystkiego na miejscu – oznajmiła z przekonaniem dziewczynka. – Lepiej, żeby nikt nie usłyszał, kiedy będziemy rozmawiać.
Serce Angel zabiło mocniej w odpowiedzi na te słowa. „Zwłaszcza Shadow?” – cisnęło jej się na usta, ale w porę ugryzła się w język. Te słowa i tak nie byłby w stanie przejść jej przez usta, zbyt niepokojące i abstrakcyjne, by mogła sobie na nie pozwolić.
Wszystko było nie tak. Szła przed siebie, posłusznie krocząc za dziewczynką, ale również wtedy nie czuła się pewniej. Wręcz przeciwnie – z każdą kolejną sekundą nabierała pewności, że nieświadomie wkroczyła w sam środek czegoś, czego nie tylko nie rozumiała, ale przede wszystkim nie chciała pojąc. Już opuszczając dom, wiedziała, że zdecydowała się na coś, co będzie miało swoje konsekwencje. Sęk w tym, że wtedy nie zdawała sobie sprawy z tego, jak poważne mogły się one okazać.
Pustka na ulicach nie dawała jej spokoju. Nie mogła powstrzymać się przed machinalnym porównywaniem tego, jak zmieniło się miasto od chwili, gdy widziała je po raz ostatni. Myślała o Shadow, Bloodwell i rozmowie, która podsyciła już i tak odczuwane od jakiegoś czasu wątpliwości. Również słowa dziewczynki na temat płaczącego anioła, nie dawały Angel spokoju. Co to oznaczało? I dlaczego sama myśl o fontannie w środku miasta wzbudzała w niej tak wiele emocji – zwłaszcza podekscytowanie?
Pokręciła głową, ale to niewiele pomogło. Wciąż czuła się rozbita, wręcz trzęsąc od nadmiaru doświadczeń. Pragnęła porozmawiać z Bloodwell, ale jednocześnie coś w tej perspektywie przyprawiało ją o dreszcze. Wahała się nad tym już wcześniej, a w tamtej chwili wątpliwości wróciły, tak jak i strach, który towarzyszył jej, gdy na oślep biegła w głąb gęstwiny, gotowa przysiąc, że goniło ją coś skrytego w mroku. Już niczego nie była pewna, bezskutecznie próbując określić, komu i w jakim stopniu powinna zaufać. Słowa Shadowa wciąż były gdzieś w jej pamięci i choć nie ufała temu mężczyźnie w nawet niewielkim stopniu, nie była w stanie ot tak odciąć się od wszystkiego, co powiedział i zrobił.
Angel z powątpiewaniem spojrzała na prowadzącą ją dziewczynkę. Gdyby miała wybierać, komu ufała najbardziej, bez chwili wahania wskazałaby na dziecko. Z drugiej strony, coś w tym miejscu niezmiennie wzbudzało w niej wątpliwości, a to nie wróżyło dobrze. W gruncie rzeczy czuła, że była zdana sama na siebie. W świecie, w którym otaczało ją tak wiele dziwnych, trudnych do opisania prostymi słowami istot, zaufanie stawało się towarem deficytowym. Nie wyobrażała sobie, że po raz kolejny miałaby naiwnie podążać tylko za jedną osobą, licząc na to, że ta uchroni ją przed koniecznością podejmowania samodzielnych decyzji.
Być może o to chodziło. Bała się konsekwencji, więc próbowała zrzucić je na kogoś innego. Sęk w tym, że takie postępowanie na dłuższą metę prowadziło donikąd.
Ostatnim razem nie miała okazji rozejrzeć się po mieście. Tak naprawdę nie chciała, zbytnio oszołomiona panującą dookoła atmosferą niepokoju i tymi wszystkimi, podejrzanie milczącymi ludźmi. W efekcie poczuła się co najmniej osaczona, gdy jej mała towarzyszka poprowadziła ją w labirynt bocznych, równie opustoszałych uliczek. Ze wszystkich stron napierała cisza i szarość, składające się na królującą w całej okolicy pustkę. Dokładnie ta zresztą wypełniała Angel, sprawiając, że dziewczyna zaczęła niespokojnie drżeć, coraz bardziej kurczowo ściskając dłoń prowadzącego ją dziecka. Chciała coś zmienić, w duchu raz po raz powtarzając sobie, że to ona powinna być tą silną, by ochronić małą, ale nie potrafiła się na to zdobyć. Jeśli miała być ze sobą szczera, to w rzeczywistości wciąż postrzegała dziewczynkę jako kogoś, kto miał szansę zapewnić jej bezpieczeństwo.
Jestem beznadziejna…
Spuściła wzrok. Coś w tej myśli sprawiło, że poczuła nieprzyjemny, a przy tym dziwnie znajomy uścisk w gardle. Weź się w garść!, nakazała sobie stanowczo, ale te słowa zabrzmiały pusto i nie były w stanie przysłonić poczucia beznadziejności, które nagle wypełniło Angel. Przez moment poczuła się niemalże jak w lesie, gdy kuliła się na leśnej ściółce, mimo usilnych starań nie będąc w stanie dłużej walczyć.
– Hej…
Zamrugała nieprzytomnie, słysząc łagodny, pogodny głos. Nie zarejestrowała momentu, w którym się zatrzymała, a tym bardziej pozwoliła na to, by dziewczynka oswobodziła dłoń z jej uścisku. Tym bardziej nie zorientowała się, kiedy dziecko przesunęło się na tyle, by w najzupełniej naturalnym geście otoczyć ją ramionami. Chociaż mała sięgała zaledwie do biodra, nie przeszkadzało jej to w mocnym przywarciu do Angel. Dziewczyna z wahaniem spojrzała na czubek głowy, po chwili decydując się wpleść palce w ciemne włosy dziecka. Pogłaskała ją niepewnie, wciąż dziwnie drżąca i oszołomiona, choć coś w geście, na który zdecydowała się dziewczynka, mimo wszystko sprawiło, że poczuła się lepiej. Bijące od drobnego ciałka ciepło wydawało się kojące, zresztą jak i poczucie, że może jednak był ktoś, dla kogo była ważna – i to na tyle, by mimo obaw móc obdarzyć tę osóbkę zaufaniem.
– Dzięki – mruknęła, wysilając się na blady uśmiech.
Dziewczynka zadarła głowę na tyle, by móc spojrzeć swojej towarzyszce w oczy. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, Angel poczuła się co najmniej winna temu, że to akurat dziecko musiało robić wszystko, byleby ją pocieszyć.
– Już ci lepiej? – zapytała mała, uśmiechając się promiennie. Jej oczy zabłysły, gdy zauważyła, że dziewczyna skinęła głowa. – Więc się uśmiechnij. Nigdy tego przy mnie nie zrobiłaś…
– Ja…
Uniosła brwi. Czy to była prawda? Próbowała sobie przypomnieć, czy uśmiechała się choć raz od chwili, w której wylądowała w tym świecie, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Pamiętała obojętność, strach, a – zwłaszcza w ostatnim czasie – również gniew, jednak nie radość. Nie taką prawdziwą, choć przez moment czuła się naprawdę pewna siebie, gdy zdołała wymknąć się z domu Shadowa. Tyle że to wciąż nie było czymś, czego najwyraźniej oczekiwała dziewczynka. W gruncie rzeczy Angel nie miała pewności, czy potrafiła zdobyć się na coś tak szczerego i beztroskiego zarazem. Jak miałaby, skoro nic nie było takie, jakie z założenia powinno?
Z uporem milczała, gorączkowo szukając odpowiednich słów. Chciała się wytłumaczyć albo powiedzieć coś na tyle neutralnego i satysfakcjonującego zarazem, by odwrócić uwagę dziecka, jednak nic nie przychodziło jej do głowy. Znów była tylko pustka – to i swego rodzaju frustracja, której Angel w żadne sposób nie potrafiła wyjaśnić. Nie miała pewności, dlaczego w ogóle miałaby tłumaczyć się przed dzieckiem, ale nie potrafiła pozostać obojętna, zwłaszcza gdy mała spoglądała na nią w ten przenikliwy, wręcz wyczekujący sposób.
Ostatecznie nie powiedziała niczego. W zamian przymusiła się do tego, by unieść kąciki ust – tylko nieznacznie, czując się przy tym tak, jakby robiła coś co najmniej naturalnego. Wiedziała przecież, jak powinien wyglądać uśmiech, prawda? Widywała go u Shadowa, co prawda w tej niepokojącej, nieco cynicznej wersji, ale jednak. Co więcej, miała okazję doświadczyć go, gdy zobaczyła ją ta dziewczynka. Ten był szczery, cudownie niewinny i tak promienny, że nawet Angel poczuła się lepiej, gotowa przysiąc, że nagle zrobiło jej się lżej na duszy. Bijące od tego małego ciałka ciepło było czymś więcej niż tylko efektem biologicznych procesów i krążącej w żyłach dziecka krwi.
Na moment zamarła, wciąż robiąc wszystko, by się uśmiechać. Spojrzała na dziewczynkę, ale wyraz jej twarzy się nie zmienił – a przynajmniej nie w taki sposób, jakiego spodziewała się Angel. Zamiast ulgi, doszukała się w spojrzeniu małej przede wszystkim zmartwienia. Zaraz po tym ta westchnęła przeciągle, po czym skinęła głową, jakby przyjmując do wiadomości coś, czego od samego początku się spodziewała.
– W porządku – powiedziała cicho, odsuwając się. Jej palce znów zacisnęły się wokół dłoni Angel. – Kiedyś cię nauczę. Zobaczysz.
– Niby czego? – wyrwało jej się.
Z tym, że przecież znała odpowiedź. Pobłażliwe spojrzenie, którego doczekała się ze strony swojej małej towarzyszki, jedynie utwierdziło ją w tym przekonaniu.
– Uśmiechać się – oznajmiła z przekonaniem dziewczynka. – Kiedy tylko mi na to pozwolisz… Nieważne co mówią, ja i tak wierzę, że kiedyś wszystko wróci do normy. Zwłaszcza że tutaj jesteś.
A co mówią? I kto…?, pomyślała w oszołomieniu.
Cisza, która nagle zapanowała między nimi, wydała się Angel jeszcze trudniejsza do zniesienia. Chociaż na usta cisnęły jej się dość konkretne, dające jej się we znaki pytania, nie odezwała się nawet słowem, zdolna co najwyżej znów podążać za dziewczynką. Była gotowa przysiąc, że milczeniem rozczarowała małą, ale nawet jeśli tak było, ta nie dała niczego po sobie poznać. Wciąż się uśmiechała, po prostu prowadząc Angel za rękę i jak gdyby nigdy nic podskakując przy każdym kroku.
Angel z niedowierzaniem potrząsnęła głową. Czuła, że coś jej umykało, ale nie potrafiła stwierdzić do i dlaczego. Znów była zdezorientowana i pełna wątpliwości, zdolna co najwyżej zgadywać, skąd brały się te wszystkie uczucia. Już nawet nie próbowała wysilać się na uśmiech, aż nazbyt dobrze rozumiejąc, że szło jej to – najdelikatniej rzecz ujmując – marnie. Słowa dziewczynki mówiły same za siebie, choć zarazem wciąż brzmiały jak niezrozumiały bełkot, równie dwuznaczne i niezrozumiałe, co i większość wypowiedzi Shadowa.
Dlaczego wszyscy wokół wciąż musieli jej to robić? Mówili o rzeczach, które wydawały się istotne, choć Angel nie potrafiła ich zrozumieć. Wciąż się gubiła, próbując doszukiwać sensu tam, gdzie go nie było. Tak przynajmniej się czuła, coraz bardziej sfrustrowana i zmęczona niekończącą się walką z wiatrakami. Za każdym razem czuła się tak, jakby wracała do punktu wyjścia, stojąc przed perspektywą zaczęcia wszystkiego od początku. Znów i znów, bo niezależnie od działania, które podejmowała, niezmiennie kończyła w tym samym miejscu. To jedynie potęgowało niemoc, a jakby tego było mało…
Jak w takim razie miała się uśmiechać? Nie sądziła, by dziewczynka zdołała to zrozumieć, więc nie dręczyła jej sensownymi argumentami, woląc zachować je dla siebie. Nie pamiętała, jak to było czuć się w tak beztroski sposób, spoglądając na świat przez różowe okulary. Dzieciństwo przeminęło, na dodatek wystarczająco dawno temu, by Angel nie miała szansy sobie go przypomnieć. Zresztą nie miała nawet pewności, czy wracanie do tych wspomnień byłoby dobrym pomysłem. Skoro – co zasugerował jej Shadow – w którymś momencie zdecydowała się zakończyć swoje życie, musiała mieć jakiś powód. Nie wykluczała, że zaczęło się już na etapie, przy którym o dorosłości nie powinna mieć jeszcze pojęcia.
W pośpiechu odrzuciła od siebie niechciane myśli. Przyszło jej to wręcz przerażająco łatwo, zwłaszcza że już miała w tym wprawę. Ucieczka od samego początku była czymś, co przychodziło jej naturalnie. Wiedziała, że to niewłaściwe, a tym bardziej prowadziło donikąd, ale mimo wszystko…
Chwilami niczego już nie rozumiała.
Nie miała pojęcia, jakim cudem wciąż udawało jej się wierzyć, że rozmowa z Bloodwell w cudowny sposób mogłaby rozwiązać wszelakie problemy.
~*~
Nie rozmawiały więcej, tym razem bez większych przeszkód docierając do celu. Angel nie miała pewności, czego tak naprawdę spodziewała się po miejscu, do którego prowadziła ją dziewczynka. Podświadomie oczekiwała czegoś, co choć trochę wyróżniałoby się na tle opustoszałego, pogrążonego w grobowej ciszy miasta. Wypatrywała pośród szarości czegoś nietypowego – przebłysku światła bądź koloru. Mając w pamięci oszałamiająco piękny wygląd Bloodwell, nie byłaby zaskoczona widokiem jakiejś okazałej rezydencji, pałacu czy czegokolwiek, co świadczyłoby o pozycji, którą zajmowała kobieta. Przynajmniej tyle zdążyła zapamiętać z wywodu Shadowa, kiedy ten zasugerował, że kobieta nie tylko mogłaby być niebezpieczna, ale przede wszystkim dzierżyć władze.
Rozpamiętując spotkanie tej dwójki na placu, Angel czuła, że oboje zajmowali podobną pozycję. Pomijając dziwną postać, którą spotkała przy ruinach, których ostatecznie nie udało jej się zwiedzić, to właśnie Shadow i Bloodwell jawili jej się jako najbardziej charakterystyczne, zapadające w pamięć postacie. Mieli w sobie coś, co ich wyróżniało – rodzaj charyzmy, choć trudno było określić, czy w ich przypadku cechę tę można było uznać za zaletę. W jakimś stopniu szczerze w to wątpiła.
Bardziej od tego jednak przerażało ją, że z łatwością mogła wyobrazić sobie jak konflikt między jej dotychczasowym opiekunem a lodowata pięknością się zaognia, a później przeistacza w coś więcej.
Wzdrygnęła się, nagle zaniepokojona. Znów pomyślała o zagniewanym Shadowie i momencie, w którym uprzytomniła sobie, że mężczyzna wyglądał na kogoś, kto z powodzeniem mógłby odebrać innej osobie życie. Gdy się nad tym zastanowiła, również Bloodwell wydała jej się do tego zdolna. Dla Angel brzmiało to co najmniej abstrakcyjnie – morderstwo, sama myśl o posunięciu się aż tak daleko… – ale z drugiej strony… Dobry Boże, to miejsce samo w sobie wyglądało na takie, które aż za dobrze znało obecność śmierci. Angel była wręcz skłonna stwierdzić, że ta odgrywała kluczową rolę.
Może to oznaczało, że nie była Boga, ale właśnie to – ostateczni koniec…
– Jesteśmy na miejscu.
Z wrażenia omal nie potknęła się o własne nogi. Przez moment poczuła się, jakby ktoś z całej siły zdzielił ją po głowie, skutecznie wytrącając z równowagi. W roztargnieniu spojrzała na towarzyszącą jej dziewczynkę, myślami wciąż będąc przy niepokojących, coraz bardziej niespójnych myślach. W którymś momencie zatraciła się w tym wszystkim na tyle, by zapomnieć o marszu, swojej małej towarzyszce i tym, że ta prowadziła ją do dość konkretnej osoby. Jakby tego było mało, Angel nagle zwątpiła, czy oby na pewno chciała spotkać się z Bloodwell.
– Na miejscu? – powtórzyła tępo, wymownie rozglądając się dookoła.
Jej spojrzenie obojętnie przesunęło się po kolejnych, całkowicie monotonnych budynkach. Miała wrażenie, że dziewczynka zatrzymała się w nie wyróżniającej się niczym szczególnym części miasta. Równie dobrze mogły na oślep spacerować przez jakiś czas, a później przystanąć przy pierwszej lepszej kamieniczce. Angel zawahała się, w równym stopniu oszołomiona, co i rozczarowana, gdy dotarło do niej, że nawet mimo najlepszych intencji, mała najpewniej nie była w stanie jej pomóc. Dziewczyna nie potrafiła być na nią zła, ale i tak zawahała się, z trudem powstrzymując grymas. Czuła, że powinna coś powiedzieć, ale z uporem milczała, gorączkowo zastanawiając nad tym, w jaki sposób zwrócić się do dziecka i przy okazji nie sprawić mu przykrości.
Zanim zdążyła podjąć jakąkolwiek decyzję, mała uśmiechnęła się i energicznie pokiwała głowa.
– Aha. To tutaj – wyjaśniła, wskazując na kamieniczkę, przed którą przystanęły. – Musimy wejść na górę.
– Kochanie… – zaczęła łagodnie, ale nie było dane jej dokończyć.
– Wiem, że mi nie wierzysz – stwierdziła ze spokojem dziewczyna. Te słowa wystarczyły, by wprawić Angel w jeszcze większe oszołomienie. Otworzyła usta, gotowa zaprotestować, jednak nie miała po temu okazji. – Przyzwyczaiłam się. Mało kto słucha dzieci.
Ostatnie słowa zdecydowanie nie zabrzmiały jak coś, co mogłoby zostać wypowiedziane przez kilkulatkę – i to pomimo pogodnego tonu, promiennego uśmiechu i swobody, z jaką dziewczynka wypowiedziała te słowa. To też wystarczyło, by Angel spojrzała na nią inaczej, we wpatrujących się w nią ufnie oczach dostrzegając coś, co wcześniej jej umykało.
Świadomość.
Takie spojrzenie równie dobrze mogłaby posłać jej dorosła, doświadczona osoba. Dziewczyna zamarła, przez dłuższą chwilę zdolna co najwyżej tkwić w miejscu i próbować zrozumieć, co właściwie próbowała przekazać jej dziewczynka. Ostatecznie uciekła wzrokiem gdzieś w bok, w milczeniu przypatrując niczym niewyróżniającej kamieniczce.
Mało kto słucha dzieci, powtórzyła w myślach, bezwiednie robiąc krok ku wejściu.
– Powinnyśmy się pośpieszyć – oznajmiła jak gdyby nigdy nic. To były pierwsze słowa, które przyszły jej do głowy. Co więcej, po wypowiedzeniu ich poczuła się o wiele lepiej.
Czuła, że dziecko wciąż ją obserwowało, ale nie potrafiła zmusić się do przeniesienia na nie wzorku. Całą uwagę skupiała wyłącznie na drzwiach, wciąż spięta i pełna wątpliwości. Palce zacisnęła na klamce, przy okazji zauważając, że drżały jej ręce. Spróbowała nad sobą zapanować, ale przyszło jej to z trudem.
Nie była pewna, co tak naprawdę poczuła, gdy wejście stanęło przed nią otworem, gdy tylko nacisnęła klamkę.
– Powiedziałaś, że mamy iść na górę…? – zaczęła, ale nie doczekała się odpowiedzi.
Tym razem odwróciła się, po czym zamarła, uprzytomniając sobie, że była sama. Po dziewczynce nie było nawet śladu, a przynajmniej do takiego wniosku od razu doszła Angel. Wycofała się, niespokojnie wodząc wzrokiem na prawo i lewo, ale prawda była taka, że od samego początku wiedziała, że nigdzie w pobliżu nie znajdzie swojej małej towarzyszki.
Ucisk w gardle przybrał na sile. Gwałtownie zaczerpnęła powietrza do płuc, krzywiąc się w odpowiedzi na nieprzyjemną gulę w gardle. Zepsułam! Znów wszystko zepsułam!, pomyślała w panice, po czym gniewnie zamrugała, gdy pod powiekami poczuła pieczenie. Nerwowym ruchem otarła oczy, nie chcąc pozwolić sobie na płacz, choć prawda była taka, że znów nabrała ochoty, by osunąć się na kolana i nigdzie nie ruszać.
Miała wrażenie, że minęła cała wieczność, zanim opanowała się na tyle, by podjąć sensowną decyzję. Wciąż roztrzęsiona, zwiesiła ramiona. Poruszając się trochę jak w transie, obejrzała się przez ramię, by spojrzeć na górującą tuż nad nią kamieniczkę. Budynek wciąż nie miał w sobie niczego wyjątkowego, wyglądając jak wszystkie inne wokół, ale coś w widoku uchylonych drzwi sprawiło, że Angel poczuła się zaniepokojona. Coś wydawało się ją ciągnąć w kierunku ciemności, ale z drugiej strony…
Zaklęła w duchu. Przecież i tak nie miała innego wyboru. Mogła co najwyżej błąkać się po mieście, szukając kogoś, kto naprowadziłby ją na coś, czego nawet nie potrafiła sprecyzować. Prawda była taka, że nie tyle nie ufała dziewczynce, co szczerze bała się, iż ta miała rację. Aż nazbyt wierzyła w to, że gdzieś w budynku, przed którym tkwiła, znajdował się ktoś, z kim mogłaby porozmawiać.
Tak naprawdę problem polegał właśnie na tym, że się bała.
Przerażało ją to, czego mogłaby się dowiedzieć.
Lęk wzbudzała perspektywa podjęcia samodzielnej decyzji, której na dodatek nie zaaprobowałby Shadow…
I to jest to, czego pragniesz?, odezwał się cichy głosik w jej głowie.
Angel zamknęła oczy – tylko na ułamek sekundy, ale to wystarczyło. Zaraz po tym wyprostowała się i szybkim krokiem ruszyła ku drzwi.
Wesołych świąt, kochani! Chyba jeszcze się liczy, zresztą ja zawsze życzę Wam wszystkiego, co najlepsze. :3
Zeszło mi z tym rozdziałem, ale znów zaginęłam przez pracę i poranne zmiany. Jutro wracam na nocki, co bardzo mnie cieszy, bo wtedy o wiele łatwiej mi zarządzać czasem. Dziwne, ale prawdziwe.
Dziękuję za obecność. Zostawiam Was z rozdziałem, najpewniej ostatnim w tym roku, i to napisania!

1 komentarz:

  1. Nie jestem na to gotowa, cholera, no nie jestem...

    Jestem już na etapie słuchanie nieadekwatnych, wesołych piosenek, żeby nie srać tak bardzo po gaciach. Te całe spacerki po lesie za bardzo jednak oddziałują na moją wyobraźnię...

    Po tym rozdziale nieco szkoda mi Angel, a to jakiś progres, bo dotychczas chyba miałam względem niej mieszane uczucia. Teraz zatliła się jednak iskierka współczucia. Cała ta presja, która na niej ciąży, jest przerażająca. Laska nie wie, o co chodzi, jest wyraźnie zagubiona, a oni na potęgę powtarzają, że będzie dobrze i że wszystko nareszcie się zmieni, bo ona się pojawiła. No kurde. A może najpierw jakieś odpowiedzi/tłumaczenia/cokolwiek, co pomogłoby zrozumieć ten chaos, a dopiero potem wymagania?
    Ja ostatnio stanęłam przed wyborem farby do kuchni... i poległam, bo teraz wygląda, jakbyśmy żyli w jakimś pieprzonym mauzoleum. A co tu dopiero mówić o sytuacji, w jakiej została postawiona Angel? Rozumiem, że jeśli zrobi coś źle, to wszystkie te truposze z miasteczka utopią ją w niedziałającej fontannie, tak?

    Jeśli zacznę bredzić, pohamuj mnie, proszę. Mój patent na odchudzanie - 3 razy S, czyli shopinng, schody i stres - ostatnio jednak przybrał nieoczekiwany obrót i dwa pierwsze elementy wypadły z obiegu, a to mogło nieco odbić się na moim zdrowiu psychicznym :)

    K.

    OdpowiedzUsuń