Nie sądziła, że Shadow
dotrzyma słowa. Przez kilka następnych godzin nie potrafiła znaleźć sobie
zajęcia, mimowolnie zastanawiając nad tym, co jej powiedział i co miał
przynieść kolejny dzień. Co prawda pojęcie „jutra” brzmiało abstrakcyjnie w miejscu,
gdzie panował wieczny zmierzch, ale chyba powoli zaczynała do tego przywykać.
Co więcej, potrzebowała przynajmniej kilku godzin regularnego snu, nawet jeśli
początkowo zasypianie, kiedy na zewnątrz wciąż było jasno, przychodziło jej z trudem.
Nie
pamiętała, by cokolwiek jej się śnił. W zasadzie z równym powodzeniem
mogłaby po prostu stracić poczucie czasu – zamknąć na chwilę oczy, bo kiedy je
otworzyła, przekonała się, że nie zmieniło się nic. Do sypialni wpadało
znajome, czerwonawe światło, które tak niepokojąco kojarzyło jej się z kolorem
świeżej krwi. Leżała nieruchomo, wsłuchując się we własny oddech i wszechogarniającą,
jakże charakterystyczną dla tego domu ciszę.
Ile godzin
minęło, odkąd wymogła na Shadowie obietnice zabrania jej do miasta? Czy już
zdołał ją złamać, najpewniej wychodząc, kiedy spała? W zadziwiająco
naturalny sposób przyszło jej do głowy, że byłby do tego zdolny. W zasadzie
od samego początku podejrzewała, że jej słowa nie robią na nim wrażenia, a on
po prostu wykorzysta okazję i…
– Śpisz,
Angel?
W pierwszym
odruchu zesztywniała, ułamek sekundy później zwracając się ku drzwiom.
Zamrugała nieco nieprzytomnie, co najmniej zaskoczona i na swój sposób
zażenowana widokiem Shadowa, który jak gdyby nigdy stał w progu, uważnie
ją obserwując. Natychmiast usiadła na łóżku, prostując się i w
roztargnieniu przeczesując włosy palcami. Wzrokiem z uwagą zmierzyła
stojącego tuż przed nią mężczyznę, mimochodem zauważając, że na sobie miał
długi do ziemi, ciemny płaszcz i uświadomiła sobie, że najwyraźniej był
już gotowy, by ruszyć w drogę.
– Nie –
rzuciła z opóźnieniem, w pośpiechu podrywając się na równe nogi.
Wszelakie dotychczasowe wątpliwości momentalni zniknęły. – Mogłeś wcześniej dać
mi znać. Zaraz będę gotowa, ale…
– Nie ma
pośpiechu – stwierdził ze spokojem. – Dam ci tyle czasu, ile będziesz
potrzebowała… O ile nie zmieniłaś zdania.
– Nie
zmieniłam – niemalże warknęła, chcąc jednoznacznie zakończyć temat.
Skinął
głową. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, zresztą tak jak i spojrzenie.
W zasadzie wydawał się bardziej spokojny i zdystansowany niż
kiedykolwiek wcześniej.
– W porządku.
– Cokolwiek sobie myślał, zdecydował się zostawić wszelakie uwagi dla siebie.
Na całe szczęście. – Byłoby dobrze, gdybyśmy jeszcze przed wyjściem ustalili
sobie kilka zasad. Nie musisz brać pod uwagę tego, co mówię, ale pamiętaj, że
chce, byś była bezpieczna.
Nie
odpowiedziała od razu, myślami będąc gdzieś daleko. Wciąż słyszała niemalże te
same zapewnienia, niejasne ostrzeżenia i deklaracje, których w żaden
sposób nie potrafiła pojąć. Dotychczas cierpliwie to znosiła, zachowując się
tak, jakby w rzeczywistości było jej wszystko jedno, ale coraz częściej do
głosu dochodziły emocje, o których istnienie by się nie podejrzewała.
Shadow przemilczał zbyt wiele spraw, by potrafiła ufać mu aż tak bezgranicznie,
jak tego oczekiwał.
Zignorowała
spojrzenie lśniących, szmaragdowych oczu, chociaż coś w wyrazie jego
tęczówek niezmiennie sprawiało, że czuła się nieswojo. W milczeniu stanęła
tuż przed nim, mimowolnie zastanawiając nad tym czy to, że nie przesunął się
nawet o milimetr, blokując jej drogę na korytarz, było zamierzone.
– To dla
mnie? – zapytała, chcąc przerwać przeciągającą się ciszę. Skinęła głową na czarny
materiał, który Shadow przewiesił przez ramię, a na który zwróciła uwagę
dopiero w chwili, w której znalazła się przy nim.
– Owszem. –
Obrzucił ją przenikliwym spojrzeniem, wyraźnie czekając na jakąkolwiek reakcję.
Ostatecznie po prostu westchnął, po czym chcąc nie chcąc mówił dalej: – Chcę,
żebyś to ubrała. I, na litość boską, zasłoń twarz – dodał, a dziewczyna z niedowierzaniem
potrząsnęła głową.
– Ale…
–
Rozmawialiśmy o tym – przypomniał, a jego ton po raz pierwszy
zdradził, że jednak miał do niej pretensje o to, że mu się sprzeciwiła. – O Bloodwell.
Najważniejsze to nigdy nie rzucać się w oczy, więc…
–
Zrozumiałam! – Uniosła obie ręce ku górze w poddańczym geście. – Daj mi
to. Zejdę za pięć minut.
Mimo
wszystko poczuła ulgę, kiedy pozwolił, by prześlizgnęła się tuż obok niego.
Ruszyła w głąb korytarza, starając się powstrzymać odruch nerwowego
oglądania się za siebie. Zawahała się dopiero w chwili, w której przechodziła
tuż obok zamkniętych sypialni – w tym również tej, która tak bardzo
przeraziła ją ostatnim razem.
Angel zawahała
się, czując jak coś nieprzyjemnie ściska ją w gardle na samo wspomnienie.
Chociaż pierwotnie chciała przejść obok pokoju obojętnie, nagły impuls sprawił,
że jednak z wahaniem spojrzała na zamknięte drzwi. Serce jak na zawołanie
zabiło jej szybciej, tym bardziej że z łatwością mogła sobie wyobrazić
niewidzialną siłę, która po raz kolejny zaczyna łomotać w litte drewno,
pragnąć wydostać się na zewnątrz – z tym, że nic podobnego nie miało
miejsca. Na razie.
Z wolna
wypuściła powietrze, uspokojona. Chciała ruszyć dalej, kiedy coś innego przykuło
jej uwagę.
Właściwie
sama nie była pewna, co zadecydowało o tym, że spojrzała na inne drzwi –
czy też raczej pod nie, zupełnie jakby na brudnej podłodze miała znaleźć coś
istotnego. Na krótką chwilę zamarła, jak urzeczona wpatrując się w czerwony
punkt, w którym dopiero po chwili rozpoznała coś, co mogłaby podnieść.
Zanim zastanowiła się nad tym, co i dlaczego robi, w pośpiechu
przykucnęła, po czym podniosła częściowo wsunięty pod zamknięte drzwi, zadziwiająco
świeży… płatek róży?
Potrzebowała
chwili, by uprzytomnić sobie, że jej podejrzenia są słuszne. Ostrożnie obróciła
znalezisko w palcach, starając się postępować jak najdelikatniej, by
przypadkiem nie rozerwać cieniutkiej powierzchni. Dla pewności rozejrzała się
dookoła, jakby oczekując, że znajdzie coś jeszcze – kolejne płatki albo nawet
cały kwiat, który uzasadniłby jego obecność w tym miejscu. Sęk w tym,
że w korytarzu nie znajdowało się nic więcej i to w jakiś
pokrętny sposób wydało się Angel niepokojące.
Ostrożnie
podniosła się, nerwowo zakładając ramiona na piersiach. W garści wciąż
ściskała delikatny płatek, raz po raz zastanawiając się nad jego pochodzeniem.
Był świeży – zupełnie jakby kwiat został zerwany co najwyżej kilka godzin
wcześniej. To nie miało sensu, zwłaszcza że w całym domu nie widziała
żadnych roślin, a Shadow zdecydowanie nie wyglądał jej na kogoś z zamiłowaniem
do ogrodnictwa, ale…
Kolejny raz
miała wrażenie, że nie są w tym domu sami – i ta świadomość wydała
jej się wręcz przerażająca.
Zadrżała, w następnej
chwili z niezwykłą delikatnością wsuwając płatek do kieszeni spodni. Z jakiegoś
powodu czuła, że powinna go zatrzymać – po prostu chronić – nawet jeśli
pozornie takie myślnie wydawało się całkowicie pozbawione sensu. Kolejny raz
wyczuwała coś, czego nie pojmowała i być może tak naprawdę nie chciała
zrozumieć. Coś było nie tak, a ona czuła to coraz wyraźniej, bardziej niż
kiedykolwiek wcześniej potrzebując odpowiedzi. Wiedziała, że po raz kolejny
mogła wziąć w obroty Shadowa, próbując wymóc na nim podanie jakichkolwiek
sensownych faktów, ale niemalże na wstępie odrzuciła od siebie taką możliwość. Może
i w niektórych kwestiach była w błędzie, zwłaszcza kiedy w grę
wchodziły jego intencje, ale… w tamtej chwili wątpiła, żeby powiedział jej
prawdę.
Z tą myślą
odwróciła się, a potem w końcu w pośpiechu odeszła.
~*~
Jak przez mgłę pamiętała swoją
pierwszą i jedyną podróż przez las. Wtedy również krok w krok
podążała za Shadowem, niespokojnie wodząc wzrokiem dookoła i czują się
tak, jakby ktoś przez cały czas ich obserwował. Zwłaszcza po wszystkich tych
dniach, które spędziła w domu, żyjąc w przekonaniu, że między
drzewami kryje się coś niebezpiecznego, czuła się niemalże osaczona,
podświadomie wypatrując czyjejkolwiek obecności. Oczywiście szybko przekonała
się, że to bez sensu, a ona najpewniej zaczyna popadać w paranoję,
ale nie miała odwagi, by wprost przyznać się do takiego stanu rzeczy.
Cisza miała
w sobie coś niepokojącego. Kilka razy z wahaniem spoglądała na
Shadowa, pragnąc zacząć jakąkolwiek rozmowę, ale za każdym razem rezygnowała,
rozproszona pustką w głowie. Nie wiedziała, o czym mogliby rozmawiać.
To była dziwna sytuacja, zwłaszcza że w kieszeni wciąż miała znaleziony w korytarzu
płatek róży, ale z oczywistych względów nie potrafiła zmusić się do
rozpoczęcia tematu. Być może była niesprawiedliwa, skoro z góry zakładała,
że spotka się z kolejnymi wymijającymi odpowiedziami i kłamstwami,
ale starała się o tym nie myśleć.
Nawet w otoczeniu
drzew światło miało w sobie coś nienaturalnego. Krwista czerwień wydawała
się być wszędzie, wydłużając cienie i sprawiając, że Angel czuła się
naprawdę nieswojo. Długa do ziemi, czarna peleryna, którą miała na sobie,
jedynie potęgowała to wrażenie, raz po raz plącząc jej się pod nogami albo zahaczając
o niżej położone gałęzie drzew czy krzewów. W efekcie dziewczyna
czuła się tak, jakby raz po raz w jej stronę sięgały próbujące pochwycić
ją, wyciągnięte ramiona.
– Jak
daleko ciągnie się ten las? – zapytała pod wpływem impulsu.
Nie była
pewna, jak długo szli, zwłaszcza że niezmieniająca się pora dnia sprawiała, że
czas wydawał się stać w miejscu. Jej głos zabrzmiał wręcz nienaturalnie w panującej
ciszy, a Angel mimowolnie powiodła wzrokiem dookoła, chcąc upewnić się,
czy przypadkiem nie zwróciła uwagi kogoś, kogo nie powinna.
– Hm? –
Shadow spojrzał na nią bez większego zainteresowania. – Jesteśmy już niedaleko.
Wiem, że łatwo się tutaj zgubić – dodał mimochodem, jakby chcąc podkreślić, że
powinna się cieszyć z jego obecności.
Nie miała pojęcia,
skąd to wiedział. Początkowo nawet próbowała zapamiętać drogę, szukając jakichś
charakterystycznych punktów, które – tylko ewentualnie – mogłyby jej się
przydać później, ale nic takiego nie dostrzegła. Podróż przez las wydawała się
długa, monotonna i pozbawiona jakiejkolwiek prawidłowości. Po prostu szli,
stopniowo zagłębiając się w gęstwinę, co samo w sobie okazało się
niepokojącym doświadczeniem. W pamięci wciąż miała te wszystkie
ostrzeżenia o tym, że powinna trzymać się jak najdalej od lasu. Teraz
powoli zaczynała pojmować dlaczego, nie tyle z obawy przed nagłym
napotkaniem jakiejś niepokojącej istoty (przez cały ten czas nie zauważyła
niczego – nawet samotnego ptaka, o innej żywej duszy nie wspominając), ale
perspektywie wiecznego błądzenia pomiędzy niemalże bliźniaczo do siebie
podobnymi drzewami. Nigdzie nie potrafiła dostrzec żadnej ścieżki, samotnego
kamienia, a tym bardziej utwardzonej drogi, która miałaby szansę prowadzić
do cywilizacji.
Była zdana
na niego – i to po raz kolejny.
Ta myśl ją
poraziła, wracając o wiele częściej, niż mogłaby sobie tego życzyć. Miała
wrażenie, że tkwi w swego rodzaju błędnym kole, z jednej strony
pragnąć zacząć radzić sobie w pojedynkę, ale z drugiej musząc
niezmiennie zwracać się do osoby, która wzbudzała w niej tak wiele
wątpliwości. Chciała tego czy też nie, najwyraźniej wciąż pozostawała od
Shadowa uzależniona.
– Mam do
załatwienia kilka spraw – oznajmił nagle mężczyzna. Mówił spokojnie, chociaż na
nią nie patrzył, skupiając się na bliżej nieokreślonym punkcie przestrzeni. – Z jednej
strony dobrze by było, żebyś nigdzie się nie oddalała, aczkolwiek… jest
miejsce, w które powinienem pójść samemu. Mogę na ciebie liczyć, Angel?
Prawie na
niego wpadła, kiedy nagle zatrzymał się, bezceremonialnie zwracając w jej
stronę. Nie po raz pierwszy wręcz poraził ją błysk w lśniących,
intensywnie zielonych oczach. Szmaragdowe tęczówki dosłownie przenikały ją na wskroś,
podczas gdy dłonie Shadowa jak gdyby nigdy nic zacisnęły się na jej ramionach.
– Nie
rozumiem… – wykrztusiła z siebie z opóźnieniem. – W czym
problem, żebym poszła z tobą?
– Nie bądź
problematyczna. Też nie chciałabyś, żebym kontrolował każdy twój ruch –
zauważył przytomnie.
Brzmiał na
zniecierpliwionego, nie pierwszy raz zachowując się tak, jakby miał coś na
sumieniu. Nie mówił jej wszystkiego i to wydawało się aż nazbyt oczywiste.
Zupełnie jakbyś już teraz nie kontrolował
wszystkiego, co robię…
– Wiec jak?
– zniecierpliwił się Shadow. – Mogę na ciebie liczyć? Sama chciałaś ze mną iść,
więc przynajmniej nie działajmy sobie wzajemnie na nerwy.
– Jak sobie
chcesz – mruknęła w odpowiedzi.
Spojrzał na
nią z powątpiewaniem, po czym cicho westchnął.
– Gdyby
było tak, jak faktycznie chcę, nie musiałbym się teraz o ciebie bać –
stwierdził, a jego głos znacznie złagodniał. Angel z miejsca odniosła
wrażenie, że ma przed sobą kogoś, kto faktycznie się o nią martwił. Co
więcej, nagle poczuła się tak, jakby to wszystko było jej winą, co samo w sobie
wydawało się przecież bez sensu. – Nieważne. Po prostu byłbym wdzięczny, gdybyś
przez jakiś kwadrans poczekała na mnie na rynku. W tłumie i bez
zwracania na siebie uwagi.
– To
znaczy… zakrywając twarz? – upewniła się, dla pewności naciągając kaptur szaty
bardziej na głowę.
Shadow podejrzliwie
zmrużył oczy.
– Przede
wszystkim.
Jego słowa
sprawiły, że zaczęła poważnie zastanawiać się nad tym, czy wspólne wyjście
faktycznie było takim dobrym pomysłem. Miała dość samotności i tego domu,
ale z drugiej strony… Wiedząc o Bloodwell i widząc jak Shadow
robi wszystko, byleby ją chronić, zaczynała mieć wątpliwości. Co takiego
czekało w mieście, skoro zachowywał się w ten sposób? Dlaczego
zaczynała mieć wrażenie, że pojawiając się w jakimkolwiek towarzystwie,
popełniała jakaś niewyobrażalną zbrodnię, aż prosząc się o to, żeby
wpakować się w kłopoty…?
Zacisnęła
usta, powstrzymując się od skomentowania sytuacji w jakikolwiek sposób.
Miała wrażenie, że gdyby nagle poprosiła o możliwość powrotu, Shadow może
nawet zrezygnowałby z planów wyjścia, byleby osobiście odprowadzić ją do
domu. Oczywiście z tego nie skorzystała, w duchu stanowczo nakazując sobie
wziąć się w garść, to jednak wcale nie było aż takie proste. Wątpliwości
towarzyszyły jej niemalże na każdym kroku, dręcząc bardziej niż cokolwiek
innego, co z miejsca zaczęło doprowadzać Angel do szału.
Poczuła
nieopisaną wręcz ulgę, kiedy nagle coś w otoczeniu uległo zmianie. Różnica
była gwałtowna i tak wyraźna, że nawet pogrążona we własnych myślach, nie
byłaby w stanie jej przegapić. Wyprostowała się, gotowa przysiąc, że
drzewa z wolna się rozstępują, a ona jest w stanie dostrzec
pierwsze zabudowania, świadczące o obecności jakiejkolwiek cywilizacji.
Kiedy
chwilę później nierówna, pokryta igliwiem droga ustąpiła miejsca brukowi, Angel
poczuła się naprawdę oszołomiona.
Zamrugała
nieco nieprzytomnie, nie pierwszy raz mając wrażenie, że śniła. Zdążyła
przywyknąć do wnętrza ciemnego domu Shadowa, a także monotonnego lasu,
przez co widok licznych kamieniczek całkowicie wytrącił ją z równowagi.
Przez dłuższą chwilę nie potrafiła wręcz opisać tego, jak się czuła, wręcz
zaskoczona tym, że tak nagle znalazła się w mieście. Prawda była taka, że
do samego końca wątpiła w to, czy jej opiekun faktycznie prowadził ją tam,
gdzie obiecał. W pewnym momencie była gotowa wręcz przysiąc, że specjalnie
krążyli po gęstwinie bez większego celu, a Shadow tylko czekał na moment, w którym
jednak stwierdziłaby, że ma tego wszystkiego dość.
Właściwie
sama nie była pewna, czego tak naprawdę spodziewała się po tym miejscu. W gruncie
rzeczy nie planowała niczego, skupiona przede wszystkim na myśli o tym, że
gdzieś za drzewami mogłoby toczyć się życie. Przebywając z Shadowem, czuła
się tak, jakby zostali ostatnimi ludźmi, co niezmiennie wydawało jej się równie
irracjonalne, co i przede wszystkim przerażające. Potrzebowała odmiany,
towarzystwa i poczucia, że w tym dziwnym, pustym świecie, trwającym w blasku
wiecznego zmierzchu, istniało cokolwiek więcej. Tym bardziej powinna poczuć
ulgę, kiedy w końcu przekonała się, że wzmianki o mieście były czymś
więcej, niż tylko czczym gadaniem Shadowa, a jednak…
To wszystko nie powinno być tak.
Machinalnie
otoczyła się ramionami, dziwnie zaniepokojona. Nerwowym ruchem poprawiła
pelerynę, czując silną potrzebę, żeby upewnić się, że ta faktycznie starannie
okrywała jej sylwetkę. W tamtej chwili pragnęła stać się niemalże duchem –
kimś, kogo nie widać i kto nie miał szans przyciągnąć czyjegokolwiek spojrzenia.
Wzrok wbiła w brukowaną uliczkę, próbując odpędzić nieprzyjemne wrażenie,
że kostka pod jej stopami wyglądała tak, jakby zbroczona była krwią.
Podejrzewała, że w blasku niekończącego się zachodu wszystko takie było,
ale ten efekt i tak wydał jej się… niepokojący.
Miasto
wyglądało zupełnie inaczej, niż mogłaby się spodziewać. Być może wciąż była w szoku,
wynikłym z nagłej zmiany otoczenia, kiedy to bez żadnego ostrzeżenia
wyszła z pustego lasu wprost na jedną z ulic, ale to wydawało się
najmniej istotne. Czuła się onieśmielona górującymi nad nią, szarymi budynkami
i… nienaturalnej wręcz ciszy, która panowała dookoła. Potrzebowała kilku
sekund, by uprzytomnić sobie, że to właśnie ten spokój poraził ją najbardziej, sprawiając,
że z miejsca zapragnęła się wycofać, a przynajmniej jakimś cudem stać
się niewidzialną.
– Chodźmy –
usłyszała naglący szept Shadowa.
Natychmiast
ruszyła za nim chyba jedynie z obawy przed tym, że nagle zostanie sama.
Dla pewności raz jeszcze powiodła wzrokiem dookoła, dyskretni zerkając na to,
co działo się na ulicy. To nie tak, że poza nimi w pobliżu nie znajdowała
się żywa dusza – wręcz przeciwnie. W zasadzie gdyby okolica okazała się
równie opustoszała, co i las, przyjęłaby to z całkowitym spokojem,
uznając za coś w pełni naturalnego. Nie dało się tego jednak powiedzieć o tym,
co finalnie zastała, a co okazało się gorsze od miasta duchów.
Widziała
przechodniów. Zmierzali w swoje strony, wszyscy milczący i sprawiający
wrażenie przestraszonych. Co więcej, każdy z nich – dokładnie jak ona i Shadow
– nosił się na czarno, przypominając raczej sunący w swoją stronę cień,
aniżeli żywą istotę. Nieważne czy kobieta, mężczyzna, czy może dziecko. W zasadzie
czasem nie była w stanie stwierdzić, kogo mijała, mimochodem zauważając,
że większość starała się zasłaniać twarze. Nikt nie rozmawiał ani się nie śmiał
– nawet ci, którzy wyraźnie poruszali się w grupkach. Nie słyszała jakże
charakterystycznego dla większych zbiorowisk gwaru – tylko nienaturalną ciszę,
przerywaną co najwyżej oddechami, szelestem materiału albo sporadycznymi szeptami.
To wyglądało równie zadziwiająco, co i przerażająco, Angel zaś odniosła
wrażenie, że każda z obecnych w mieście osób jak najszybciej pragnęła
je opuścić. Każdy zmierzał w swoją stronę, wyraźnie skupiony na tym, by
jak najszybciej załatwić jakaś niecierpiącą zwłoki sprawę, która zmusiła go do
opuszczenia bezpiecznego domu. Wyjść, dotrzeć do celu, a po wszystkim
wrócić – tylko tyle, a jednak z jakiegoś powodu ten proces zaczął
jawić się dziewczynie jako coś, co można było przyrównać niemalże do sporty
ekstremalnego.
Spojrzała
na Shadowa, starając się nie spuszczać go z oczu. On jeden poruszał się
inaczej, bardziej pewnie, a przynajmniej takie odniosła wrażenie. Na pewno
nie wyglądał na przerażonego, czego nie dało się powiedzieć o niej,
zwłaszcza że wciąż nie miała pojęcia, czego powinna się spodziewać po tym
miejscu.
– Zaczekaj
tutaj, tak jak mi obiecałaś – polecił nagle, a serce omal nie wyrwało się
Angel z piersi, kiedy przypomniała sobie, że przecież zapowiadał, że na
moment zostaw ją samą.
– Shadow… –
zaczęła przesadnie piskliwym głosem. Nawet nie była w stanie dokończyć,
świadoma co najwyżej nieprzyjemnego ucisku w gardle, który skutecznie
uniemożliwił jej dodanie czegokolwiek więcej.
Och, co
właściwie mogłaby mu powiedzieć? Że miał rację, na wszystkie sposoby
zniechęcając ją do tego, żeby mu towarzyszyła? Żeby z nią został? Że
jednak nie chciała tutaj być, wbrew temu wszystkiemu, co twierdziła wcześniej.
To wszystko brzmiało równie żałośnie, zresztą sprowadzało się do jednego: było za późno.
– Po prostu
się stąd nie ruszaj, Angel. Wrócę tak szybko, jak tylko będzie to możliwe –
zniecierpliwił się Shadow, tymi kilkoma słowami ucinając jakiekolwiek dyskusje.
A potem po
prostu odszedł, znikając w tłumie tak błyskawicznie, że nawet nie zdążyła zareagować.
Zostawił ją, nie zamierzając czekać na żadne wymówki, pytania albo uwagi. Ona sama
mogła co najwyżej tkwić w miejscu, otoczona ludźmi-cieniami, ciszą i z wrażeniem,
że na własne życzenie znalazła się w najbardziej niebezpiecznym miejscu, jakie
tylko mogłaby sobie wyobrazić.
Kwestia kolejnej dłuższej przerwy… Bez komentarza. Liczy się to, że post w końcu jest, a ja jestem z niego zadowolona. Co prawda całość idzie mi jak krew z nosa, ale nie uważam, by było to złe – ta historia jest ciężka, trudna i przytłaczająca, a ja mogłabym zepsuć tak wiele…Niemniej nie wyobrażam sobie, że miałabym nie wstawić rozdziału akurat dzisiaj. Moi drodzy, właśnie wypadają pierwsze urodziny „Blank Dream”! :3 Nawet nie wiem kiedy to zleciało, ale jak zwykle przy takich okazjach czuję się jak dumna matka. Oby w tym roku udało mi się zabrnąć o wiele dalej, zwłaszcza że dzisiejszy wpis jest wstępem do czego, czego wyczekiwałam od samego początku tej historii.Dziękuję za cierpliwość, obecność i to, że nie macie mnie dość. Z dedykacją i wielkim dziękuję dla wszystkich, którzy czytają. Przypominam, że historia dostępna jest również na Wattpadzie [KLIK], jeśli to komuś ułatwi sprawę.
Z mojej strony to tyle, więc do napisania!
Pierwsza moja myśl? Czy Shadow nie może zamontować rolet? Albo niech jej chociaż zasłony założy na okna...
OdpowiedzUsuńMyśl druga? Shadow jest fanem Matrixa...
Drzwi są przejściami do innych wymiarów – tak, teraz właśnie tego się będę trzymać... albo czekaj! Może po prostu przejściami, ale do różnych części świata. No wiesz, otwierasz drzwi, wchodzisz i boom! Jesteś w... w... w... Bhutan.
Las... Lubię las. Szczególnie późnym latem, ale jak jest ciepło. Słońce wpada między drzewami, tworząc strumienie, które czasami przypominają lśniące ścieżki. I gdy tak chodzę (zazwyczaj na grzyby), zaczyna pracować moja wyobraźnia. I to na najwyższych obrotach. Zwykły szelest wydaje się być czyimś skradaniem, odgłos jakiegoś niewinnego ptaszyska przypomina ryk bestii, a wszystkie cholerne gałązki chcą powyrywać mi włosy i pociąć skórę... Tak, uwielbiam las. ^^
Miasto przerażająco wspaniałe. Wszyscy się boją i to bez dwóch zdań, a domyślam się, że chodzi o Boodwell. Czyżby na tym rynku miało się coś wydarzyć? Nie chce mi się wierzyć, że Shadow zostawił Angel samą, wróci i nic się nie stanie. No po prostu nie ma bata, że tak będzie!. Czekam z niecierpliwością na kolejny wpis, bo chociaż historia jest ciężka, ponura i raczej kojarzy mi się z czernią, strachem i smutkiem, to jest mi najbliższa. Dziwię się, że to mówię, ale chyba nawet bliższa niż Carlos...:X
Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńPiszę do Ciebie w związku z pojawiającymi się ostatnio u nas zmianami. Mianowicie, jak pewnie już zauważyłaś, pracujemy nad ulepszeniem Katalogowo. Przyszedł czas również na kategorie – Twoje opowiadanie do tej pory znajdowało się w zakładce Thrillery i horrory, która zmieniła nazwę na Thrillery. Została dodatkowo utworzona podkategoria Fantastyka / Horrory. Jeśli więc chcesz, by Twoje opowiadanie znalazło się w w/w Horrorach, daj nam znać w zakładce Poprawki, pytania, sugestie. Nie chcemy niczego ruszać bez Twojej zgody. :)
Pozdrawiam cieplutko,
Ayame
Katalogowo
PS. Bardzo przepraszam, jeśli uznasz tę wiadomość za spam lub poczujesz się nią w jakikolwiek sposób urażona.
A ja nadal w 2k18 C: Ale nadgonię, obiecuję!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze zaznaczę, że aktualnie siedzę na podłodze w korytarzu, w przeciągu utworzonym między wszystkimi oknami w mieszkaniu i drzwiami balkonowymi. Nie jest to istotna wzmianka, skądże znowu, ale postanowiłam się tym podzielić, aby jakoś usprawiedliwić swój, najprawdopodobniej, chaotyczny sposób komentowania.
Mieszkańcy Bloodwell do złudzenia przypominają mi postacie z "Gnijącej Panny Młodej". Może to dlatego, że ostatnio w środku nocy zrobiłam sobie mały rewatch tegoż dzieła. Smętni, smutni, milczący, niczym cienie przemierzający kolejne uliczki. Ciekawy obrazek ;) A tak serio to naprawdę jestem zauroczona. Choć smętne i bez życia, ma w sobie coś interesującego, coś innego... W końcu wyszliśmy z domu, w którym dotychczas toczyła się akcja, i mamy do czynienia z innymi ludźmi.
Mam wrażenie, że Angel lada moment coś odwali? Popraw mnie, jeśli się mylę... Albo lepiej - przeskoczę do kolejnego rozdziału, skoro już mam taką możliwość ;)
Klaudia xo
Bloodwell to nie miasto, Klauduś. Walnij no ty się w łeb, kobieto i następnym razem uważniej komentuj, bo ledwo się Twoja kariera na blogspotach zaczyna rozkręcać, a a ty już sobie siary narobiłaś :')
Usuń