8 kwietnia 2018

Rozdział XII


To musiał być jakiś marny żart. Przynajmniej do takich wniosków zdołała dojść, kiedy nagle dotarło do niej, że została sama pośród tych wszystkich, całkowicie sobie obcych sobie ludzi. W panice powiodła wzrokiem dookoła, wciąż mając nadzieję, że jednak gdzieś w pobliżu dostrzeże Shadowa (być może nawet rozbawionego, chociaż rozsądek podpowiadał jej, że takie żarty zdecydowanie nie były w jego stylu), jednak szybko przekonała się, że to nie będzie takie proste.
Mimowolnie zadrżała, ogarnięta nagłym, narastającym z każdą kolejną sekundą chłodem. Słodki Jezu, zostawił ją tutaj! Co prawda to był zaledwie chwilowy stan, a przynajmniej tyle powiedział jej, powtarzając, że ma na niego poczekać, ale to niczego nie zmieniało. Nie, skoro wszystko w niej aż rwało się, by zacząć miotać się na wszystkie strony. Tkwiła w samym środku panującego dookoła chaosu, bardziej niż wcześniej świadoma czystego przerażenia, które ogarnęło ją z chwilą, w której znalazła się w tym miejscu.
O to ci chodzi? Chcesz, żebym zaczęła żałować, że kazałam ci się tutaj przyprowadzić, pomyślała w przypływie frustracji. Emocje wydawały się nienaturalnie wręcz intensywne, zwłaszcza w porównaniu z tym, czego doświadczała do tej pory. Miała wrażenie, że ostatnie dni albo nawet tygodnie spędziła w ochronnej, tłumiącej wszelakie emocje otoczce – zupełnie jakby śniła, stopniowo pogrążając się w letargu, bo ten był bezpieczny. Teraz to wszystko zniknęło, poniekąd na jej życzenie, bo przecież sama chciała mierzyć się z tym miejscem. Rwała się, by zobaczyć cywilizację, a wszystko tylko po to, by teraz pragnąć się wycofać – po prostu uciec i na powrót zaszyć w sypialni, gdzie przynajmniej czuła się bezpieczna.
Zabawne, ale chociaż znajdowała się w środku miasta, na dodatek w otoczeniu ludzi, nagle poczuła się jak w potrzasku. Wręcz dusiła się, mając wrażenie, że powietrze, którym oddychała, jest zdecydowanie zbyt ciężkie i gęste, a otaczająca ją ze wszystkich stron ludzka masa napiera nań ze wszystkich stron jednocześnie. Z opóźnieniem dotarło do nie, że bezmyślnie tkwiła w miejscu, blada i przerażona, niemalże panicznie rozglądając dookoła i jakby szukając drogi ucieczki. To nie było normalne, ale chociaż zdawała sobie z tego sprawę, w żaden sposób nie potrafiła nad tym uczuciem zapanować, świadoma wyłącznie narastającego z każdą kolejną sekundą pragnienia, żeby rzucić się do biegu i znaleźć jak najdalej. I tak miała wrażenie, że przechodnie nie zwracali na nią uwagi, całkowicie nieświadomi tego, co działo się w jej wnętrzu. Kto wie, może nawet do tego przywykli, zwłaszcza że atmosfera strachu i ciągłego napięcia była w tym miejscu wyczuwalna już od samego początku.
Właściwie nie zarejestrowała momentu, w którym jednak ruszyła się z miejsca. Chociaż wciąż korciło ją, żeby zacząć biec, ostatecznie po prostu ruszyła przed siebie, całą energię wkładając przede wszystkim w to, żeby utrzymać się na nogach. Poruszała się niemalże jak w transie, drżąca i niespokojna, czując się przy tym niemalże jak w tych wszystkich snach, kiedy mimo usilnego pragnienia ucieczki, człowiek był w stanie co najwyżej nieporadnie posuwać się naprzód.
Odetchnęła, kiedy znalazła się w mniej zatłoczonej części niewielkiego placu. Oddychała szybko i płytko, raz po raz wciągając do płuc chłodne powietrze. Panika nieznacznie ustąpiła i to wystarczyło, żeby Angel poczuła się lepiej, chociaż nie sądziła, że to w ogóle możliwe. Wciąż nieznacznie drżała, jednocześnie wodząc wzrokiem dookoła. Już nawet nie była kogo albo czego szukała, szczerze wątpiąc w to, by Shadow w jakiś cudowny sposób znikąd pojawił się u jej boku. Na to było zbyt wcześniej, a przynajmniej to podpowiadał jej rozsądek, w miarę jak próbowała przywyknąć do myśli, że jednak będzie musiała na niego poczekać.
Oczywiście, że zamierzała to zrobić. Nie miała wyboru, chociaż myśl, że mogłaby być uzależniona od tego mężczyzny nagle wydała jej się czymś wręcz odpychającym. Była na niego zła, w duchu raz po raz zadając sobie pytanie o to, dlaczego wciąż jej to zrobił – tak po prostu odszedł, zostawiając w sytuacji, która zdecydowanie nie była Angel na rękę. Do głowy raz po raz przychodziła jej jedna myśl: że chciał w ten sposób pokazać jej, że prośba o wspólne wyjście zdecydowanie nie należała do najrozsądniejszych pomysłów, a ona jednak powinna to sobie darować. Co prawda prawie natychmiast odrzuciła od siebie taką możliwość, ale mimo wszystko…
Chciała tego czy nie, już od dłuższego czasu nie potrafiła w pełni zaufać Shadowowi.
Jakimś cudem zdołała uspokoić oddech. Jej spojrzenie spoczęło na zajmującym centralne miejsce na placu kształcie, w którym ostatecznie rozpoznała fontannę. Kiedy instynktownie ruszyła w jej stronę, przekonała się, że ta najwyraźniej była nieczynna; woda nie płynęła, w zamian biernie stojąc w wyżłobionym w białym, wyniszczonym już zbiorniku. Z wahaniem przysiadła na brzegu, obojętna na bijący od kamienia chłód. Palce machinalnie zacisnęła na krawędzi, po czym z wolna obejrzała się przez ramię, chcąc raz jeszcze przyjrzeć się fontannie.
Woda wyglądała na mętną i najwyraźniej tkwiła w bezruchu już od dłuższego czasu, chociaż – ku zaskoczeniu Angel – wciąż nie zaczęła śmierdzieć. Z jakiegoś powodu wydało jej się to niewłaściwe, wręcz niepokojące, zresztą tak jak i to, że fontanna mogłaby nie działać. W tamtej chwili wiele by dała, żeby usłyszeć łagodny, kojący szum przelewanej wody, mieszający się z harmidrem typowym dla zmierzającego w najróżniejsze strony tłumu.
Spojrzenie dziewczyny z wolna przesunęło się wyżej, wprost na stojącego w samym środku zbiornika anioła. Postać wydawała się nią górować, milcząca i wyniosła, chociaż – co uświadomiła sobie po kilku kolejnych sekundach wahania – nie piękna. Wręcz przeciwnie. Było coś przerażającego w tej istocie, być może dlatego, że wyryte w kamieniu rysy twarzy zatarły się na tyle, by Angel miała trudność ze stwierdzeniem, czy anielska istota jest mężczyzną, czy może kobietą. Nawet długie włosy i szata nie sugerowały niczego konkretnego, bowiem sylwetka posągu nie była aż tak delikatna, by dziewczyna jednoznacznie doszła do wniosku, że anioł jednak mógł poszczycić się płcią piękną. W zasadzie z każdą kolejną sekundą utwierdzała się w przekonaniu, że miała przed sobą zniszczenie w czystej postaci, chociaż nie była pewna, czy taka myśl miała w sobie choć odrobinę sensu.
Również niepokojący okazał się fakt, że posąg trzymał w dłoniach miecz – co prawda skierowany ostrzem ku dołowi, ale jednak mający w sobie coś niepokojącego. Być może to układ ciała, a może wciąż wyczuwalna dookoła aura strachu, ale Angel z łatwością mogła wyobrazić sobie, że uzbrojony anioł nagle ożywa, a potem atakuje, jednym ruchem będąc w stanie pozbawić ją głowy.
Jedno było pewne: fontanna była dziwna i przerażająca zarazem. A jednak pomimo tego miała w sobie coś hipnotyzującego, wręcz przyciągającego, dzięki czemu znalazła się tak blisko. Siedziała na krawędzi, wpatrując się w zastygłą w kamieniu twarz tak długo, aż obraz zaczął rozmazywać jej się przed oczami. W efekcie dopiero po chwili zauważyła delikatne wyżłobienia, ciągnące się od oczu w dół twarzy i zrozumiała, że właśnie w ten sposób musiała działać fontanna: płaczący anioł z mieczem, być może ubolewający nad tym, co działo się w tym świecie.
– Przestał płakać już dawno temu.
Aż podskoczyła, słysząc tuż obok siebie spokojny, kobiecy głos. Natychmiast wyprostowała się niczym struna, jedynie cudem nie tracąc równowagi i nie zsuwając z murku do stojącej w fontannie wody. Dłonie jeszcze mocniej zacisnęła na krawędziach murku, po czym w pośpiechu przeniosła wzrok na stojącą tuż przed nią postać. Przez krótką chwilę poczuła się zawstydzona, prawie jak dziecko, które przyłapano na robieniu czegoś niewłaściwego, tym bardziej że nagle zwątpiła w to, czy w ogóle powinna siedzieć w tym miejscu.
A potem zamarła, przez kilka następnych sekund wpatrując się w stojącą tuż obok niej kobietę.
Była piękna. Angel zrozumiała to już w pierwszej chwili, mimowolnie dochodząc do wniosku, że dawno nie widziała aż tak harmonijnej, doskonałej twarzy. Dopiero później zarejestrowała fakt, że nieznajoma musiała być w jej wieku – młodziutka i drobna, jakby dopiero co weszła w dorosłość. Jasne, niemalże srebrzyste loki łagodnie opadały na szczupłe ramiona, sięgając wcięcia wąskiej talii. Angel była w stanie wypatrzeć wszystkie te szczegóły z zadziwiającą wręcz łatwością, zwłaszcza że stojąca tuż obok kobieta miała na sobie idealnie podkreślającą jej sylwetkę suknię barwy nocy. Nawet kolor materiału miał w sobie coś niezwykłego, głęboki i zmienny, a przynajmniej sprawiał takiego wrażenie, miejscami ujawniając granatowe refleksy, kiedy spojrzało się nań po odpowiednim kątem. Z drugiej strony, być może to po prostu było wywołanym nadmiarem bodźców złudzeniem albo kolejnym nietypowym wpływem atmosfery wiecznego zmierzchu.
Nieznajoma lekko przekrzywiła głowę. Nie patrzyła na Angel, w zamian z obojętnością przypatrując się anielskiej figurze. Nie odezwała się więcej, jej ton zresztą sugerował, że było jej wszystko jedno, czy doczeka się odpowiedzi, a tym bardziej doprowadzi do dłuższej rozmowy. Ona po prostu stała – wyniosła i obojętna, a przy tym niemniej onieśmielająca, co i górująca nad fontanną figura.
– Dlaczego? – wyrwał się Angel. Z opóźnieniem uświadomiła sobie, że jednak odważyła się zadać to pytanie, zwłaszcza że wydawało się najbardziej sensowne w obecnej sytuacji.
– Hm? – Kobieta wciąż na nią nie patrzyła, wciąż przypatrując się aniołowi. – A dlaczego miałby? Niektórzy już dawno zrozumieli, że nie ma co przejmować się tym światem… Są miejsca, o których po prostu należy zapomnieć.
Angel wzdrygnęła się, dziwnie zaniepokojona tymi słowami.
– Ale… – zaczęła, ale ostatecznie nie zdecydowała się dokończyć. W głowie miała pustkę, zresztą jakiekolwiek słowa okazały się zbędne, bowiem nieznajoma kobieta sama zdecydowała się podjąć temat.
– Nikt nie przejmuje się umarłymi – stwierdziła niemalże lodowatym tonem. Angel znów zadrżała, po czym zacisnęła dłonie w pięści, niemalże czując pieczenie po wewnętrznej stronie nadgarstków. Oczami wyobraźni znów widziała poważną twarz Shadowa, który delikatnie przesuwał palcami po jej skórze, krótkim gestem odpowiadając na jedno z wielu niezadanych przez nią pytań. – Miasto Potępionych… Miasto wiecznego zmierzchu. Prędzej czy później nie będzie już niczego. Nigdy więcej żadnego poranka. Tylko północ. – Kobieta zamilkła zaledwie na krótką chwilę. Jej pojrzenie wciąż unikało Angel, zapatrzone w figurę anioła tak, jakby mogła dostrzec w niej coś, co umykało wszystkim wokół. – Nikt nie przejmuje się umarłymi – powtórzyła – bo oni nie chcą, żeby się o nich troszczyć. Niektórzy pragną tego zapomnienia już za życia… Zatracają się w ciemności, bo tak jest bezpieczniej. A nie ma nic gorszego niż pragnąc wiecznej nocy i mimo to być zmuszonym trwać w nikłym, choć wciąż obecnym blasku życia, które się odrzuciło.
Tym razem nie dodała niczego więcej, bezceremonialnie odwracając się do Angel plecami. Poruszała się z gracją, której pozazdrościłby jej niejeden, wciąż onieśmielając samą tylko obecnością. Cokolwiek było w tej kobiecie, nie dało się tego zignorować, ona sama zaś potrafiła zamieszać w głowie kilkoma zaledwie słowami.
Angel tkwiła w bezruchu, niemalże spazmatycznie łapiąc oddech. Coś w słowach nieznajomej sprawiło, że poczuła się tak, jakby ktoś zdzielił ją obuchem po głowie. Czuła, że serce tłukło jej się w piersi, trzepocąc się tak rozpaczliwie, że chyba jedynie cudem nie połamało jej żeber. „Nigdy więcej żadnego poranka. Tylko północ” – słyszała nieustannie i z jakiegoś powodu tych kilka słów nie chciało dać jej spokoju. Po prostu wracały – raz po raz, niepokojące i brzmiące niczym groźba, która w każdej chwili mogła się ziścić. Gdyby do tego doszło…
Mocniej zacisnęła palce na krawędzi fontanny, obojętna na narastający z każdą kolejną sekundą ból. Spojrzenie utkwiła w plecach kobiety, mając ochotę powstrzymać ją przed odejściem – zadać dziesiątki pytań, których jak na ironię nawet nie potrafiła sprecyzować. Chciała z nią porozmawiać, ale była w stanie wyłącznie milczeć i walczyć ze strachem, który pojawił się równie niespodziewanie, co i tak niezwykła istota.
Przestraszony, dziecięcy krzyk rozległ się wkrótce po tym. Bez trudu przebijał się przez gwar zmierzającego w swoje strony tłumu, podczas gdy ci wszyscy ludzie w pośpiechu zmierzali w swoje strony. Angel natychmiast rozejrzała się dookoła, bez trudu wypatrując dziewczynkę. W pośpiechu poderwała się na równe nogi, co najmniej wytrącona z równowagi widokiem dziecka, kiedy to zostało tak po prostu popchnięte na ziemię przez znacznie wyższego od niej, rosłego mężczyznę.
Nikt nie zareagował. Nikt nawet się nie zatrzymał, a niektórzy z przechodniów wręcz przyśpieszyli, wyraźnie chcąc znaleźć się jak najdalej. Wrażenie było takie, jakby wszyscy wokół przywykli ją do podobnego widoku – co najwyżej ośmioletniego dziecka i potencjalnego oprawcy, wyglądającego na chętnego, żeby je skrzywdzić. Ta obojętność wydawała się wręcz nieprawdopodobna, prawie jak kiepski żart, chociaż zarazem – co poraziło Angel bardziej niż cokolwiek innego – jawiła się jako coś absolutnie właściwego.
Ten świat rządził się własnymi prawami, których wciąż nie poznała. Być może tak wyglądało jedno z nich.
– Nie… Nie, proszę! – usłyszała i to wystarczyło, żeby wyrwać ją z letargu. Dziewczynka była przerażona, patrząc na stojącego nad nią mężczyznę co najmniej tak, jakby wierzyła, że ten za moment ją zabije. – Ja nie chciałam!
– Nie chciałaś! Nigdy nie chcesz! – padło w odpowiedzi i coś w głosie mężczyzny sprawiło, że nawet Angel z miejsca zapragnęła zejść mu z oczu. Mimo wszystko nie ruszyła się z miejsca, zbytnio przerażona perspektywą tego, co mogłoby się wydarzyć, gdyby zostawiła to dziecko. – Raz na zawsze nauczę cię szacunku do cudzej własności, mała złodziejko!
Nie chciała wiedzieć, co oznaczały te słowa, a tym bardziej jak miałaby wyglądać ta „nauka”. Nie obchodziło jej nawet to, czy dziewczynka faktycznie coś ukradła, czy to była tylko wymówka, by móc ją skrzywdzić. Angel wiedziała jedynie tyle, że jeśli nie zareaguje, wydarzy się coś bardzo złego, a na to zdecydowanie nie zamierzała pozwolić. Nie przypominała sobie, by kiedykolwiek wcześniej doświadczyła aż tak silniej chęci, żeby ochronić kogokolwiek. W zasadzie od momentu, w którym znalazła się w tym świecie, mało co wzbudzało w niej aż tak silnie emocje – gwałtowniejsze nawet niż gniew, którym w pewnej chwili zapałała na samą myśl o tym, że Shadow mógłby ją okłamywać.
Nie zarejestrowała momentu, w którym nerwy wzięły nad nią górę, a ona zdecydowała się zareagować. Dotychczas stała jak sparaliżowana, tępo wpatrując się w rozgrywającą się na jej oczach scenę. Tym większego szoku doznała, kiedy nagle okazało się, że jak najbardziej jest w stanie coś zrobić – i że jednak ruszyła się z miejsca, pojmując to dopiero w chwili, w której wokół jej nadgarstka owinęła się czyjaś dłoń.
W roztargnieniu zamrugała, po czym obejrzała się na osobę, która ważyła się ją powstrzymać. Mimo wszystko zawahała się na widok pięknej, zimnej twarzy nieznajomej kobiety, zwłaszcza że ta wręcz porażała błękitem wpatrzony w twarz Angel oczu.
– Zaczekaj – rzuciła i zabrzmiało to bardziej jak rozkaz niż prośba. – Dokąd idziesz? – zapytała, a zastygła w bezruchu dziewczyna spojrzała na nią z niedowierzaniem.
– To chyba oczywiste, prawda? To dziecko…
Jasnowłosa kobieta zmarszczyła brwi.
– I uważasz, że to twoja sprawa? Chcesz zareagować? – dopytywała, chociaż to absolutnie nie był moment na takie rozważania.
Angel napięła mięśnie, świadoma wyłącznie narastającej z każdą kolejną sekundą frustracji. Czy to było jakiś marny żart? Nie miała pojęcia i choć coś w tonie nieznajomej dało jej do myślenia, ostatecznie doszła do wniosku, że nie chce się nad tym zastanawiać. Nie teraz.
Nie miała pojęcia, jak prezentował się wyraz jej twarzy, ale coś w spojrzeniu kobiety dało Angel do zrozumienia, że musiała wyglądać na co najmniej zdeterminowaną. Nie minęła sekunda, a przytrzymująca ją dłoń po prostu się wycofała, tym samym dając dziewczynie pełną swobodę. Wciąż miała wrażenie, że z perspektywy obserwującej ją nieznajomej (a może i wszystkich mieszkańców miasta) robiła coś… nietypowego; niewłaściwego wręcz. To była dziwna myśl, ale wydawała się wręcz zadziwiająco prawdziwa.
Bez znaczenia.
Jedynie do takiego wniosku potrafiła dojść, zanim wszelakie myśli uleciały z jej głowy, wyparte przez ból. Początkowo nie poczuła niczego, nieświadoma nawet tego, że zamarła w bezruchu, stając pomiędzy wciąż leżącą na ziemi dziewczynką a jej niedoszłym oprawcą. Dopiero po kilku następnych sekundach dotarło do niej, że coś jest nie tak – począwszy od przejmującego ciepła, muskającego jej policzek i ramię, kiedy instynktownie spróbowała się osłonić.
A potem ciepło przeszło w palenie tak silne, że aż zatoczyła się do tyłu, zaskoczona stopniowo przybierającym na sile bólem.
Uderzył ją słodki zapach krwi, chociaż ten dochodził do niej jakby z oddali. Mimo wszystko bez trudu rozpoznała tę woń, zupełnie jakby wcześniej już miała z nią do czynienia. Machinalnie uniosła dłoń do pulsującego miejsca na twarzy, krzywiąc się nieznacznie, kiedy naruszyła podrażnioną skórę. Widok krwi na palcach jej nie zaskoczył, chociaż w oszołomieniu wciąż nie była w stanie wytłumaczyć obecności posoki.
– Ty… – usłyszała i to wystarczyło, żeby wyrwać ją z oszołomienia.
Gdzieś za plecami usłyszała szloch dziecka, które osłoniła, ale praktycznie nie zwróciła na to uwagi. W zamian przeniosła wzrok na stojącego przed nią mężczyznę, a jej oczy rozszerzyły się w geście niedowierzania, kiedy dostrzegła trzymany przez niego bat. Przynajmniej sądziła, że to to –  długi i starannie spleciony, dzięki czemu rzemyk okazał się zaskakująco wręcz cienki.
Angel jedynie potrząsnęła głową, po czym raz jeszcze dotknęła krwawiącego policzka. Napięła mięśnie, gotowa przysiąc, że niewiele brakuje, żeby mężczyzna uderzył raz jeszcze, ten jednak wciąż tkwił w miejscu, przypatrując jej się tak uważnie, że aż poczuła się nieswojo. To było tak, jakby niedowierzał, że ktokolwiek odważyłby się stanąć przed nim a dziewczynką, co w jakiś pokrętny sposób wytrąciło Angel z równowagi bardziej niż cokolwiek innego.
Słodki Jezu, chodziło przecież o dziecko! Strach i oszołomienie z miejsca ustąpiły miejsca czystemu gniewowi, którego uczepiła się niemalże jak kotwicy, nagle mając ochotę skoczyć na tego faceta, wyrwać mu bicz i przetrzepać mu skórę bardziej, niż on sam by mógł, gdyby jednak pozwoliła mu zbliżyć się do małej. Nie obchodziło jej, że był od niej większy, silniejszy i że gdyby tylko chciał, pewnie nawet bez pomocy dodatkowej broni zdołałby porachować jej kości.
Przyłapała się na tym, że bezwiednie przesunęła się naprzód. Wiedziała, że nie powinna, a zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że powinna jak najszybciej wziąć się w garść i nie robić głupstw, ale to wcale nie było takie proste. Gdyby jeszcze do tego wszystkiego wiedziała, co tak naprawdę powinna zrobić i czego spodziewać się ze strony tego mężczyzny, wtedy…
– Ej, ty! – rozległo się gdzieś za jej plecami i to wystarczyło, żeby zmienić wszystko. Brzmienie zagniewanego, znajomego głosu sprawiło, że momentalnie poczuła się tak, jakby z ramion zdjęto jej jakoś olbrzymi ciężar, choć jeszcze chwilę wcześniej szczerze wątpiła, by było to w ogóle możliwe. – Podnieść nad nią rękę jeszcze raz, a przysięgam, że do domu będziesz musiał się czołgać – oznajmił lodowatym tonem Shadow i nawet bez odwracania się, Angel dobrze wiedziała, że szybko zmierzał w ich stronę.
Dzięki Bogu…, pomyślała mimochodem.
Minęła zaledwie chwila, zanim jej opiekun dosłownie zmaterializował się u jej boku. Wystarczył jeden rzut oka na jego twarz, by pojąć, że był wściekły. W zasadzie Angel ani razu nie widziała go aż tak zagniewanego, nie wspominając o tym, że kiedy nagle chwycił ją za ramię, przyciągając do siebie, zrobił to w zadziwiająco gwałtowny, wręcz zaborczy sposób.
Szmaragdowe oczy zabłysły gniewem.
Na placu zapadła wymowna, martwa cisza.
Rozdział miał się pojawić już w zeszłym miesiącu, ale zdrowie po prostu mi nie pozwoliło – pobyt w szpitalu skutecznie pokrzyżował mi plany, zresztą ta historia ma w sobie coś takiego, że chwilami nie potrafię do niej przysiąść. Ciężki klimat i specyfika tego opowiadania sprawiają, że piszę je co prawda z wielką przyjemnością, ale jednak powoli. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe :)
Znów mieszam, ale to chyba dobrze. Uznajmy, że fazę drugą powinno się zakończyć z należytym przytupem. To, czy mi wyszło, pozostawiam Wam do oceny.
Na koniec zapraszam serdecznie na mój niedawno otwarty fan page na Facebooku – bo w końcu czemu nie? Znajdziecie mnie tutaj: KLIK.
Jak zwykle dziękuję za obecność i komentarze, i do napisania!

PS. Kto wychwycił nawiązanie do głównego cytatu z belki i szablonu? ;>

3 komentarze:

  1. Mimo, iż Twojego bloga czytam od dłuższego czasu, zdecydowałam się ujawnić dopiero teraz za co bardzo Cię przepraszam.
    Tak więc, jestem na sto procent pewna, że ta kobieta ze srebrnymi włosami to Tanatos. Tylko jaka jest jej rola? Z prologu wywnioskowałam, że jest kostuchą, tylko że taką ładniejszą bo śmierć tutaj wydaje się być wyzwoleniem, czymś pięknym. A jeśli założymy, że wydarzenia te rozgrywają się w czyśćcu, wtedy miałoby to sens, gdyż Tanatos dała Angel pole wyboru. Mogła ona postawić się w obronie dziewczynki albo i nie. I może przez takie właśnie decyzje, Angel mogłaby wyrwać się z tego świata? Szczerze mówiąc mam kilka wersji wydarzeń w głowie a pewnie żadna nie pokrywa się z Twoją xD
    Dalej jest Shadow. Jego relacja z Angel bardzo mnie fascynuje. Mężczyzna opiekuje się nią w naprawdę imponujący sposób i mogłoby się wydawać, że chce aby dziewczyna czuła się przy nim bezpieczna. Jeśli tak jest to dlaczego nie mówi jej wszystkiego? Zamiast tego prowadzi jakąś dziwną grę, w której Angel się pląta i przez to nie wie już co jest prawdą a co nie. A może on nie chce jej po prostu wystraszyć? Bo gdyby jej powiedział o co tak naprawdę chodzi, Angel załamałaby się kompletnie. Zostaje jeszcze kwestia Bloodwell. Na ten moment wydaje mi się, że jest ona "królową" tego świata. I być może to ona decyduje, kogo odesłać do piekła a kogo do nieba.
    Mam nadzieję, że w najbliższych rozdziałach uchylisz trochę rąbka tajemnicy i wyjaśnisz nam coś więcej. I życzę Ci dużo, dużo weny (gdyż nie mogę się doczekać kolejnych części :p)

    Pozdrawiam serdecznie,
    Nikoryzja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej =)
      Bardzo dziękuję Ci za ten komentarz. I absolutnie nie masz za co przepraszać, bo wiem jak czasami trudno zebrać się do napisania choć kilku słów. Niemniej cieszę się, że postanowiłaś się ujawnić – dla mnie to zawsze cudowne uczucie, kiedy mam kontakt z którymkolwiek z moich czytelników. O cudownym uczuciu, które zapewnia świadomość, że komuś naprawdę podoba się to, co piszę, nie wspominając.
      Heh, masz rację, że nie wszystkie Twoje przemyślenia pokrywają się z moimi planami (zdradzę, że kobieta z rozdziału to nie Tanatos ^^), ale cieszę się z tych gdybań, naprawdę :D Uwielbiam czytać wnioski, które wyciągają inni. Takie teorie są cudowne, zwłaszcza że to niesamowite, jak wiele może powstać wizji tej samej historii. Inna sprawa, że pomysł czytelników potrafią być bardziej interesujące niż to, co ja sama zaplanowałam ^^
      Raz jeszcze dziękuję :3 Rozdziałów planuję trzydzieści, a przynajmniej mam nadzieję, że uda mi się uporządkować wszystko tak, by zmieścić się w tej liczbie. Niedługo połowa historii, więc jak najbardziej postaram się powoli zacząć odkrywać karty, chociaż... Cóż, ta historia przy odrobinie szczęścia zakończy się tak, że każdy będzie mógł ją zinterpretować na swój sposób ^^
      Raz jeszcze dziękuję Ci za ten komentarz. Postaram się dodać kolejny rozdział już wkrótce, by nie dręczyć czekaniem, bo wiem jakie to uciążliwe.
      Pozdrawiam cieplutko :D

      Nessa

      Usuń
  2. Okej. Uhm, okej.

    To, jak dotąd, jeden z najlepszych rozdziałów. A czytany przy dźwiękach piosenki do niego dołączonej to jakaś pieprzona perfekcja. Przysięgam, kiedy czytałam wypowiedzi tej pięknej, srebrnowłosej kobiety spod fontanny, aż przeszły mnie ciary, a wszechobecny upał na ułamek sekundy przestał mi doskwierać. Miasto, niczym ta przeklęta fontanna, tkwi pośrodku niczego, pozbawiona życia i możliwości oglądania wschodu słońca. W wiecznej ciemności, w odrzuceniu i zapomnieniu... Chryste.

    Relacja Angel i Shadowa nadal jest dla mnie niejasna. Z początku pwnie ich shippowałam, potem byłam sceptycznie nastawiona... I ten stan nadal się utrzymuje. Shadow jednocześnie mnie kupuje i odpycha. Niby ochrania Angel, ale nie mogę wyzbyć się wrażenia, że coś jest z nim nie tak, że coś ukrywa. Że jest zamieszany w sprawy, które skrzywdzą Angel. Aj. Nie wiem, co o tym myśleć.

    Chcę czytać dalej, ale jednocześnie się boję. Mam mętlik w głowie, ech. Chcę wyjaśnień, chcę odpowiedzi, ale jednocześnie martwię się, że mogą mi się one nie spodobać...

    Klaudia xo

    OdpowiedzUsuń