Cisza dzwoniła jej w uszach.
Obserwowała Shadowa, skryta za jego plecami i coraz bardziej
zaniepokojona. Z zaskoczeniem uprzytomniła sobie, że lęk, który dotychczas
odczuwała, zmienił się. Już nie bała się o dziecko, ale to, co mógłby
zdziałać stojący przed nim mężczyzna.
Bezwiednie
przesunęła się naprzód, zaciskając palce na ramieniu Shadowa. „Odpuść” – miała
ochotę wręcz błagać, ale ostatecznie z jej ust nie padło nawet słowo. Po
prostu tkwiła w bezruchu, uczepiona jego ramienia i coraz bardziej
niespokojna.
Przez
dłuższą chwilę była świadoma wyłącznie przeciągającego się milczenia i własnego,
rozpaczliwie trzepoczącego się w piersi serca. Oddychała szybko i płytko,
w duchu modląc się o to, by w końcu co się wydarzyło – by Shadow
w końcu się rozluźnił, wycofał i przestał przypominać jej kogoś, kto w razie
potrzeby mógłby zabić. Do tej pory nie patrzyła na niego jak na potencjalne
zagrożenie, chociaż od samego początku ją onieśmielał. Teraz wszystko się
zmieniło, a Angel zaczęła obawiać się tego, co mogło kryć się za
niepokojącym błyskiem w tych lśniących, szmaragdowych oczach.
Z
zaskoczeniem przekonała się, że drży. Tym większego szoku doznała, kiedy
pojęła, że to nie ją przechodziły dreszcze, ale Shadowa. Napinał mięśnie tak
mocno, że musiało być to dla niego wręcz bolesne, wyraźnie mając problem z tym,
żeby się uspokoić.
– Dość.
Głos był
cichy, ale to wystarczyło. W zasadzie pewnie nawet krzyk nie zdziałałby
tyle, co to jedno słowo w ustach jasnowłosej piękności. Kobieta wciąż
znajdowała się tuż obok fontanny, z uwagą obserwując to, co się działo. W tamtej
chwili jej oczy przypominały dwa kryształki lodu – zimne i obojętne. Angel
aż się wzdrygnęła, nagle niepewna, kto przerażał ją bardziej: piękna nieznajoma
czy może wciąż milczący Shadow.
Jeśli do
tej pory atmosfera była ciężka, z jakiegoś powodu w chwili, w której
wtrąciła się kobieta, napięcie stało się jeszcze bardziej wyczuwalne. Kątem oka
zauważyła, że kilka osób oddaliło się w popłochu, odwracając głowy.
Zachowywali się tak, jakby nie działo się nic szczególnego; przynajmniej tak to
wyglądało na pierwszy rzut oka, bo w rzeczywistości ludzie uciekali,
zupełnie jakby w innym wypadku mogło spotkać ich coś niedobrego.
W tamtej
chwili wszystko i tak sprowadzało się do nich. Angel czuła to wyraźnie,
mając wrażenie, że ten dziwny świat nagle zwolnił, kurcząc się do skrawka tego
niewielkiego placu. Wystarczyła krótka chwila, by wszystko zaczęło kręcić się
wokół niej, nieznajomej oraz Shadowa.
Ten ostatni
bez jakiegokolwiek ostrzeżenia wyprostował się niczym struna, w następnej
chwili odwracając się ku kobiecie, wyraźnie zaskoczony jej obecnością. Angel
musiała się odsunąć, by przypadkiem nie oberwać łokciem w żebra, kiedy jej
opiekun przestał zwracać jakąkolwiek uwagę na to co i dlaczego robił.
Kaptur zsunął mu się z głowy, jeszcze bardziej niż zazwyczaj mierzwiąc mu
włosy. Zielone oczy rozszerzyły się nieznacznie, by po chwili zwęzić się
podejrzliwie. Gniew momentalnie ustąpił miejsca niedowierzaniu i – Angel
była gotowa to przysiąc – swego rodzaju obawy, chociaż nie miała pewności skąd
to wie. Zabawne, ale choć znała Shadowa krótko, a w większości
przypadków pozostawał dla niej zagadką, w tamtej chwili czytała z niego
niemalże jak z otwartej księgi, gotowa wręcz przysiąc, że każde z jej
podejrzeń miało rację bytu.
– Angel… –
wyszeptał, bezceremonialnie wyciągając ku niej dłoń. Nie odrywał wzroku od
nieznajomej, obserwując ją z taką uwagą, z jaką można by kontrolować
ruchy dzikiego, szykującego się do ataku zwierzęcia. – Idziemy.
Coś w jego
słowach sprawiło, że nie próbowała się sprzeciwiać. Posłusznie chwyciła go za
rękę, pojmując swoją reakcję dopiero w chwili, w której ciepłe palce
zacisnęły się wokół jej nadgarstka, a Shadow w niemalże zaborczy
sposób przyciągnął ją do siebie. W jednej chwili stracił zainteresowanie
sytuacją na placu – mężczyzną i wciąż cicho pochlipującym dzieckiem. W tamtej
chwili wszystko w nim aż krzyczało, że chciał odejść i to tak szybko,
jak tylko miało być to możliwe. Angel aż zatoczyła się, kiedy szarpnięciem
pociągnął ją za sobą, z wrażenia omal nie potykając o własne nogi.
Jak nic upadłaby, gdyby jej nie trzymał, niecierpliwym ruchem stawiając do
pionu. Zaraz po tym znów pociągnął ją w swoją stronę, tym razem odrobinę
zwalniając, by miała szansę za nim nadążyć.
– Shadow… –
zaoponowała, nie kryjąc zaskoczenia.
Nawet na
nią nie spojrzał. W pamięci wciąż miała ten jego naglący głos – wręcz
rozkaz, bo zdecydowanie nie prosił, kiedy zdecydował się oddalić.
– Dokąd się
wybieracie? – odezwała się ponownie kobieta. Angel omal nie wpadła na Shadowa,
kiedy ten nagle się zatrzymał, zastygając w bezruchu. – Nie zamierzasz ze
mną porozmawiać?
– Nie mamy
sobie nic do powiedzenia – odparował mężczyzna.
– Czyżby?
Angel
zawahała się. Być może powinno zaskoczyć ją to, że się znali, ale po chwili
wahania doszła do wniosku, że to wcale nie takie szokujące. To był świat
Shadowa. Mieszkał tutaj na długo przed jej pojawieniem, więc i oczywistym
wydawało się, że mógłby znać pozostałych – a już zwłaszcza kobietę, która
za sprawą samej tylko urody pozostawała w pamięci na długo.
Wyczuła, że
jej opiekun spiął się jeszcze bardziej niż do tej pory, choć nie sądziła, że to
możliwe. Wciąż trzymał ją za rękę, dosłownie miażdżąc Angel palce samym tylko
uściskiem. Jęknęła w ramach protestu, po czym spróbowała wyrwać rękę.
Dopiero w odpowiedzi na ten ruch do Shadowa dotarło, co robił, bo
pośpiesznie poluzował uścisk, wciąż jednak nie zamierzał jej puścić.
Jego ruchy
były szybkie i bardzo gwałtownie, kiedy jednak zdecydował się zwrócić ku
nieznajomej. Napięcie, które pomiędzy nimi istniało, dawało się wyczuć nawet na
kilometr. Patrzyli na siebie w sposób wystarczając wrogi, by Angel z miejsca
pojęła, że za sobą nie przepadali… Najdelikatniej rzecz ujmując.
– Czego
chcesz? Nie mam całego dnia – oznajmił cicho Shadow, nagle uciekając wzrokiem
gdzieś w bok. Zachowanie choćby względnego spokoju wydawało się go
kosztować mnóstwo energii.
– Nie lubię
być ignorowana – oznajmiła cierpkim tonem kobieta. Fałdy jej sukni zafalowały,
kiedy podeszła bliżej, zakładając ramiona na piersiach. – A ty od
dłuższego czasu mnie unikasz… Nie bez powodu, jak mniemam – dodała, a jej
spojrzenie jak na zawołanie powędrowało ku Angel.
Shadow nie
odpowiedział od razu, przez dłuższą chwilę uparcie milcząc. Wciąż drżał,
wyraźnie zagniewany, bo nawet nie próbował tego ukryć. Chociaż tkwił w miejscu,
wyglądał na bliskiego tego, by zacząć niespokojnie krążyć, a potem
spróbować zabić pierwszą osobę, która wpadłaby mu w ręce. Angel z zaskoczeniem
uświadomiła sobie, że jakoś nie miała wątpliwości, że byłby w stanie to
zrobić, być może nie zastanawiając się nad tym, kogo wybrałby sobie na ofiarę.
Czy zabijał
wcześniej? Ta myśl wydała jej się dziwna, a jednak nasunęła się
samoistnie, zaszczepiła w umyśle i dziewczyna już nie była w stanie
się od niej uwolnić. Miała wrażenie, że nagle znalazła się pomiędzy dwiema
potężnymi, absolutnie pozbawionymi ludzkich cech istotami – czystym
zniszczeniem, które w każdej chwili mogło zamanifestować się na samym
środku tego placu, czyniąc to, co zaszło z udziałem dziewczynki i mężczyzny
z batem całkowicie nieistotnym.
Angel
zadrżała, coraz bardziej zaniepokojona. W którymś momencie przestała
zwracać uwagę na pulsujący policzek, niemalże zapominając o bólu.
Niepewnie rozejrzała się, mimochodem zauważając, że mężczyzna i dziecko
zniknęli, chociaż nie miała pewności kiedy i dlaczego. Coś ścisnęło ją w gardle,
zwłaszcza kiedy pomyślała, że mieliby być razem, ale prawie natychmiast
odrzuciła od siebie tę myśl. Chciała wierzyć, że dziecko uciekło, a ten
cholerny bydlak po prostu przestraszył się Shadowa. Naprawdę chciała w to
wierzyć, mając do siebie wręcz pretensję o to, że ot tak zignorowała tę
dwójkę, zamiast upewnić się, że z dziewczynką, którą ochroniła, wszystko w porządku.
Bezwiednie
zacisnęła dłonie w pięści, po chwili rozluźniając uścisk. Miała ochotę
zostawić Shadowa i tę kobietę, by załatwiali sprawy między sobą, a sama
pójść poszukać dziecka. Kto wie, może mogłaby zabrać je do domu i nakarmić,
bo wyglądało dość marnie. Co więcej, pamiętała, że tamten mężczyzna zwyzywał
małą od złodziejek, co mogło oznaczać, że tym bardziej potrzebowała opieki i pomocy.
Nawet jeśli nie, mogła przynajmniej osobiście upewnić się, że dziewczynka
trafiłaby w bezpieczne miejsce – do rodziców, opiekunów czy gdziekolwiek
na co dzień przebywała. I nie, naprawdę nie obchodziło jej, co Shadow
mógłby o tym myśleć, niezależnie od tego, czy jakkolwiek ją przerażał.
Zawahała
się, walcząc ze sobą i przez dłuższą chwilę podrygując w miejscu. Raz
jeszcze z niepokojem spojrzała na Shadowa, ten jednak nie zwracał na nią
uwagi, uparcie wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt przestrzeni.
–
Czegokolwiek byś o sobie nie myślała, nie muszę ci się tłumaczyć –
oznajmił i choć praktycznie szeptał, te słowa wydały się wręcz
nienaturalnie głośne w dotychczas panującej ciszy.
Piękną
twarz kobiety wykrzywił grymas – zaledwie na krótką chwilę, bo prawie
natychmiast jej usta wykrzywiły się w uśmiechu. Albo raczej jego parodii,
bo gest zdecydowanie nie objął oczu nieznajomej – te pozostały zimne i obojętne,
kolejny raz kojarząc się Angel z lodem. Ona cała była jak zamarzająca
woda: bezbarwna, obojętna i niezwykle ulotna, przynajmniej na pierwszy
rzut oka.
– Nie. Nie
musisz – przyznała, ale jej ton sugerował coś zgoła innego. – Ale przed nią i owszem.
– Moje
sprawy z Angel będę załatwiał na osobności i wyłączni z nią –
wycedził przez zaciśnięte zęby Shadow.
Kobieta
zaśmiała się cicho. Coś w tym śmiechu skutecznie przyprawiło dziewczynę o dreszcze,
być może dlatego, że w reakcji jasnowłosej piękności nie było żadnych
oznak faktycznego rozbawienia. Wyłącznie chłód.
– Angel! –
powtórzyła, nie przestając się uśmiechać. – Sam nadałeś jej to imię?
To było
pozornie niewinne pytanie, ale z jakiegoś powodu Shadow po raz kolejny
drgnął, zachowując się jakby ktoś właśnie próbował ją uderzyć. Skąd ona wie?, pomyślała mimochodem
dziewczyna i coś nieprzyjemnie ścisnęło ją w gardle. Niczego już nie
rozumiała. Dlaczego…?
– Idziemy.
Tym razem w tonie
Shadowa pobrzmiewała desperacja. Wzmocnił uścisk wokół nadgarstka Angel, a ona
jakoś nie miała wątpliwości, że niezależnie od wszystkiego zamierzał odejść –
nawet gdyby kobieta znów spróbowała go zatrzymać.
Nieznajoma
również musiała zdawać sobie z tego sprawę, bo odezwała się ponownie:
– Rozmawiasz
z nią tak, jak ze mną? Znam cię, Shadow. Cisza to twoje drugie imię,
zwłaszcza wtedy, gdyby aż prosi się o jakikolwiek słowa. – Kobieta
zamilkła, po czym wyczekująco spojrzała na wyraźnie chętnego rzucić się do
ucieczki mężczyznę. Zaraz po tym jej puste, zimne oczy przeniosły się na Angel.
– Nie powiedział ci niczego, prawda? Błądzisz w kłamstwie.
Drgnęła,
mając wrażenie, że szept kobiety dosłownie ją przenika. Znów zapragnęła się cofnąć,
nagle niepewna, co tak naprawdę powinna ze sobą zrobić.
Ta reakcja
nie uszła uwadze Shadowa, bo ten jeszcze bardziej stanowczo chwycił dziewczynę
za nadgarstek.
– Dość –
oznajmił nieznoszącym sprzeciwu tonem. – Ja już skończyłem. Angel…
– Może
pozwól, by zadecydowała? To jej sprawa czy zechce ze mną rozmawiać – obruszyła
się nieznajoma, wyraźnie nie zamierzając odpuścić. – To był twój plan? Chować
ją przede mną? Udawać, że…
– Odpierdol się od niej, Bloodwell!
Cisza,
która zapadła po tych słowach, okazała się bardziej przeszywająca niż do tej
pory. Angel aż zachłysnęła się powietrzem, przez krótką chwilę czując się tak,
jakby ktoś ją uderzył. Rozszerzonymi do granic możliwości oczyma wpatrywała się
w kobietę, niedowierzając temu, co powiedział Shadow – i to nie tylko
dlatego, że zaklął, co w jakiś pokrętny sposób jej do niego nie pasowało.
Od chwili, w której pojawił się na placu, wdawał się inny, już nie tak opanowany,
ale zagniewany i sprawiający wrażenie kogoś, kto mógłby okazać się
niebezpieczny.
Z tym, że
to nie miało znaczenia, przynajmniej obliczu
tego, co sugerowały jego słowa.
„Lodowate
piękno. Doskonała na zewnątrz, zepsuta w środku” – przypomniała sobie ich
niedawną rozmowę i to wystarczyło, żeby zrozumiała. Z niedowierzaniem
potrząsnęła głową, dziwnie roztrzęsiona i coraz bardziej oszołomiona.
W milczeniu
spojrzała na Bloodwell, mimowolnie zastanawiając się nad tym, jak mogła nie
skojarzyć faktów wcześniej? Czyż to nie było oczywiste? Czy nie zwróciła uwagi
na jej inność już w chwili, w której zaczęły rozmawiać przy
fontannie, a ona wypowiadała się z taką obojętnością, mówiąc rzeczy,
od których Angel ciarki przechodziły po plecach?
A jednak
wpatrując się w tę kobietę nie czuła aż tak silnego przerażenia, którego powinna
chyba oczekiwać po wszystkim, co opowiedział jej Shadow. Nie była przestraszona;
w grę wchodziło coś zupełnie innego, chociaż Angel w żaden sposób nie
potrafiła tego nazwać. Wiedziała jedynie, że nie mogła pozostać wobec Bloodwell
obojętna, nawet wiedząc kim ta była. Na tyle, na ile, bo wyjaśnienia, które otrzymała,
wciąż nie były dla niej wystarczające. W tamtej chwili wszystko jej się
mieszało, Angel zaś nie pierwszy raz czuła się tak, jakby spoglądała na świat
przez zamgloną szybę, próbując doszukać się szczegółów w warunkach, które
zdecydowanie temu nie sprzyjały.
Co więcej, z jakiegoś
powodu czuła się tak, jakby znała te kobietę. To było głupie, a jednak właśnie
taka okazała się prawda. Gorączkowo myślała, gotowa przysiąc, że kto jak kto,
ale ona powinna ją zrozumieć.
Wpatrywała
się w Bloodwell, całą sobą chłonąć jej lodowate piękno, i zamiast
potrzeby ucieczki z krzykiem, czuła wyłącznie narastające pragnienie, by
do niej podejść i porozmawiać.
„Znam cię,
Shadow. Cisza to twoje drugie imię, zwłaszcza wtedy, gdyby aż prosi się o jakikolwiek
słowa”.
Zadrżała,
coraz bardziej niespokojna. To wszystko, czego była świadkiem…
– Angel – usłyszała
zaniepokojony głos swojego opiekuna.
Zamrugała,
po czym przeniosła na niego wzrok. Po raz pierwszy poraził ją błysk w jego
lśniących, szmaragdowych tęczówkach. Widziała z trudem tłumiony gniew, mieszający
się z troską i swego rodzaju paniką. „Co ukrywasz?” – miała ochotę
zapytać, ale z jakiegoś powodu to pytanie nie było w stanie przejść jej
przez usta.
–
Odejdziesz z nim teraz? – zapytała nieoczekiwanie Bloodwell, a serce
dziewczyny omal nie wyskoczyło z piersi ze zdenerwowanie.
Powinna
była odpowiedzieć, ale nie potrafiła. Stała, dosłownie chwiejąc się na nogach i samej
sobie nie będąc w stanie wyjaśnić, czego tak naprawdę chciała. Shadow wciąż
trzymał ją za rękę, ale chociaż łatwością mogła
mu się wyrwać, nie mogła się na to zdobyć. Wbrew wszystkiemu jego uścisk
przynosił jej ukojenie, będąc niczym gwarant poczucia bezpieczeństwa, choć to
wydawało się absurdalne. Powinno być, skoro coraz częściej w niego wątpiła,
mając poczucie, że nie mówił prawdy.
Wzięła
kilka głębszych wdechów, próbując się uspokoić. Bezskutecznie, bo w głowie
wciąż miała pustkę, a określenie tego, co w tamtej chwili czuła, okazało
się niemożliwe.
– Jak
uważasz. – Głos Bloodwell zabrzmiał zaskakująco łagodnie, kiedy ponownie zdecydowała
się odezwać. Angel zamrugała, co najmniej zaskoczona. Podświadomie niemalże wyczekiwała
momentu, w którym ta kobieta wpadnie w szał i spróbuje zabić ją i Shadowa.
– Podążaj w cienie, skoro wtedy czujesz się bezpieczna. Albo…
Nagle urwała,
zupełnie jakby straciła zapał do dalszych tłumaczeń. Jakby skreśliła mnie, przeszło Angel przez myśl i coś w tej
świadomości wzbudziło w niej przerażenie. Nie pojmowała tego, tak jak i wielu
innych rzeczy, które miały miejsce od chwili, w którym znalazła się w tym
miejscu.
Obejrzała
się, przez moment gotowa przysiąc, że Bloodwell się oddaliła – po prostu odeszła,
co z jakiegoś powodu wydało się jej niewłaściwe – a jednak kiedy
spojrzała w stronę fontanny, przekonała się, że tamta wciąż stała na
placu, beznamiętnie wpatrując się w figurę anioła. Angel widziała wyłącznie
jej plecy i srebrzyste długie włosy, falami opadające aż do pasa.
Usłyszała,
że Shadow coś do niej mówi, ale prawie nie była tego świadoma. Poruszając się
trochę jak w transie, wciąż oderwana od rzeczywistości i bardzo
niepewna, tym razem nie zaprotestowała, kiedy mężczyzna stanowczo pociągnął ją w swoją
stron. Na drżących nogach ruszyła za nim, tym razem niezatrzymana przez nikogo.
Nie odezwała
się nawet słowem, kiedy opuszczali plac, a później miasto. Czuła, że
kroczący przed nią Shadow był zły, ale nie skomentowała tego nawet słowem,
myślami wciąż będąc do Bloodwell. Rozpamiętywała jej słowa, każdy gest i to
dziwne wrażenie; poczucie, że…
Instynktownie
wsunęła dłoń do kieszeni spodni, palcami niemalże z czułością przesuwając
po delikatnym płatku róży, który tam włożyła.
Chociaż nie
miała pojęcia, co tym wszystkim sądzić, myśl o krwistoczerwonej barwie
uschniętego kwiatu pozwoliła jej się uspokoić.
~*~
Mała dziewczynka stała w wąskim
przejściu pomiędzy dwoma rozpadającymi się kamienicami. Z bijącym sercem
obserwowała to, co działo się na placu, podekscytowana i smutna jednocześnie,
zwłaszcza kiedy zobaczyła jak tamta ładna dziewczyna odchodzi u boku
mężczyzny w pelerynie.
Spuściła
wzrok. Czy zrobiła coś źle? Jednak nie poszło jej tak dobrze, jak sądziła i przez
to wszystko popsuła? Taka możliwość naprawdę ją martwiła, sprawiając, że do
oczu jak na zawołanie zaczęły cisnąć się łzy.
– Nie
przejmuj się – usłyszała łagodny, męski głos. Ciepła dłoń energicznie zmierzwiła
jej włosy, chociaż mała natychmiast spróbowała się odsunąć. Nie lubiła tego,
ale i tak udało jej się roześmiać, zwłaszcza że lubiła osobę, która tak nagle
pojawiła się tuż obok niej. – Spisałaś się znakomicie.
– Naprawdę?
– Mała poderwała głowę, by spojrzeć na skrytą pod kapturem twarz swojego towarzysza.
– Ale przeze mnie ją bolało – zmartwiła się, pamiętając krwawiące rozcięcie na
policzku dziewczyny. Nikt nie spodziewał się, że ta pokusi się o stanięcie
między małą a batem. – I dlaczego odeszła? – nie dawała za wygraną
dziewczynka.
– Uznaj to
za… wypadek przy pracy – wyjaśnił łagodnie mężczyzna.
Z westchnieniem
wyminął dziecko, ruszając na plac, gdzie wciąż stała Bloodwell. Mała natychmiast
ruszyła za nim, nie mogąc się powstrzymać. Nie pierwszy raz pomyślała, że dawno
nie widziała kogoś tak pięknego, chociaż Angel – bo chyba tak nazywali tamtą
dziewczynę – też niczego nie brakowało.
Gdyby jednak
mogła dorosnąć, chciałaby być równie urodziwa, co i one. Naprawdę!
– Mogłaś
się powstrzymać – stwierdził cicho mężczyzna, a Bloodwell jedynie wzruszyła
ramionami, nawet na niego nie patrząc.
– Mogłam –
zgodziła się, bynajmniej nie skruszona.
Mężczyzna
jedynie westchnął.
– Co
sądzisz? – zapytał, zmieniając temat. Wyczekująco wpatrywał się w milczącą
kobietę. – Ta dziewczyna…
– Jest
bardzo chwiejna – przerwała mu tamta. – Niczego jeszcze nie wiem. I wciąż zastanawiam
się jak wiele rozsądku jest w twoim postępowaniu.
–
Wystarczająco, żebym próbował. Tanatos mi tego nie zabroniła.
Bloodwell
drgnęła, po czym nieoczekiwanie zwróciła się w jego stronę. Fałdy jej
sukni zafalowały, podkreślając płynność ruchów.
– Ponieważ
dziewczyna nie należy do niej. Nie ma prawa ingerować, czyż nie?
– Owszem. I całe
szczęście, bo jak długo tak jest, nikt nie zabroni wtrącić się mnie – padło w odpowiedzi.
Tym razem jasnowłosa
piękność prychnęła, po czym na powrót zwróciła się ku fontanny. Ani mężczyzna w kapturze,
ani dziewczynka nie widzieli jej twarzy, więc nie zauważyli nikłego uśmiechu,
który wykrzywił usta kobiety – zadziwiająco ciepłego i szczerego, co nie
zdarzało jej się często. W zasadzie chyba zdążyła zapomnieć, w jaki
sposób należało się uśmiechać.
Nikt też
nie dostrzegł zaskoczenia w zimnych oczach, które pojawiło się w chwili,
w której górująca nad fontanną figura anioła nagle zaczęła płakać.
Fałszywe łzy spłynęły po twarzy posągu, początkowo niepewnie, a później
bardziej gwałtownie, po chwili odnajdując dawno utracony rytm.
Woda w fontannie
znów zaczęła płynąc, pierwszy raz od tak dawna, że chyba nikt poza Bloodwell i mężczyzną
z kapturem nie miał prawa tego pamiętać.
I chociaż
to wciąż o niczym nie świadczyło, kobieta mimowolnie pomyślała, że być
może ten świat wciąż nie stracił swojej szansy na to, żeby przetrwać.
To ja to tutaj zostawię, hm? Stwierdziłam, że najwyższa pora wejść z fazę trzecią – targowanie się. Co więcej, pierwszy raz wyszłam poza opis oczami Angel, więc pewnie trochę zamieszałam. Ale to dobrze. Komu wierzyć, co? Ja bym chyba nie wiedziała, gdyby nie to, że historia jest moja.Z wielkim dziękuję za komentarze, obecność i wsparcie. Dla Nikoryzji – z przeprosinami, bo chyba średnio wyszło z tym uchylaniem rąbka tajemnicy, chociaż… :DDo napisania, kochani!
No i cały mój komentarz szlag trafił. Trudno się mówi, muszę jeszcze raz się wysilić.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze; nie rozumiem czemu jest tu tak mało komentarzy, Twoja historia jest naprawdę świetna i zawsze z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Dalej; mam wrażenie że się trochę pogubiłam albo to Ty tak mieszasz xD Hmm, no okej, Bloodwell tam nie rządzi tylko Tanatos jak mniemam. Na tą chwilę widzę to tak: sytuacja rozgrywa się w czyśćcu, do którego trafiła dusza Angel a Shadow jest tym złym i chce ją zabrać do piekła, dlatego też nie chce żeby dziewczyna mieszała się w cokolwiek i rozmawiała z kimkolwiek, gdyż wtedy mogłaby się czegoś w końcu dowiedzieć a to by mu było nie na rękę. A Bloodwell też kiedyś była taką zagubioną duszyczką, która zaufała nie tej osobie co trzeba i w rezultacie tam utknęła (swoją drogą ten Shadow sobie same ładne dziewczyny wybiera na ofiary) XD Teraz to poleciałam z wyobraźnią, ale nic innego i w miarę logicznego nie przychodzi mi do głowy. Uchyl tego rąbka tajemnicy jeszcze bardziej :p
Pozdrawiam cieplutko,
Nikoryzja
Heh, domyślam się, że Blogspot i znikające komentarze? Tym bardziej dziękuję za poświęcony czas :D
UsuńCóż, mam wrażenie, że ludzie czasami boją się pisać komentarze. Rozmawiałam z wieloma osobami, którym z jakiegoś powodu łatwiej był odezwać się do mnie prywatnie, niż zostawić po sobie ślad pod postem. W sumie nie wiem od czego to zależy, ale fakt, to trochę przykre, kiedy nie ma się pewności ile osób tak naprawdę czyta i co sądzą.
Hm, przepraszam? :D Wszystko się wyjaśni w swoim czasie, to mogę obiecać. A Twoje teorie uwielbiam i dziękuję za nie. Swoją drogą, to fantastyczne, że gdybym wzięła pod uwagę pomysły czytających, nagle mogłabym poprowadzić każde moje opowiadanie z dziesięciu innych wersjach, a przy tym każda byłaby równie dobra ^-^
Mogę zapewnić, że spotkanie z Bloodwell było dość kluczowe. Wkrótce na pewno wiele się wyjaśnić, chociaż najważniejszą wskazówkę dałam już na samym początku i powtórzyłam ją tutaj. Angel nie należy do Tanatos. Wbrew wszystkiemu to najważniejsza sprawa :3
Kończę w tym miejscu, bo jak znam siebie, to zaraz chlapnę o słowo za dużo. Będę musiała troszkę przyśpieszyć z tą historią, bo biedna od początku cierpi, a obiecałam sobie skończyć ją w tym roku, ech.
Raz jeszcze dziękuję i również pozdrawiam!
Nessa
Witam. Ten komentarz sponsoruje kawa mrożona i upał, także przepraszam, jeśli wyjdzie nieskładnie, monotonnie czy zwyczajnie żałośnie. Żeby nie było - ostrzegałam!
OdpowiedzUsuńI ten, to by było na tyle, jeśli chodzi o mądrowanie się. Spodziewałam się tego, że akcja w mieście będzie przyjemną, choć słodko-gorzką odskocznią od tego, z czym mierzyliśmy się dotychczas, ale nie spodziewałam się tego. Czymkolwiek to TO śmie być. Bo ja osobiście nadal czuję się mało doinformowana. I nie, to nie wina upału czy nieregularnego czytania. Na ten moment naprawdę za mało wiadomo, by móc wysnuwać jakieś konkretniejsze wnioski - albo po prostu zatraciłam zdolność czytania ze zrozumieniem, tak pielęgnowaną w liceum (ikskurdede) i nie dostrzegam tego, co powinnam, zbyt skupiając się na Shadowie (nadal nie wiem - tak to się odmienia?). Nie ufam facetowi i tyle, no. Cały czas skupiam się na tym, co robi, chcąc przewidzieć jakąś akcję, mimo że wiem, iż to niemożliwe - nie na tym blogu. No bo kurde, czy to możliwe, by był kimś dobrym? Wydawać by się mogło, że zależy mu na Angel, ale... No właśnie. To ale nie pozwala mi się skupić na akcji.
Dobrze, że pozwoliłaś sobie na odstąpienie od dotychczasowej perspektywy gdyż, nie ukrywam, niezdecydowana i zagubiona Angel nieco zaczynała mnie drażnić. Zachowuje się jak przerażona łania (co oczywiście jest naturalne i nie mówię, że nieprawidłowe, skądże) która stoi na środku drogi, wpatrzona w reflektory nadjeżdżającej ciężarówki, nie wiedząc, co zrobić. Było to jednak nieco... cóż, nudne. Pomału rozwijasz jej postać, jak na przykład w ostatnim rozdziale podczas tej akcji z małą złodziejką, także nie będę marudzić więcej niż to konieczne. Liczę jednak na akiś przełom, moment, w którym Angie postawi się swojemu opiekunowi i wyciągnie z niego jakieś informacje, bo, cholerka jasna, aż mnie skręca z niewiedzy!
Lecę chyba dalej, bo nie wytrzymie!
Buziaki, xox