Shadow był zły. Nie miała co
do tego wątpliwości, więc po prostu milczała, woląc go nie prowokować. W pamięci
wciąż majaczył jej wyraz jego twarzy, kiedy pojawił się na placu – niepokojący
błysk szmaragdowych oczu, których nie sposób było nie zapamiętać. Gdzieś w tym
wszystkim pozostawało jeszcze wspomnienie lęku, który poczuła, gdy dotarło do
niej, że mężczyzna byłby zdolny kogoś skrzywdzić. Pierwszy raz spojrzała na
niego jak na kogoś, kto jak najbardziej mógłby okazać się niebezpieczny i źle
się z tym czuła.
Droga
powrotna wydawała ciągnąc się nieskończoność. Angel w milczeniu szła przed
siebie, poświęcając wręcz przesadnie wiele uwagi kolejno stawianym krokom. Mimo
wszystko w pewnym momencie potknęła się i jak długa poleciała do
przodu. Syknęła, po czym w pośpiechu spróbowała się podnieść, mając przy
tym ochotę kląć na czym świat stoi. Jakby tego było mało, zauważyła, że Shadow
jedynie obejrzał się przez ramię, po czym ruszył dalej, zmuszając ją do tego,
by musiała go gonić. W zasadzie odkąd opuścili miasto, musiała za nim
niemalże bieg, by dotrzymać mu kroku.
– Możesz w końcu
zwolnić? – zniecierpliwiła się. W roztargnieniu otarła dłonie o spodnie,
ignorując pieczenie zdartej skóry. – Shadow!
Zignorował
ją. Coś w tym zachowaniu sprawiło, że poczuła się jeszcze gorzej, co
najmniej jakby ją uderzył, chociaż przecież nawet nie podniósł na nią ręki. Jak
miała rozumieć jego zachowanie? Czy to znaczyło, że już go nie obchodziła?
Zdenerwował ją na tyle, by być może porzucić ją w środku lasu, gdyby
okazała się zbyt wolna i za nim nie nadążyła?
Te myśli
wzmogły irytację, która towarzyszyła jej już od dłuższego czasu. A także
strach. Pojawił się nagle, sprawiając, że Angel zadrżała, nagle zaniepokojona
perspektywą tego, co być może mogło się stać. Tego, że mógłby ją zostawić – nie
tylko w środku lasu, ale przede wszystkim tego dziwnego świata. Czerwonawe
światło wiecznego zmierzchu wciąż niepokoiło, nienaturalne i tak
niewłaściwe, jak tylko było to możliwe. Perspektywa powrotu do miasta, gdzie
nikogo nie znała i gdzie działy się tak niepokojące rzeczy, przyprawiała
ją o mdłości.
Prawda była
taka, że Shadow pozostawał jedyną osobą, która zapewniała jej bezpieczeństwo.
Ufała mu czy nie, byłaby głupia, gdyby stwierdziła, że go nie potrzebowała. Ta
świadomość bolała, niezmiennie dając Angel do zrozumienia, że była bezradna.
Gdyby nie on, wciąż błąkałaby się w ciemnościach, o ile wciąż by
żyła. To dlatego nie opuściła tego domu, a teraz podążała za nim – bo nie
miała pojęcia, co zrobiłaby ze sobą w pojedynkę, z kolei perspektywa
samotności najzwyczajniej w świecie ją przerażała.
– Shadow! –
powtórzyła, tym razem chwytając go za skraj peleryny.
Zatrzymał
się, gwałtownie odwracając w jej stronę. Aż się wzdrygnęła, machinalnie
cofając o krok, kiedy naszło ją niepokojące wrażenie, że mógłby ją
uderzyć. Z bijącym sercem spojrzała wprost w te lśniące, szmaragdowe
tęczówki i coś nieprzyjemnie ścisnęło ją w gardle. Mimo wszystko
spojrzała na niego niemalże błagalnie, w duchu modląc o to, by znów
jej nie zignorował.
– Jest
późno – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Byłbym wdzięczny, gdybyś się
pośpieszyła.
– Skąd
możesz wiedzieć, skoro słońce ciągle jest w tej samej pozycji? – zapytała,
zanim zdążyła ugryźć się w język. Zaraz po tym w pośpiechu mówiła
dalej, nie zamierzając czekać aż jej słowa go urażą. – Jesteś na mnie zły?
Naprawdę?
– A jaki
mam być, skoro wciąż robisz głupstwa?
Otworzyła i zaraz
zamknęła usta. Mogła spodziewać się takiego oskarżenia, ale i tak jego
słowa wytrąciły ją z równowagi. To brzmiało tak, jakby czymkolwiek zawiniła,
a przecież nic podobnego nie miało miejsca.
– Tam było
dziecko. Zostawiłeś mnie samą w środku miasta, a teraz… – Zamilkła,
po czym z niedowierzaniem potrząsnęła głową. – O co tutaj chodzi?
Bloodwell…
– Dobrze
wam się rozmawiało, co?
Teraz już
nie miała wątpliwości, że był na nią zły. Co więcej, wcale nie o to, że
jak ostatnia kretynka pozwoliła się zranić, jak gdyby nigdy nic stając między
dzieckiem a jego niedoszłym katem. W jakiś sposób przyniosło jej to
ulgę, ale i tak słowa Shadowa zaczynały doprowadzać ją do szału. Coś przed
nią ukrywał, chociaż to było oczywiste wcześniej. Z kolei teraz…
– Więc o to
chodzi, tak? – Spojrzała na niego wyczekująco, chociaż tak naprawdę nie
potrzebowała odpowiedzi. Widziała i słyszała dość, żeby rozumieć. –
Powinnam brać na poważnie to, co mi powiedziała?
– Wydaje mi
się, że już to robisz – stwierdził, ale tym razem jego głos zabrzmiał o wiele
spokojniej. Próbował nad sobą zapanować, chociaż przychodziło mu to z wyraźnym
trudem.
– Możliwe –
przyznała. Mężczyzna zmrużył oczy, bynajmniej nie sprawiając wrażenia kogoś,
kto zamierzał docenić szczerość. – Naprawdę cię to dziwi? Gdybyś był ze mną
szczery… – zaczęła i urwała, bo Shadow uśmiechnął się drwiąco.
– Gdybym
był szczery… – powtórzył, kiwając głową. – Więc co tutaj robisz, Angel?
Dlaczego za mną poszłaś, skoro mi nie ufasz?
Oczywiście,
że nie potrafiła mu odpowiedzieć na to pytanie. Po prostu stała, czując jak łzy
cisnął jej się do oczu i bezskutecznie próbując zebrać myśli. Czuła, że
powinna coś powiedzieć, ale głos uwiązł jej w gardle, przez co nie mogła
wykrztusić z siebie nawet słowa. Z opóźnieniem uświadomiła sobie, że
drży i to nie za sprawą panującego na zewnątrz chłodu, ale ze strachu
przed tym, że jednak mógłby ją tutaj zostawić. Nie miała pojęcia, co zrobiłaby,
gdyby nagle kazał jej odejść – ot tak ja zostawił, pozostawiając samą sobie.
Właśnie
wtedy dotarło do niej, jak słaba w rzeczywistości była. Gdyby było
inaczej, nie stałaby teraz przed Shadowem, trzęsąc się i nie będąc w stanie
odpowiedzieć na wydawałoby się proste pytanie. Gdyby było inaczej…
– Mam…
sobie pójść? – wykrztusiła w końcu.
Nie chciała
o to pytać, ale to okazało się silniejsze od niej. Wpatrywała się w te
szmaragdowe oczy i czuła się przy tym tak, jakby znów błądziła w ciemnościach,
niezdolna znaleźć wyjścia. Shadow był niczym blask światła, który od pierwszej
chwili ją do siebie przyciągał. Zupełnie jak zwodniczy płomień świecy, który z równym
powodzeniem mógł wskazać jej drogę, co i nagle zgasnąć albo ją poparzyć.
Zamrugała
kilkukrotnie, kiedy obraz zaczął rozmazywać jej się przed oczami. Nie chciała
się przy nim popłakać, ale emocje coraz bardziej wymykały jej się spod
kontroli. Niczego już nie była pewna, a jednak…
– To ja
powinienem zapytać, czego chcesz – stwierdził cicho Shadow. Wzdrygnęła się, gdy
bez jakiegokolwiek ostrzeżenia zrobił krok w jej stronę. – Powiedziałem ci
na samym początku, że nie trzymam cię przy sobie. Skoro mi nie ufasz, dlaczego
nie zostałaś z Bloodwell?
– Ufam –
zaoponowała, chociaż oboje wiedzieli, że to było jednym wielkim kłamstwem.
Kąciki ust
Shadowa drgnęły. Uśmiechnął się w nieco pobłażliwy, pozbawiony wesołości
sposób. Mimo wszystko już nie sprawiał wrażenia rozeźlonego, ale po prostu
smutnego. Kolejny raz wydawał się wiedzieć coś, czego ona co najwyżej mogła się
domyślać i czego w gruncie rzeczy wcale nie chciała zrozumieć.
– Och,
Angel… – westchnął, jak gdyby nigdy nic ujmując jej twarz w obie dłonie. –
Moja Angel.
Nie dodał
niczego więcej, w zamian biorąc ją za rękę. Kolejny raz poczuła się prawie
jak dziecko, ale nie zaprotestowała, zwłaszcza że poprowadził ją za sobą.
Zwolnił i chociaż miała wrażenie, że właśnie po raz kolejny raz wracała do
punktu wyjścia, przyzwalając mu na dalsze kłamstwa, nie zamierzała z tym
walczyć. Nie, skoro bała się tego, że w innym wypadku zostanie sama.
Wszystko
wydawało się lepsze od samotności.
Więcej nie
rozmawiali, milcząc aż do momentu, w którym pomiędzy drzewami zamajaczył
znajomy dom. Krwisty blask zachodzącego światła odbijał się od szyb
opustoszałego budynku. Na ziemi tańczyły długie cienie, układające się w bliżej
nieokreślone cienie, które z jakiegoś powodu zaczęły wzbudzać w Angel
niepokój. W pośpiechu pozwoliła, by Shadow wprowadził ją do środka,
mimowolnie rozluźniając się, kiedy zamknął za nimi drzwi.
W tym
miejscu cisza wydawała się błogosławieństwem. Dom również, nagle zaczynając
jawić się jej jako jedyny azyl, do którego w każdej chwili mogła uciec.
To, że tu wróciła, znaczyło dla niej więcej, niż mogłaby sobie wyobrazić,
zwłaszcza że przez całą drogę jakaś jej cząstka bała się, że Shadow jednak
zmieni zdanie i ją zostawi… Albo wyprowadzi w zupełnie inne miejsce,
może nawet z powrotem w ciemność, skąd nie miałaby szansy uciec.
– Chodź – usłyszała.
Natychmiast poderwała głowę, przenosząc wzrok na swojego towarzysza. – Opatrzę
cię, jeśli pozwolisz.
– Ja… Och –
wyrwało jej się. Zdążyła zapomnieć o cięciu a policzku.
W pierwszym
odruchu zapragnęła powiedzieć mu, że wcale nie było takiej potrzeby, ale w ostatniej
chwili się powstrzymał. Czuła, że wciąż był zdenerwowany, więc wolała nie
pogarszać sytuacji, niepewna, co tak naprawdę powinna sądzić o ich
relacji. Miała wrażenie, że trwali w impasie, z uporem krążąc wokół
najważniejszego tematu, ale nie mając odwagi go poruszyć. A może to raczej
ona nie była w stanie zmusić się do tego, by zapytać o to, co
najważniejsze.
Właśnie
dlatego nie odezwała się nawet słowem, kiedy Shadow posadził ją na kanapie i zniknął
gdzieś w korytarzu. Siedziała w bezruchu, w milczeniu
spoglądając w bliżej nieokreślony punkt przestrzeni i bezskutecznie
próbując zebrać myśli. Czuła się bardziej nieswojo iż na początku ich
znajomości, łącznie z tą najważniejszą rozmową, w której uświadomiła
sobie, że umarła. Nerwowo gładziła skórę na nadgarstkach, niemalże czując
mrowienie w miejscach, gdzie – być może – znajdowały się cięcia. To
przynajmniej zasugerował jej Shadow, kiedy w znaczący sposób przesuwał
palce po pozornie nienaruszonej, gładkiej skórze.
Istniało
tak wiele pytań, które powinna była zadać. Cisnęły się na usta samoistnie, a jednak
nie miała odwagi choćby o nich pomyśleć, a co dopiero pozwolić, by
rozbrzmiały, wypowiedziane na głos. Wtedy stałyby się ostateczne, a ona do
tego wszystkie otrzymałaby odpowiedzi. W końcu po to się pytało, prawda?
Dla prawdy. Powinna pytać, a jednak… nie miała odwagi.
Towarzyszyło
jej tak wiele lęków, że to wydawało się wręcz niepojęte.
Drgnęła,
kiedy tuż przed nią pojawił się Shadow. Nie po raz pierwszy poruszał się w tak
cichy, ostrożny sposób, że prawie go nie zauważyła. Chwilami myślała o nim
jak o mgle albo cieniu, jakkolwiek ironiczne nie okazałoby się to drugie.
Zwłaszcza milczący i skupiony, wydawał jej się kimś nieludzkim, chociaż
nie potrafiła stwierdzić, co to oznaczało dla niej. Czy mógłby zabić? Po
sposobie, w jaki zachowywał się na placu, jakoś nie miała co do tego
wątpliwości. Najważniejsze pytanie wciąż jednak sprowadzało się do czegoś
innego – a mianowicie tego, czy byłby w stanie skrzywdzić ją.
Miała
wrażenie, że zna odpowiedź, chociaż zarazem nie potrafiła sobie tego wyobrazić.
Nie, kiedy siedział tuż obok niej, ostrożnie obmywając jej policzek wilgotnym
materiałem. Ruchy miał delikatne, niemalże czułe, co kłóciło się z gniewnym
tonem, z jakim dopiero co się do niej zwracał. Chociaż ta gorycz wciąż
gdzieś tam była, Shadow znów zachowywał się jak ktoś, komu mogła zaufać – jak
jej opiekun i przewodnik, który bez wahania ochroniłby ją przed każdym
zagrożeniem.
– Zagoi się
– stwierdził, muskając palcami rozcięcie. – To tylko draśnięcie… Chociaż mogłaś
oberwać mocniej – dodał i – była gotowa to przysiąc – jego oczy
pociemniały.
– Tam było
dziecko – powtórzyła.
Shadow
westchnął przeciągle.
– Owszem.
Co nie oznacza, że rozsądnym było aż tak ryzykować – oznajmił, odsuwając się od
niej. Mimo wszystko nie odebrała tego ruchu jako oznakę niechęci. – Wiedziałem,
że to nienajlepszy pomysł, żebyś ze mną szła. Ten świat jest okrutny.
– Więc
dlaczego nikt nie próbuje tego zmienić? – zniecierpliwiła się. – Tylko ja
wstawiłam się za tą dziewczynką. Być może zrobiła coś złego, ale…
– Ponieważ
nikogo tak naprawdę to nie interesuje – przerwał jej niemalże łagodnym tonem.
Najbardziej
przeraziło ją to, że te słowa wydawały się w jakiś pokrętny sposób
tłumaczyć wszystko. Brzmiały jak absolutna oczywistość – coś, co po prostu
należało zaakceptować, nieważne jak niewłaściwe by się nie wydawało. Taki był
ten świat – mroczny i skąpany w krwawym blasku nieskończonego
zmierzchu.
Nigdy więcej żadnego poranka. Tylko północ.
Zadrżała na
samo wspomnienie słów Bloodwell. Wracały do niej po raz kolejny, zupełnie jakby
w chwili, w której je usłyszała, zostały wypalone w jej umyśle.
Były niczym obietnica czegoś, co prędzej czy później miało nadejść. Mogła tylko
zgadywać, co oznaczały, ale tak naprawdę wolała nie wiedzieć. Tak naprawdę
pragnęła jak najszybciej zapomnieć – i o tych słowach, i o samym
wyjściu do miasta. W tamtej chwili całą sobą czuła, że nie powinna tego
robić, chociaż teraz było już za późno, by cokolwiek zmienić.
W tym domu
czuła się bezpieczna. Jeśli ten świat wyglądał tak, jak zdążyła zaobserwować, o wiele
rozsądniejszym wydawało się to, by zostać u boku Shadowa i więcej nie
pytać.
– Angel?
Czy wszystko w porządku? – doszło ją jakby z oddali.
Zamrugała
nieco nieprzytomnie, chcąc nie chcąc koncentrując wzrok na Shadowie. Obserwował
ją w milczeniu, zaś jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Nie zmieniało
to jednak faktu, że wciąż był blisko – i to na tyle, że mogła poczuć
bijące od jego ciała ciepło. Tak przynajmniej być powinno, ale jedynym, co
towarzyszyło Angel w tamtej chwili, pozostawał stopniowo przybierający na
sile chłód.
– Tak… Tak,
oczywiście – wymamrotała, nawet nie próbując się wysilać, by zabrzmieć
przekonująco. To było równie wielkim kłamstwem, co i jej zapewnienia o tym,
że mogłaby mu ufać. I Shadow doskonale o tym wiedział, chociaż z jakiegoś
powodu powstrzymał się od jakiegokolwiek komentarza. – Jestem po prostu
zmęczona – dodała i to jako jedyne okazało się prawdą. W dużej
mierze.
Czuła, że
gdyby tylko zechciała, mogłaby pójść do siebie. Nie zatrzymałby jej, gdyby
wystała i wróciła do pokoju, co zresztą zamierzała wykorzystać. Wszystko w niej
aż rwało się do ucieczki – tego, by w końcu zniknąć mu z oczu,
zwłaszcza że nadal był na nią zły. Co prawda milczenie i unikanie tematu
prowadziły donikąd, ale co innego mogłaby zrobić? W tamtej chwili nie
miała siły na to, by z nim walczyć. W gruncie rzeczy wcale nie
chciała, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że już i tak stąpała po cienkim
lodzie. Przecież tak naprawdę to Shadow rozdawał karty i to bynajmniej nie
dlatego, że mogłaby przebywać w jego domu.
Chodziło
przede wszystkim o to, że podczas gdy ona byłaby bez niego zgubiona, on
spokojnie obszedłby się bez jej obecności.
Wciąż o tym
myślała, w milczeniu tkwiąc w miejscu. Patrzyła na niego, ale tak
naprawdę go nie widziała, czując się trochę jak w transie. W tamtej
chwili była świadoma przede wszystkim jego przenikliwego spojrzenia i tego,
że siedział tuż obok – odległy, milczący i tak bardzo nadludzki. Od samego
początku wiedziała, że miała do czynienia z kimś wyjątkowym, kto równie
łatwo mógłby ją uratować, co i całkowicie pogrążyć, ale czym innym było
podejrzewać, a czymś zgoła odmiennym doświadczyć tego na własnej skórze.
– Ach, tak…
– Shadow w zamyśleniu pokiwał głową. – To chyba nic dziwnego. Nadmiar
wrażeń sprzyja zmęczeniu – stwierdził, nie odrywając od niej wzroku.
To
zabrzmiało obojętnie, niemalże formalnie. Wręcz niedowierzała temu, że po
wszystkim, co miało miejsce, mogliby rozmawiać o czymś tak błahym jak
przyczyna zmęczenia. Przez moment miała wrażenie, że próbowała porozumieć się z kimś
obcym. Wymieniali uprzejmości, z uporem unikając poruszania kwestii, które
mogłyby doprowadzić do konfliktu. A jednak gdzieś tam wciąż czaił się
chłód, potęgując dystans, który już od jakiegoś czasu pomiędzy nimi istniał.
Uświadomiła sobie, że to trwało już od jakiegoś czasu, w miarę jak powoli
przestawała mu ufać. Im dłużej zastanawiała się nad swoją sytuacją, mimo obaw
zadając pytania, które powinny paść na samym początku, tym bardziej odległy
wydawał się Shadow.
Jakby tego
było mało, sama nie miała pewności, czego tak naprawdę chciała. W jakimś
stopniu potrzebowała go – jego opieki, obecności – a jednak coraz częściej
miała wątpliwości co do tego, gdzie w tym wszystkim było jego miejsce. Co
ważniejsze, nie potrafiła odszukać roli dla siebie i to ją przerażało.
Trwała w tym świecie, ale z równym powodzeniem mogłaby wziąć błądzić w ciemnościach.
Chwilami
czuła się tak, jakby wciąż to robiła.
Subtelny
ruch wyrwał ją z zamyślenia. Shadow poruszył się nagle i przez moment
myślała, że zamierzał wstać i odejść, ale nic podobnego nie miało miejsca.
Zesztywniała, kiedy mężczyzna po raz kolejny ujął jej twarz w obie dłonie,
zachęcając do spojrzenia sobie w oczy. Miała ochotę odwrócić wzrok,
porażona intensywnością tych szmaragdowych tęczówek, ale nie była w stanie
tak po prostu tego zrobić. Mogła co najwyżej siedzieć, wpatrując się w jego
twarz i próbując zrozumieć, co tak naprawdę czuła.
Serce Angel
zabiło mocniej, zupełnie jakby chciało wyrwać się z jej piersi. Nie miała
pojęcia, co powinna sądzić o Shadowie, jego bliskości i tym, że tak
po prostu ją dotykał. Drżała od nadmiaru emocji, ale i wciąż odczuwanego chłodu,
potęgującego uczuci pustki. Czuła, że powinna coś powiedzieć, ale nie była w stanie,
zwłaszcza że nagle zaschło jej w ustach.
Powinna się
go bać? Być może, a jednak to nie lęk w tamtej chwili wysuwał się na
pierwszy plan. W gruncie rzeczy nie potrafiła stwierdzić, które uczucia dominowały.
W głowie miała mętlik, zaś przeciągające się milczenie niczego nie
ułatwiało, w zamian wszystko komplikując.
Właśnie
wtedy Shadow nachylił się w jej stronę, by złożyć na jej ustach delikatny
pocałunek.
Angel
zesztywniała, całkowicie wytrącona z równowagi tym gestem. Wpatrywała się w swojego
opiekuna rozszerzonymi do granic możliwości oczami, coraz bardziej oszołomiona.
Nie poruszyła się nawet o milimetr, niezdolna nawet odwzajemnić
pieszczoty. Machinalnie napięła mięśnie tylko po to, by prawie natychmiast się
rozluźnić. Nie zrobiła niczego, również nie próbując Shadowa odepchnąć, chociaż
zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że powinna to zrobić. Skoro nie miała zamiaru
się z nim całować, jakikolwiek protest wydawał się właściwy i o wiele
bardziej uczciwy od bierności.
Wiedziała o tym,
a jednak wciąż tkwiła w bezruchu, niezdolna do jakiejkolwiek reakcji.
Miała zresztą wrażenie, że Shadowa tak naprawdę nie obchodziło to, czy w ogóle
zamierzała mu się odwzajemnić. W tym geście nie było niczego romantycznego
– zero romantycznych uniesień czy pasji, którą mogłaby się zarazić. Całował ją
delikatnie na swój sposób czule, choć i to w pełni nie oddawało tego,
co nagle stało się między nimi. Miała raczej wrażenie, że to rodzaj
niewypowiedzianej obietnicy – pocałunek, który równie dobrze mógłby okazać się
swego rodzaju pieczęcią, która miałaby ich ze sobą przywiązać.
A potem Shadow
po prostu się odsunął. Na jego ustach majaczył znajomy, na wpół pobłażliwy
uśmiech. Złość zniknęła, choć to równie dobrze mogło być wyłącznie wrażeniem, zwłaszcza
że Angel wciąż nie miała pewności, w jaki sposób powinna interpretować
jego emocje.
– Moja
Angel… – westchnął. – Będę u siebie, gdybyś czegoś potrzebowała. Wiesz,
gdzie mnie szukać.
Zaraz po
tym poderwał się na równe nogi i odszedł, zostawiając oszołomioną
dziewczynę samą. Tak po prostu wyszedł, zachowując się tak, jakby nie wydarzyło
się nic wartego uwagi.
Poruszając
się trochę jak w transie, Angel z wolna uniosła dłoń do ust. Musnęła palcami
warg, sama niepewna, co tak naprawdę czuła – i co powinna czuć. W głowie
miała mętlik, ale to nie było niczym nowym, przynajmniej odkąd znalazła się w tym
miejscu.
„Moja Angel”.
W tamtej
chwili uświadomiła sobie, że Shadow jak najbardziej złożył jej obietnicę – z tym,
że w żaden sposób nie potrafiła jej zinterpretować.
Uff… Późno już, ale pisanie po nocach to u mnie norma. Ten rozdział w zasadzie napisał się sam, chociaż przysiadając do niego absolutnie nie wiedziałam, co chcę zrobić. Może dlatego jestem zadowolona z efektu, bo tak naprawdę nie miałam żadnego wyobrażenia i oczekiwań. Tak czy inaczej, ostateczną ocenę pozostawiam Wam.Dziękuję za obecność i komentarze, bo to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Dodam, że gdyby ktoś uznał, że warto, to może zagłosować na któryś z moich rozdziałów w ankiecie na Katalogowo: KLIK. To będzie taki mały ukłon dla mojej twórczości, za który oczywiście będę wdzięczna. :)Z mojej strony to tyle. Do napisania!
Sesja sesją ale zawsze znajdę czas żeby poczytać Twoje opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuńW ogóle to wow, tego pocałunku się kompletnie nie spodziewałam chociaż zastanawiało mnie wcześniej czy połączysz tę dwójkę jakimś uczuciem (nie romantycznym bądź co bądź bo ten pocałunek faktycznie wydawał się być czymś w rodzaju "teraz należysz do mnie i ani mi się waż uciekać" ale może to się zmieni). Naprawdę nie mogę doczekać się momentu, kiedy Shadow odkryje wszystkie swoje karty i w końcu wyzna Angel kim tak naprawdę jest i jaką pełni rolę w tym świecie. Albo dziewczyna dowie się prawdy w inny sposób, prędzej czy później.
Po przeczytaniu dwóch ostatnich rozdziałów śmiało mogę stwierdzić, że Shadow nie jest osobą, której można zaufać. Cały czas mam wrażenie, że on po prostu nią manipuluje a przez to wykorzystuje. Ewidentnie ma jakiś plan, do którego potrzebna jest mu Angel. A przez ten pocałunek stała się w pewien sposób jego własnością.
Z jeszcze większą niecierpliwością czekam na następną część i mam wielką nadzieję, że wena będzie Ci sprzyjać jak nigdy :p
Pozdrawiam!
Nikoryzja
PS.
UsuńA w ankiecie oczywiście zagłosowałam na Blank Dream ;)
Ach. Jak zwykle niezawodna :D Jak zwykle pięknie dziękuję i za komentarz, i za głos. To niby nic, ale świadomość, że komuś podoba się to, co robi, zawsze będzie dla mnie wiele znaczyć.
UsuńSzczerze mówiąc, do samego końca nie byłam pewna, czy między nim dojdzie do czegoś takiego, nieważne czy w sensie romantycznym, czy nie. Ale w pewnym momencie doszłam do wniosku, że aż się o to prosiło. Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja uznałam to za właściwe.
Wena szaleje, więc coś powinno się pojawić już wkrótce. Tak więc możesz mnie wypatrywać, bo ostatnio piszę na umór wszędzie, gdzie tylko się da :D
Ściskam!
Nessa
Nadganiam zaległości, ale nadal jestem rok w plecy. O mamo.
OdpowiedzUsuń"– Ufam – zaoponowała, chociaż oboje wiedzieli, że to było jednym wielkim kłamstwem." No, chociaż tyle dobrego. Bo gdyby teraz Angel zaczęła się w nim durzyć jak małolata, wyskoczyłabym oknem. A mieszkam na siódmym piętrze także, Ness, jakby co to miałabyś mnie na sumieniu!
Siostra właśnie podrzuciła mi mema, który idealnie oddaje moje uczucia względem pana opiekuna: https://data.whicdn.com/images/186862400/large.jpg
Zdjęcie poglądowe C:
No, ale wracając do rzeczywistości... Ech. Nadal nie wiem, co powiedzieć/napisać. A już tym bardziej po tym fragmencie: "Właśnie wtedy Shadow nachylił się w jej stronę, by złożyć na jej ustach delikatny pocałunek." W razie wątpliwości - komentuję na świeżo, podczas czytania. Pisząc o tym durzeniu się i małolatowaniu nawet przez myśl mi nie przeszło, że zaraz to się stanie! "W tym geście nie było niczego romantycznego – zero romantycznych uniesień czy pasji, którą mogłaby się zarazić. " Uff, chociaż tyle dobrego...
Jezu, co jest ze mną nie tak? Z reguły fangirluję i shippuję (tak to się mówi? Stara jestem, ale chyba za długo siedziałam z nastoletnią siostrą...) Twoich bohaterów już od pierwszego rozdziału, w którym dzielą jakąś akcję, a tutaj... Mdli mnie na samą myśl o romansie. Jezu. Czy jest na blogu lekarz? Chyba coś się we mnie popsuło...
Podobała mi się z kolei końcówka rozdziału - zdanie wieńczące skłoniło mnie nawet do lekkiego uśmiechu. Dobra robota, Ness. Ty to wiesz jak w ciągu dziesięciu minut wywołać całą karuzelę sprzecznych emocji w czytelniku!
Ściskam!
Klaudia xo