8 czerwca 2018

Rozdział XIV


Shadow był zły. Nie miała co do tego wątpliwości, więc po prostu milczała, woląc go nie prowokować. W pamięci wciąż majaczył jej wyraz jego twarzy, kiedy pojawił się na placu – niepokojący błysk szmaragdowych oczu, których nie sposób było nie zapamiętać. Gdzieś w tym wszystkim pozostawało jeszcze wspomnienie lęku, który poczuła, gdy dotarło do niej, że mężczyzna byłby zdolny kogoś skrzywdzić. Pierwszy raz spojrzała na niego jak na kogoś, kto jak najbardziej mógłby okazać się niebezpieczny i źle się z tym czuła.
Droga powrotna wydawała ciągnąc się nieskończoność. Angel w milczeniu szła przed siebie, poświęcając wręcz przesadnie wiele uwagi kolejno stawianym krokom. Mimo wszystko w pewnym momencie potknęła się i jak długa poleciała do przodu. Syknęła, po czym w pośpiechu spróbowała się podnieść, mając przy tym ochotę kląć na czym świat stoi. Jakby tego było mało, zauważyła, że Shadow jedynie obejrzał się przez ramię, po czym ruszył dalej, zmuszając ją do tego, by musiała go gonić. W zasadzie odkąd opuścili miasto, musiała za nim niemalże bieg, by dotrzymać mu kroku.
– Możesz w końcu zwolnić? – zniecierpliwiła się. W roztargnieniu otarła dłonie o spodnie, ignorując pieczenie zdartej skóry. – Shadow!
Zignorował ją. Coś w tym zachowaniu sprawiło, że poczuła się jeszcze gorzej, co najmniej jakby ją uderzył, chociaż przecież nawet nie podniósł na nią ręki. Jak miała rozumieć jego zachowanie? Czy to znaczyło, że już go nie obchodziła? Zdenerwował ją na tyle, by być może porzucić ją w środku lasu, gdyby okazała się zbyt wolna i za nim nie nadążyła?
Te myśli wzmogły irytację, która towarzyszyła jej już od dłuższego czasu. A także strach. Pojawił się nagle, sprawiając, że Angel zadrżała, nagle zaniepokojona perspektywą tego, co być może mogło się stać. Tego, że mógłby ją zostawić – nie tylko w środku lasu, ale przede wszystkim tego dziwnego świata. Czerwonawe światło wiecznego zmierzchu wciąż niepokoiło, nienaturalne i tak niewłaściwe, jak tylko było to możliwe. Perspektywa powrotu do miasta, gdzie nikogo nie znała i gdzie działy się tak niepokojące rzeczy, przyprawiała ją o mdłości.
Prawda była taka, że Shadow pozostawał jedyną osobą, która zapewniała jej bezpieczeństwo. Ufała mu czy nie, byłaby głupia, gdyby stwierdziła, że go nie potrzebowała. Ta świadomość bolała, niezmiennie dając Angel do zrozumienia, że była bezradna. Gdyby nie on, wciąż błąkałaby się w ciemnościach, o ile wciąż by żyła. To dlatego nie opuściła tego domu, a teraz podążała za nim – bo nie miała pojęcia, co zrobiłaby ze sobą w pojedynkę, z kolei perspektywa samotności najzwyczajniej w świecie ją przerażała.
– Shadow! – powtórzyła, tym razem chwytając go za skraj peleryny.
Zatrzymał się, gwałtownie odwracając w jej stronę. Aż się wzdrygnęła, machinalnie cofając o krok, kiedy naszło ją niepokojące wrażenie, że mógłby ją uderzyć. Z bijącym sercem spojrzała wprost w te lśniące, szmaragdowe tęczówki i coś nieprzyjemnie ścisnęło ją w gardle. Mimo wszystko spojrzała na niego niemalże błagalnie, w duchu modląc o to, by znów jej nie zignorował.
– Jest późno – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Byłbym wdzięczny, gdybyś się pośpieszyła.
– Skąd możesz wiedzieć, skoro słońce ciągle jest w tej samej pozycji? – zapytała, zanim zdążyła ugryźć się w język. Zaraz po tym w pośpiechu mówiła dalej, nie zamierzając czekać aż jej słowa go urażą. – Jesteś na mnie zły? Naprawdę?
– A jaki mam być, skoro wciąż robisz głupstwa?
Otworzyła i zaraz zamknęła usta. Mogła spodziewać się takiego oskarżenia, ale i tak jego słowa wytrąciły ją z równowagi. To brzmiało tak, jakby czymkolwiek zawiniła, a przecież nic podobnego nie miało miejsca.
– Tam było dziecko. Zostawiłeś mnie samą w środku miasta, a teraz… – Zamilkła, po czym z niedowierzaniem potrząsnęła głową. – O co tutaj chodzi? Bloodwell…
– Dobrze wam się rozmawiało, co?
Teraz już nie miała wątpliwości, że był na nią zły. Co więcej, wcale nie o to, że jak ostatnia kretynka pozwoliła się zranić, jak gdyby nigdy nic stając między dzieckiem a jego niedoszłym katem. W jakiś sposób przyniosło jej to ulgę, ale i tak słowa Shadowa zaczynały doprowadzać ją do szału. Coś przed nią ukrywał, chociaż to było oczywiste wcześniej. Z kolei teraz…
– Więc o to chodzi, tak? – Spojrzała na niego wyczekująco, chociaż tak naprawdę nie potrzebowała odpowiedzi. Widziała i słyszała dość, żeby rozumieć. – Powinnam brać na poważnie to, co mi powiedziała?
– Wydaje mi się, że już to robisz – stwierdził, ale tym razem jego głos zabrzmiał o wiele spokojniej. Próbował nad sobą zapanować, chociaż przychodziło mu to z wyraźnym trudem.
– Możliwe – przyznała. Mężczyzna zmrużył oczy, bynajmniej nie sprawiając wrażenia kogoś, kto zamierzał docenić szczerość. – Naprawdę cię to dziwi? Gdybyś był ze mną szczery… – zaczęła i urwała, bo Shadow uśmiechnął się drwiąco.
– Gdybym był szczery… – powtórzył, kiwając głową. – Więc co tutaj robisz, Angel? Dlaczego za mną poszłaś, skoro mi nie ufasz?
Oczywiście, że nie potrafiła mu odpowiedzieć na to pytanie. Po prostu stała, czując jak łzy cisnął jej się do oczu i bezskutecznie próbując zebrać myśli. Czuła, że powinna coś powiedzieć, ale głos uwiązł jej w gardle, przez co nie mogła wykrztusić z siebie nawet słowa. Z opóźnieniem uświadomiła sobie, że drży i to nie za sprawą panującego na zewnątrz chłodu, ale ze strachu przed tym, że jednak mógłby ją tutaj zostawić. Nie miała pojęcia, co zrobiłaby, gdyby nagle kazał jej odejść – ot tak ja zostawił, pozostawiając samą sobie.
Właśnie wtedy dotarło do niej, jak słaba w rzeczywistości była. Gdyby było inaczej, nie stałaby teraz przed Shadowem, trzęsąc się i nie będąc w stanie odpowiedzieć na wydawałoby się proste pytanie. Gdyby było inaczej…
– Mam… sobie pójść? – wykrztusiła w końcu.
Nie chciała o to pytać, ale to okazało się silniejsze od niej. Wpatrywała się w te szmaragdowe oczy i czuła się przy tym tak, jakby znów błądziła w ciemnościach, niezdolna znaleźć wyjścia. Shadow był niczym blask światła, który od pierwszej chwili ją do siebie przyciągał. Zupełnie jak zwodniczy płomień świecy, który z równym powodzeniem mógł wskazać jej drogę, co i nagle zgasnąć albo ją poparzyć.
Zamrugała kilkukrotnie, kiedy obraz zaczął rozmazywać jej się przed oczami. Nie chciała się przy nim popłakać, ale emocje coraz bardziej wymykały jej się spod kontroli. Niczego już nie była pewna, a jednak…
– To ja powinienem zapytać, czego chcesz – stwierdził cicho Shadow. Wzdrygnęła się, gdy bez jakiegokolwiek ostrzeżenia zrobił krok w jej stronę. – Powiedziałem ci na samym początku, że nie trzymam cię przy sobie. Skoro mi nie ufasz, dlaczego nie zostałaś z Bloodwell?
– Ufam – zaoponowała, chociaż oboje wiedzieli, że to było jednym wielkim kłamstwem.
Kąciki ust Shadowa drgnęły. Uśmiechnął się w nieco pobłażliwy, pozbawiony wesołości sposób. Mimo wszystko już nie sprawiał wrażenia rozeźlonego, ale po prostu smutnego. Kolejny raz wydawał się wiedzieć coś, czego ona co najwyżej mogła się domyślać i czego w gruncie rzeczy wcale nie chciała zrozumieć.
– Och, Angel… – westchnął, jak gdyby nigdy nic ujmując jej twarz w obie dłonie. – Moja Angel.
Nie dodał niczego więcej, w zamian biorąc ją za rękę. Kolejny raz poczuła się prawie jak dziecko, ale nie zaprotestowała, zwłaszcza że poprowadził ją za sobą. Zwolnił i chociaż miała wrażenie, że właśnie po raz kolejny raz wracała do punktu wyjścia, przyzwalając mu na dalsze kłamstwa, nie zamierzała z tym walczyć. Nie, skoro bała się tego, że w innym wypadku zostanie sama.
Wszystko wydawało się lepsze od samotności.
Więcej nie rozmawiali, milcząc aż do momentu, w którym pomiędzy drzewami zamajaczył znajomy dom. Krwisty blask zachodzącego światła odbijał się od szyb opustoszałego budynku. Na ziemi tańczyły długie cienie, układające się w bliżej nieokreślone cienie, które z jakiegoś powodu zaczęły wzbudzać w Angel niepokój. W pośpiechu pozwoliła, by Shadow wprowadził ją do środka, mimowolnie rozluźniając się, kiedy zamknął za nimi drzwi.
W tym miejscu cisza wydawała się błogosławieństwem. Dom również, nagle zaczynając jawić się jej jako jedyny azyl, do którego w każdej chwili mogła uciec. To, że tu wróciła, znaczyło dla niej więcej, niż mogłaby sobie wyobrazić, zwłaszcza że przez całą drogę jakaś jej cząstka bała się, że Shadow jednak zmieni zdanie i ją zostawi… Albo wyprowadzi w zupełnie inne miejsce, może nawet z powrotem w ciemność, skąd nie miałaby szansy uciec.
– Chodź – usłyszała. Natychmiast poderwała głowę, przenosząc wzrok na swojego towarzysza. – Opatrzę cię, jeśli pozwolisz.
– Ja… Och – wyrwało jej się. Zdążyła zapomnieć o cięciu a policzku.
W pierwszym odruchu zapragnęła powiedzieć mu, że wcale nie było takiej potrzeby, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Czuła, że wciąż był zdenerwowany, więc wolała nie pogarszać sytuacji, niepewna, co tak naprawdę powinna sądzić o ich relacji. Miała wrażenie, że trwali w impasie, z uporem krążąc wokół najważniejszego tematu, ale nie mając odwagi go poruszyć. A może to raczej ona nie była w stanie zmusić się do tego, by zapytać o to, co najważniejsze.
Właśnie dlatego nie odezwała się nawet słowem, kiedy Shadow posadził ją na kanapie i zniknął gdzieś w korytarzu. Siedziała w bezruchu, w milczeniu spoglądając w bliżej nieokreślony punkt przestrzeni i bezskutecznie próbując zebrać myśli. Czuła się bardziej nieswojo iż na początku ich znajomości, łącznie z tą najważniejszą rozmową, w której uświadomiła sobie, że umarła. Nerwowo gładziła skórę na nadgarstkach, niemalże czując mrowienie w miejscach, gdzie – być może – znajdowały się cięcia. To przynajmniej zasugerował jej Shadow, kiedy w znaczący sposób przesuwał palce po pozornie nienaruszonej, gładkiej skórze.
Istniało tak wiele pytań, które powinna była zadać. Cisnęły się na usta samoistnie, a jednak nie miała odwagi choćby o nich pomyśleć, a co dopiero pozwolić, by rozbrzmiały, wypowiedziane na głos. Wtedy stałyby się ostateczne, a ona do tego wszystkie otrzymałaby odpowiedzi. W końcu po to się pytało, prawda? Dla prawdy. Powinna pytać, a jednak… nie miała odwagi.
Towarzyszyło jej tak wiele lęków, że to wydawało się wręcz niepojęte.
Drgnęła, kiedy tuż przed nią pojawił się Shadow. Nie po raz pierwszy poruszał się w tak cichy, ostrożny sposób, że prawie go nie zauważyła. Chwilami myślała o nim jak o mgle albo cieniu, jakkolwiek ironiczne nie okazałoby się to drugie. Zwłaszcza milczący i skupiony, wydawał jej się kimś nieludzkim, chociaż nie potrafiła stwierdzić, co to oznaczało dla niej. Czy mógłby zabić? Po sposobie, w jaki zachowywał się na placu, jakoś nie miała co do tego wątpliwości. Najważniejsze pytanie wciąż jednak sprowadzało się do czegoś innego – a mianowicie tego, czy byłby w stanie skrzywdzić ją.
Miała wrażenie, że zna odpowiedź, chociaż zarazem nie potrafiła sobie tego wyobrazić. Nie, kiedy siedział tuż obok niej, ostrożnie obmywając jej policzek wilgotnym materiałem. Ruchy miał delikatne, niemalże czułe, co kłóciło się z gniewnym tonem, z jakim dopiero co się do niej zwracał. Chociaż ta gorycz wciąż gdzieś tam była, Shadow znów zachowywał się jak ktoś, komu mogła zaufać – jak jej opiekun i przewodnik, który bez wahania ochroniłby ją przed każdym zagrożeniem.
– Zagoi się – stwierdził, muskając palcami rozcięcie. – To tylko draśnięcie… Chociaż mogłaś oberwać mocniej – dodał i – była gotowa to przysiąc – jego oczy pociemniały.
– Tam było dziecko – powtórzyła.
Shadow westchnął przeciągle.
– Owszem. Co nie oznacza, że rozsądnym było aż tak ryzykować – oznajmił, odsuwając się od niej. Mimo wszystko nie odebrała tego ruchu jako oznakę niechęci. – Wiedziałem, że to nienajlepszy pomysł, żebyś ze mną szła. Ten świat jest okrutny.
– Więc dlaczego nikt nie próbuje tego zmienić? – zniecierpliwiła się. – Tylko ja wstawiłam się za tą dziewczynką. Być może zrobiła coś złego, ale…
– Ponieważ nikogo tak naprawdę to nie interesuje – przerwał jej niemalże łagodnym tonem.
Najbardziej przeraziło ją to, że te słowa wydawały się w jakiś pokrętny sposób tłumaczyć wszystko. Brzmiały jak absolutna oczywistość – coś, co po prostu należało zaakceptować, nieważne jak niewłaściwe by się nie wydawało. Taki był ten świat – mroczny i skąpany w krwawym blasku nieskończonego zmierzchu.
Nigdy więcej żadnego poranka. Tylko północ.
Zadrżała na samo wspomnienie słów Bloodwell. Wracały do niej po raz kolejny, zupełnie jakby w chwili, w której je usłyszała, zostały wypalone w jej umyśle. Były niczym obietnica czegoś, co prędzej czy później miało nadejść. Mogła tylko zgadywać, co oznaczały, ale tak naprawdę wolała nie wiedzieć. Tak naprawdę pragnęła jak najszybciej zapomnieć – i o tych słowach, i o samym wyjściu do miasta. W tamtej chwili całą sobą czuła, że nie powinna tego robić, chociaż teraz było już za późno, by cokolwiek zmienić.
W tym domu czuła się bezpieczna. Jeśli ten świat wyglądał tak, jak zdążyła zaobserwować, o wiele rozsądniejszym wydawało się to, by zostać u boku Shadowa i więcej nie pytać.
– Angel? Czy wszystko w porządku? – doszło ją jakby z oddali.
Zamrugała nieco nieprzytomnie, chcąc nie chcąc koncentrując wzrok na Shadowie. Obserwował ją w milczeniu, zaś jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Nie zmieniało to jednak faktu, że wciąż był blisko – i to na tyle, że mogła poczuć bijące od jego ciała ciepło. Tak przynajmniej być powinno, ale jedynym, co towarzyszyło Angel w tamtej chwili, pozostawał stopniowo przybierający na sile chłód.
– Tak… Tak, oczywiście – wymamrotała, nawet nie próbując się wysilać, by zabrzmieć przekonująco. To było równie wielkim kłamstwem, co i jej zapewnienia o tym, że mogłaby mu ufać. I Shadow doskonale o tym wiedział, chociaż z jakiegoś powodu powstrzymał się od jakiegokolwiek komentarza. – Jestem po prostu zmęczona – dodała i to jako jedyne okazało się prawdą. W dużej mierze.
Czuła, że gdyby tylko zechciała, mogłaby pójść do siebie. Nie zatrzymałby jej, gdyby wystała i wróciła do pokoju, co zresztą zamierzała wykorzystać. Wszystko w niej aż rwało się do ucieczki – tego, by w końcu zniknąć mu z oczu, zwłaszcza że nadal był na nią zły. Co prawda milczenie i unikanie tematu prowadziły donikąd, ale co innego mogłaby zrobić? W tamtej chwili nie miała siły na to, by z nim walczyć. W gruncie rzeczy wcale nie chciała, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że już i tak stąpała po cienkim lodzie. Przecież tak naprawdę to Shadow rozdawał karty i to bynajmniej nie dlatego, że mogłaby przebywać w jego domu.
Chodziło przede wszystkim o to, że podczas gdy ona byłaby bez niego zgubiona, on spokojnie obszedłby się bez jej obecności.
Wciąż o tym myślała, w milczeniu tkwiąc w miejscu. Patrzyła na niego, ale tak naprawdę go nie widziała, czując się trochę jak w transie. W tamtej chwili była świadoma przede wszystkim jego przenikliwego spojrzenia i tego, że siedział tuż obok – odległy, milczący i tak bardzo nadludzki. Od samego początku wiedziała, że miała do czynienia z kimś wyjątkowym, kto równie łatwo mógłby ją uratować, co i całkowicie pogrążyć, ale czym innym było podejrzewać, a czymś zgoła odmiennym doświadczyć tego na własnej skórze.
– Ach, tak… – Shadow w zamyśleniu pokiwał głową. – To chyba nic dziwnego. Nadmiar wrażeń sprzyja zmęczeniu – stwierdził, nie odrywając od niej wzroku.
To zabrzmiało obojętnie, niemalże formalnie. Wręcz niedowierzała temu, że po wszystkim, co miało miejsce, mogliby rozmawiać o czymś tak błahym jak przyczyna zmęczenia. Przez moment miała wrażenie, że próbowała porozumieć się z kimś obcym. Wymieniali uprzejmości, z uporem unikając poruszania kwestii, które mogłyby doprowadzić do konfliktu. A jednak gdzieś tam wciąż czaił się chłód, potęgując dystans, który już od jakiegoś czasu pomiędzy nimi istniał. Uświadomiła sobie, że to trwało już od jakiegoś czasu, w miarę jak powoli przestawała mu ufać. Im dłużej zastanawiała się nad swoją sytuacją, mimo obaw zadając pytania, które powinny paść na samym początku, tym bardziej odległy wydawał się Shadow.
Jakby tego było mało, sama nie miała pewności, czego tak naprawdę chciała. W jakimś stopniu potrzebowała go – jego opieki, obecności – a jednak coraz częściej miała wątpliwości co do tego, gdzie w tym wszystkim było jego miejsce. Co ważniejsze, nie potrafiła odszukać roli dla siebie i to ją przerażało. Trwała w tym świecie, ale z równym powodzeniem mogłaby wziąć błądzić w ciemnościach.
Chwilami czuła się tak, jakby wciąż to robiła.
Subtelny ruch wyrwał ją z zamyślenia. Shadow poruszył się nagle i przez moment myślała, że zamierzał wstać i odejść, ale nic podobnego nie miało miejsca. Zesztywniała, kiedy mężczyzna po raz kolejny ujął jej twarz w obie dłonie, zachęcając do spojrzenia sobie w oczy. Miała ochotę odwrócić wzrok, porażona intensywnością tych szmaragdowych tęczówek, ale nie była w stanie tak po prostu tego zrobić. Mogła co najwyżej siedzieć, wpatrując się w jego twarz i próbując zrozumieć, co tak naprawdę czuła.
Serce Angel zabiło mocniej, zupełnie jakby chciało wyrwać się z jej piersi. Nie miała pojęcia, co powinna sądzić o Shadowie, jego bliskości i tym, że tak po prostu ją dotykał. Drżała od nadmiaru emocji, ale i wciąż odczuwanego chłodu, potęgującego uczuci pustki. Czuła, że powinna coś powiedzieć, ale nie była w stanie, zwłaszcza że nagle zaschło jej w ustach.
Powinna się go bać? Być może, a jednak to nie lęk w tamtej chwili wysuwał się na pierwszy plan. W gruncie rzeczy nie potrafiła stwierdzić, które uczucia dominowały. W głowie miała mętlik, zaś przeciągające się milczenie niczego nie ułatwiało, w zamian wszystko komplikując.
Właśnie wtedy Shadow nachylił się w jej stronę, by złożyć na jej ustach delikatny pocałunek.
Angel zesztywniała, całkowicie wytrącona z równowagi tym gestem. Wpatrywała się w swojego opiekuna rozszerzonymi do granic możliwości oczami, coraz bardziej oszołomiona. Nie poruszyła się nawet o milimetr, niezdolna nawet odwzajemnić pieszczoty. Machinalnie napięła mięśnie tylko po to, by prawie natychmiast się rozluźnić. Nie zrobiła niczego, również nie próbując Shadowa odepchnąć, chociaż zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że powinna to zrobić. Skoro nie miała zamiaru się z nim całować, jakikolwiek protest wydawał się właściwy i o wiele bardziej uczciwy od bierności.
Wiedziała o tym, a jednak wciąż tkwiła w bezruchu, niezdolna do jakiejkolwiek reakcji. Miała zresztą wrażenie, że Shadowa tak naprawdę nie obchodziło to, czy w ogóle zamierzała mu się odwzajemnić. W tym geście nie było niczego romantycznego – zero romantycznych uniesień czy pasji, którą mogłaby się zarazić. Całował ją delikatnie na swój sposób czule, choć i to w pełni nie oddawało tego, co nagle stało się między nimi. Miała raczej wrażenie, że to rodzaj niewypowiedzianej obietnicy – pocałunek, który równie dobrze mógłby okazać się swego rodzaju pieczęcią, która miałaby ich ze sobą przywiązać.
A potem Shadow po prostu się odsunął. Na jego ustach majaczył znajomy, na wpół pobłażliwy uśmiech. Złość zniknęła, choć to równie dobrze mogło być wyłącznie wrażeniem, zwłaszcza że Angel wciąż nie miała pewności, w jaki sposób powinna interpretować jego emocje.
– Moja Angel… – westchnął. – Będę u siebie, gdybyś czegoś potrzebowała. Wiesz, gdzie mnie szukać.
Zaraz po tym poderwał się na równe nogi i odszedł, zostawiając oszołomioną dziewczynę samą. Tak po prostu wyszedł, zachowując się tak, jakby nie wydarzyło się nic wartego uwagi.
Poruszając się trochę jak w transie, Angel z wolna uniosła dłoń do ust. Musnęła palcami warg, sama niepewna, co tak naprawdę czuła – i co powinna czuć. W głowie miała mętlik, ale to nie było niczym nowym, przynajmniej odkąd znalazła się w tym miejscu.
„Moja Angel”.
W tamtej chwili uświadomiła sobie, że Shadow jak najbardziej złożył jej obietnicę – z tym, że w żaden sposób nie potrafiła jej zinterpretować.
Uff… Późno już, ale pisanie po nocach to u mnie norma. Ten rozdział w zasadzie napisał się sam, chociaż przysiadając do niego absolutnie nie wiedziałam, co chcę zrobić. Może dlatego jestem zadowolona z efektu, bo tak naprawdę nie miałam żadnego wyobrażenia i oczekiwań. Tak czy inaczej, ostateczną ocenę pozostawiam Wam.
Dziękuję za obecność i komentarze, bo to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Dodam, że gdyby ktoś uznał, że warto, to może zagłosować na któryś z moich rozdziałów w ankiecie na Katalogowo: KLIK. To będzie taki mały ukłon dla mojej twórczości, za który oczywiście będę wdzięczna. :)
Z mojej strony to tyle. Do napisania!

4 komentarze:

  1. Sesja sesją ale zawsze znajdę czas żeby poczytać Twoje opowiadanie ;)
    W ogóle to wow, tego pocałunku się kompletnie nie spodziewałam chociaż zastanawiało mnie wcześniej czy połączysz tę dwójkę jakimś uczuciem (nie romantycznym bądź co bądź bo ten pocałunek faktycznie wydawał się być czymś w rodzaju "teraz należysz do mnie i ani mi się waż uciekać" ale może to się zmieni). Naprawdę nie mogę doczekać się momentu, kiedy Shadow odkryje wszystkie swoje karty i w końcu wyzna Angel kim tak naprawdę jest i jaką pełni rolę w tym świecie. Albo dziewczyna dowie się prawdy w inny sposób, prędzej czy później.
    Po przeczytaniu dwóch ostatnich rozdziałów śmiało mogę stwierdzić, że Shadow nie jest osobą, której można zaufać. Cały czas mam wrażenie, że on po prostu nią manipuluje a przez to wykorzystuje. Ewidentnie ma jakiś plan, do którego potrzebna jest mu Angel. A przez ten pocałunek stała się w pewien sposób jego własnością.
    Z jeszcze większą niecierpliwością czekam na następną część i mam wielką nadzieję, że wena będzie Ci sprzyjać jak nigdy :p

    Pozdrawiam!
    Nikoryzja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS.
      A w ankiecie oczywiście zagłosowałam na Blank Dream ;)

      Usuń
    2. Ach. Jak zwykle niezawodna :D Jak zwykle pięknie dziękuję i za komentarz, i za głos. To niby nic, ale świadomość, że komuś podoba się to, co robi, zawsze będzie dla mnie wiele znaczyć.
      Szczerze mówiąc, do samego końca nie byłam pewna, czy między nim dojdzie do czegoś takiego, nieważne czy w sensie romantycznym, czy nie. Ale w pewnym momencie doszłam do wniosku, że aż się o to prosiło. Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja uznałam to za właściwe.
      Wena szaleje, więc coś powinno się pojawić już wkrótce. Tak więc możesz mnie wypatrywać, bo ostatnio piszę na umór wszędzie, gdzie tylko się da :D

      Ściskam!
      Nessa

      Usuń
  2. Nadganiam zaległości, ale nadal jestem rok w plecy. O mamo.

    "– Ufam – zaoponowała, chociaż oboje wiedzieli, że to było jednym wielkim kłamstwem." No, chociaż tyle dobrego. Bo gdyby teraz Angel zaczęła się w nim durzyć jak małolata, wyskoczyłabym oknem. A mieszkam na siódmym piętrze także, Ness, jakby co to miałabyś mnie na sumieniu!
    Siostra właśnie podrzuciła mi mema, który idealnie oddaje moje uczucia względem pana opiekuna: https://data.whicdn.com/images/186862400/large.jpg

    Zdjęcie poglądowe C:

    No, ale wracając do rzeczywistości... Ech. Nadal nie wiem, co powiedzieć/napisać. A już tym bardziej po tym fragmencie: "Właśnie wtedy Shadow nachylił się w jej stronę, by złożyć na jej ustach delikatny pocałunek." W razie wątpliwości - komentuję na świeżo, podczas czytania. Pisząc o tym durzeniu się i małolatowaniu nawet przez myśl mi nie przeszło, że zaraz to się stanie! "W tym geście nie było niczego romantycznego – zero romantycznych uniesień czy pasji, którą mogłaby się zarazić. " Uff, chociaż tyle dobrego...

    Jezu, co jest ze mną nie tak? Z reguły fangirluję i shippuję (tak to się mówi? Stara jestem, ale chyba za długo siedziałam z nastoletnią siostrą...) Twoich bohaterów już od pierwszego rozdziału, w którym dzielą jakąś akcję, a tutaj... Mdli mnie na samą myśl o romansie. Jezu. Czy jest na blogu lekarz? Chyba coś się we mnie popsuło...

    Podobała mi się z kolei końcówka rozdziału - zdanie wieńczące skłoniło mnie nawet do lekkiego uśmiechu. Dobra robota, Ness. Ty to wiesz jak w ciągu dziesięciu minut wywołać całą karuzelę sprzecznych emocji w czytelniku!

    Ściskam!
    Klaudia xo

    OdpowiedzUsuń