Sen nie należał do
najspokojniejszych.
Początkowo
długo nie mogła zasnąć, w myślach raz po raz rozpamiętując to, co
wydarzyło się w mieście. Myślała o słowach Bloodwell, o bezbronnej
dziewczynce oraz reakcji Shadowa. Myślała o ich pocałunku, a im
dłużej zastanawiała się nad tym, co zrobił, tym więcej wątpliwości miała. W pewnym
momencie uświadomiła sobie, że tak naprawdę Shadow miał w sobie coś, co ją
przerażało. Dostrzegała to w nim już wcześniej, ale dopiero widząc go na
placu, uświadomiła sobie, że to sięgało o wiele dalej, niż mogłaby
przypuszczać. Wciąż nie potrafiła tego nazwać, ale to nie miało znaczenia.
Nie chciała
się nad tym zastanawiać. Za wszelką cenę próbowała wyrzucić z umysłu myśl o tym,
że działo się coś bardzo złego. Miotała się, próbując stwierdzić komu tak
naprawdę ufała – Shadowowi czy Bloodwell – ale nie potrafiła. Prawda była taka,
że obdarzenie jakąkolwiek formą zaufania którekolwiek z nich wydawało się
czystym szaleństwem.
Wpadający
przez okno sypialni krwisty blask wiecznego zmierzchu doprowadzał ją do szału,
drażniąc bardziej niż zazwyczaj. Nawet pierwszego dnia od chwili, w której
Shadow wyprowadził ją z ciemności, nie czuła się aż do tego stopnia
wytrącona z równowagi. Tęskniła za stanem otępienia, kiedy udawało jej się
ignorować wszystko to, co działo się dookoła. Wtedy uznawała, że to ma sens;
przyjmowała słowa Shadowa i najzwyczajniej w świecie żyła w tym
niemalże pustym domu. Tak było dużo prościej, nawet jeśli nie potrafiła zmusić
się o stwierdzenia, że dzięki temu była szczęśliwa.
Próbowała
zaciągnąć zasłony, ale niewiele pomogło. Czerwonawe światło przenikało
materiał, uparcie wkradając się do środka. Ostatecznie zwróciła się twarzą do
drzwi, dla lepszego efektu naciągając kołdrę na głowę, ale to również niczego
nie zmieniło. Miała wrażenie, że blask zachodu tak czy inaczej wypełniał pokój,
zmierzając ni mniej, ni więcej, ale właśnie do niej. Był wszędzie, nawet pod
powiekami, prawie że wypalony w jej umyśle.
Angel…
Gwałtownie
poderwała się do siadu, zniecierpliwionym ruchem odrzucając pościel.
Niespokojnie powiodła wzrokiem po sypialni, ale pokój oczywiście był pusty, co
zresztą było do przewidzenia. Nerwowo zacisnęła palce na materiale, raz po raz
gniotąc go i prostując. Serce waliło jej jak szalone, chociaż sama nie
była pewna dlaczego. Czuła się rozbita i niepewna tego, co powinna zrobić.
Cokolwiek miałoby to znaczyć, bo nagle naszła ją irracjonalna myśl, że ktoś
szeptał jej imię, raz po raz ją nawołując i… ponaglając.
To tak,
jakby miała coś ważnego do zrealizowania. Tylko co…?
Początkowo
chciała wrócić do łóżka i jednak spróbować zasnąć, ale nie potrafiła.
Machinalnie spojrzała w stronę okna, po czym skrzywiła się, gniewnie
mrużąc oczy. Oczywiście, że nic się nie zmieniło. W tym miejscu
jakiekolwiek odstępstwa od znajomej rutyny wydawały się nienaturalne, wręcz
niewłaściwe. Wieczny zmierzch nie tylko czynił wszystko bardziej niepokojącym,
ale przede wszystkim sprawiał, że cały ten świat wydawał się tkwić w miejscu.
Westchnęła
cicho, uciekając wzrokiem gdzieś w bok. Zaraz po tym zamarła, bezmyślnie
wpatrując się w podłogę przy drzwiach, chociaż nie od razu pojęła, co
takiego przykuło jej uwagę. Dopiero kiedy już poderwała się na równe nogi i przykucnęła
przy czerwonym punkciku, wyciągając ku niemu rękę, zrozumiała, co takiego
widziała.
Płatek
róży.
Serce
zabiło jej szybciej, chociaż sama nie była pewna dlaczego – ze zdenerwowania
czy podekscytowania. Machinalnie sięgnęła dłonią do kieszeni, by wydobyć z kieszeni
bliźniaczo podobny, choć nieco bardziej wyniszczony płatek. Oba były
krwistoczerwone i jakby uschnięte, co nie miało dla niej sensu. Skąd się
brały? I dlaczego wyglądały tak, jakby leżały tu o dawna, chociaż ten
przy drzwiach dopiero co znalazła…?
Poderwała
się na równe nogi, bez zastanowienia dopadając do drzwi. Wyjrzała na korytarz,
ale ten okazał się opustoszały, co zresztą było do przewidzenia. Mimo wszystko
nasłuchiwała przez dłuższą chwilę, niemalże spodziewając się, że usłyszy
cokolwiek, co świadczyłoby o obecności Shadowa. W końcu tylko oni
tutaj byli, prawda? Oni i ten wielki, pusty dom…
Właśnie
wtedy dostrzegła kolejny płatek. Leżał w niewielkim oddaleniu od drzwi jej
pokoju, wydając się niemalże lśnić w ciemnościach. Angel momentalnie
skupiła na nim wzrok, zaraz po tym – poruszając się przy tym trochę jak w transie
– ruszając ku niemu.
– Shadow…?
– szepnęła z wahaniem, nie mogąc się powstrzymać.
Jej własny
głos zabrzmiał dziwnie w panujące ciszy. Aż wzdrygnęła się i zacisnęła
usta, świadoma przede wszystkim tego, że powinna milczeć. Z wolna podążyła
w mrok korytarza, zatrzymując się tylko na chwilę, by móc upewnić się, że
to, co czerwieniło się na podłodze, było kolejnym różanym płatkiem.
Tym razem
nie zaskoczył ją widok kolejnego. A później następnego i jeszcze
jednego. Leżały porozrzucane wzdłuż korytarza, tworząc krwistą ścieżkę, którą
bez chwili zastanowienia zdecydowała się podążyć. Ostrożnie stawiała krok za
krokiem, nie wyobrażając sobie, że tak po prostu mogłaby się zatrzymać.
Trop urwał
się tuż obok zamkniętych drzwi pokoju, przy których znalazła pierwszy z płatków.
Angel zawahała się, z bijącym sercem spoglądając na pozornie niczym
niewyróżniającą się, drewnianą powierzchnię. Czuła się nieswojo w tym
miejscu. Aż za dobrze pamiętała to, co wydarzyło się, kiedy ostatnim razem
przywiodło ją do tej części korytarza. Huk, który towarzyszył łomotaniu w drzwi
od drugiej strony, aż za dobrze wyrył się w jej pamięci. To, jak spoglądał
na nią Shadow, udowadniając, że tak naprawdę spoglądała wyłącznie na pustą
sypialnię, również.
Zadrżała,
po czym wycofała się pod samą ścianę. Oparła się o nią plecami, wciąż z uwagą
obserwując drzwi. Cisza dzwoniła jej w uszach i nic nie wskazywało na
to, by cokolwiek miało ją przerwać. To był zwykły pokój, prawda? Jeden z tych
zamkniętych, do których Shadow miał klucze. Pewnie gdyby go poprosiła, znów by
jej ich użyczył, ale niby co miała mu powiedzieć? Zwłaszcza po wszystkim, co w ostatnim
czasie zaszło między nimi, rozmawianie z nim o czymkolwiek wydawało
się Angel czymś niewyobrażalnym.
Zacisnęła
usta, mając wrażenie, że czuje mrowienie warg. Jeszcze ten pocałunek…
Coś w samej
świadomości tego, że ją pocałował, nie dawało jej spokoju, nie pozwalając
dziewczynie wyobrazić sobie, że miałaby na niego patrzeć.
A jednak
różane płatki prowadziły aż do tych drzwi. I były prawdziwe, bo dwa z nich
wciąż ściskała w dłoni. Dla pewności nawet uniosła zaciśniętą pięść, po
czym rozchyliła palce – i zamarła, bezmyślnie przypatrując się jej
wnętrzu.
Płatki
zniknęły, ale to nie miało znaczenia. Liczyło się przede wszystkim to, że jej
palce znaczyła czerwień – rubinowe ślady, które z miejsca skojarzyły jej
się tylko z jednym, chociaż nie miała odwagi nazwać rzeczy po imieniu.
Ze wstrętem
otarła dłoń o ubranie. Serce jak na zawołanie podeszło jej aż do gardła,
nagle zaczynając walić tak szybko i mocno, jakby chciało wyrwać się na
zewnątrz.
Co to
znaczyło? I dlaczego…?
Ręce wciąż
je drżały, kiedy na niego spojrzała. Czerwień zniknęła, ale Angel aż nazbyt
wyraźnie czuła pieczenie po wewnętrznej stronie nadgarstków. Aż jęknęła, przez
moment mając wrażenie, że ktoś przeciągnął po jej skórze czymś gorącym i nagrzanym.
Miała wrażenie, że jej żyły płonął, zupełnie jakby nagle wypełniła je gorąca
woda.
Chyba
krzyknęła, ale to wydawało się dziać gdzieś poza jej świadomością. Zachwiała
się, po czym zatoczyła na zamknięte drzwi – i to tylko po to, by zaraz po
tym odskoczyć od nich z wrzaskiem, kiedy zauważyła, że na drewnianej
powierzchni pojawiły się świeże, krwistoczerwone ślady.
ONA WIE
Wciąż czuła
ból, co w połączeniu ze strachem sprawiło, że ledwo była w stanie odczytać
poszczególne słowa. Wydawały się odległe, zresztą raz po raz wydawały się
rozmazywać jej przed oczami, przez co nie potrafiła się na nich skupić, jednak
kiedy już zdołała je odczytać, wypaliły się w jej umyśle tak skutecznie,
że już nie wyobrażała sobie, że miałaby je zapomnieć.
Kto?, pomyślała w oszołomieniu. Kto i dlaczego…?
Nie miała
okazji, by dokończyć to pytanie. Z jękiem opadła na kolana, zaskoczona
bólem, który już nie tylko palił żywym ogniem jej nadgarstki, ale również
wypełniał umysł. Miała wrażenie, że za moment pęknie jej głowa, wręcz marząc o tym,
żeby zemdleć.
Jedynie
cudem udało jej się zarejestrować ruch gdzieś za plecami. Chwilę później drobne
rączki chwyciły ją za ramiona, zamykając w zdecydowanym uścisku. Chciała
krzyknąć, ale nie była w stanie, sparaliżowana bólem i strachem.
– Przecież
wiesz – usłyszała. Zamarła, nawet mimo bólu świadoma tego, że ktoś łagodnie
szeptał jej wprost do ucha. – Obudź się, Angel. Musisz się obudzić.
Nie, nie
Angel. Głos wydawał się szeptać zupełnie inne słowo – jakieś imię – ale nie
potrafiła go wychwycić. W zamian umysł z uporem wypełniał lukę w sposób,
który już podczas pierwszego spotkania zasugerował jej Shadow.
Angel. Angel, Angel…
Angel.
Przez
krótką chwilę miała ochotę krzyczeć – czy to bólu, czy ze strachu, czy też znów
w przypływie frustracji. Mimo obaw chciała odwrócić się i sprawdzić
kto za nią stoi, ale nie była w stanie. Wiedziała jedynie, że gdzieś tam
był – i że znał ją, podczas gdy ona…
Wszystko
zniknęło równie nagle, co się pojawiło. Obudziła się, gwałtownie podrywając na
łóżku i prawie spadając na podłogę. Oddychała szybko i płytko, w roztrzęsieniu
wodząc wzrokiem po sypialni. Już nie była w korytarzu, w zamian jak
gdyby nigdy nic siedząc na łóżku w swoim pokoju. Resztki snu majaczyły
gdzieś w jej umyśle, raz po raz podsuwając jej myśl o tym, że coś
było nie tak, ale to działo się jakby poza nią, odległe i tak bardzo
nierzeczywiste.
To był sen.
Musiała jednak zasnąć, ale…
W pośpiechu
sięgnęła do kieszeni. Dłonie jej drżały, ale zdołała wydobyć płatek róży –
zasuszony, ale mimo to nienaruszony. No i był jeden, bo nigdzie na
podłodze nie widziała niczego, co przykułoby jej uwagę. Cokolwiek zobaczyła,
było wytworem jej wyobraźni, ale z jakiegoś powodu nie potrafiła w to
uwierzyć.
Wspomnienie
snu wciąż majaczyło gdzieś w jej umyśle. Z trudem poderwała się na
równe nogi, bez zastanowienia wypadając na korytarz. Chociaż jakaś jej cząstka
zdecydowanie przed tym protestowała, Angel biegiem popędziła do miejsca, w którym
– była gotowa to przysiąc! – dopiero co się znajdowała.
Drzwi
sypialni wyglądały dokładnie tak, jak przez cały ten czas. Nigdzie nie było
śladów czerwieni – czy to różanych płatków, czy znów krwistych napisów. Mimo
wszystko ten, który zobaczyła, wciąż pozostawał żywy w jej umyśle. „Ona wie”.
Kto i co? Nie miała pojęcia, ale czuła, że musiała się tego dowiedzieć,
najlepiej tak szybko, jak było to możliwe.
Podeszła do
drzwi pokoju, drżącymi palcami badając nienaruszoną powierzchnię. Ani śladu
napisu – zupełnie jakby nigdy go nie było. Bo w końcu taka była prawda,
czyż nie? Goniła za snem. To, czego doświadczyła, pozostawało wyłącznie
wytworem jej wyobraźni.
Zadrżała,
wciąż niespokojnie tkwiąc w miejscu i wpatrując się w drzwi.
Przez chwilę miała ochotę się roześmiać – po prostu wybuchnąć histerycznym
śmiechem, który jak nic potwierdziłby, że oszalała. Przez moment rzeczywistość
mieszała się ze snem, tworząc w jej umyśle jedność. Gdzieś w tym
wszystkim było wspomnienie bólu, który co prawda nie wrócił, ale mimo wszystko
wydawał się prawdziwy.
No i ten
głos.
Głos,
którego nie pamiętała, chociaż z jakiegoś powodu ją przyciągał. Chciała go
odtworzyć, ale była w stanie przywołać do siebie wyłącznie wypowiedź –
puste słowa bez modulacji, które również
dobrze mogłyby zostać zapisane na kawałku papieru. Chociaż za wszelką
cenę chciała uczepić się tego wspomnienia, prawie jak kotwicy, która mogłaby
pozwolić jej skupić się na rzeczywistości, nie potrafiła. Szansa umknęła jej
już w chwili, w której straciła okazję, by zapamiętać imię, którym
się do niej zwracano.
Angel, Angel…
Tutaj była
po prostu Angel.
Znów zadrżała
i to bynajmniej nie z zimna. Nerwowo zacisnęła palce, by po chwili
rozluźnić uścisk. Poruszając się trochę jak w transie, bez słowa odwróciła
się, zamierzając wrócić do pokoju. Co prawda przesiadywanie w sypialni i dalsze
zastanawianie nad czymś, czego nie rozumiała, wydawało się pozbawione sensu,
ale niby co miała zrobić? Porozmawiać z Shadowem? To zdecydowanie nie
wchodziło w grę. Czuła, że nic by jej nie powiedział, nie wspominając o tym,
że najpewniej znów dałby jej do zrozumienia, że najpewniej postradała zmysły. W końcu…
czemu nie? Ktoś, kto najwyraźniej był w stanie się zabić, równie dobrze
mógł całkiem zwariować.
Nerwowo
potarła nadgarstki. Echo bólu czaiło się gdzieś w jej umyśle, co jakiś
czas przybierając na sile, przez co niemalże poczuła pulsowanie pod skórą. Nie
rozumiała tego, nie pierwszy raz mając poczucie, że tkwiła w miejscu,
bezsensownie miotając się i nie będąc w stanie osiągnąć niczego sensownego.
Tkwiła w miejscu, ale już nie potrafiła tego akceptować, na swój sposób
żałując tego, że tak nagle się przebudziła. Letarg był bezpieczniejszy, teraz jednak
pozostawał czymś poza jej zasięgiem – bo niezależnie od wszystkiego już nigdy więcej
nie zamierzała udawać, że wszystko w porządku.
Ona wie…
Niemalże
widziała te słowa za każdym razem, kiedy zamykała oczy. Wydawały się wypalone
pod powiekami albo w jej umyśle, a przy tym tak bardzo niepokojące,
że nawet gdyby chciała, nie potrafiłaby o nic zapomnieć. Co więcej, Angel
czuła, że powinna je rozumieć. Z jakiegokolwiek powodu śniła o tych
drzwiach i…
Nie, to nie
był sen.
Z jakiegoś
powodu była gotowa przysiąc, że to rzeczywistość. Z drugiej strony, jak w tym
dziwnym świecie miała jednoznacznie stwierdzić co było prawdziwe, a co
nie? Z równym powodzeniem mogła cały czas śnić, niezdolna ostatecznie się
obudzić. Tkwiła w miejscu, dokładnie jak cały ten świat – zastygły, martwy
i skąpany w krwawym blasku wiecznego zmierzchu.
Ona wie…, pomyślała raz jeszcze i to
wystarczyło, by naszły ją jeszcze silniejsze wątpliwości. Chodziło o nią?
Szczerze wątpiła, zwłaszcza że tak naprawdę nie wiedziała niczego.
Jej myśli same
z siebie uciekły ku Bloodwell. To, że mogłaby rozpamiętywać niedawną
wizytę w mieście, nie wydawało się niczym dziwnym, ale z drugiej
strony… Ta kobieta zdecydowanie była kimś, kto zapadał w pamięć. Jej
piękno, sposób w jaki się wysławiała i to, co powiedział o niej
Shadow… Cóż, to zdecydowanie wystarczyło, żeby nie dało się o niej
zapomnieć. Sposób, w jaki odnosiła się do opiekuna Angel, tym bardziej,
zwłaszcza że dziewczyna nagle zaczęła dochodzić do wniosku, że to właśnie
Bloodwell mogła się okazać osobą, której należało zaufać.
O ile
komukolwiek powinna w pełni wierzyć.
– Angel?
Czy wszystko w porządku?
Z wrażenia omal
się nie wywróciła, zaskoczona niemalże zatroskanym głosem Shadowa. Pojawił się w korytarzu
znikąd, zupełnie jakby nagle zmaterializował się w ciemnościach.
Zaskoczona, momentalnie zamarła, przez dłuższą chwilę po prostu bezmyślnie
wpatrując w znajomą sylwetkę. Na sobie miał czarna pelerynę, co uświadomiło
jej, że mógł wychodzić, ale nie skomentowała tego nawet słowem. Nie miała
pewności, czy w ogóle chciała z nim rozmawiać, wręcz zaniepokojona
perspektywą spotkania akurat teraz. Może to resztki wciąż majaczącego w jej
pamięci snu, a może świadomość, że od wyprawy do miasta postrzegała
Shadowa inaczej, ale poczuła się zagrożona.
– Och… –
wykrztusiła z siebie z opóźnieniem. Nie miała wątpliwości, że
mężczyzna doskonale wiedział, że była zdenerwowana. – Tak. Właśnie wracałam do
siebie – wyjaśniła, a Shadow podejrzliwie zmrużył oczy. Jego intensywnie
zielone tęczówki wydawały się lśnić w mroku.
– Na pewno?
– zapytał i zabrzmiało to niemalże uprzejmie. – Jeśli coś się stało…
– Miałam
zły sen – przerwała mu. Miała wrażenie, że powiedzenie prawdy – choćby w niewielkim
stopniu – było najlepszym, co mogłaby zrobić. – Wyszłam, żeby się uspokoić –
dodała, chociaż czuła, że brzmiało to jak co najmniej naciągana teoria.
Cisza
dzwoniła jej w uszach. Coś w sposobie, w jaki patrzył na nią Shadow,
nieustannie sprawiało, że czuła się nieswojo. W gruncie rzeczy nagle zaczęła
mieć wrażenie, że mężczyzna spogląda na nią niemalże jak dzikie zwierzę na
swoją potencjalną ofiarę. Chociaż z uporem odsuwała od siebie myśl, że
akurat ten mężczyzna mógłby ją skrzywdzić, mimo wszystko chciała zniknąć mu z oczu.
Przebywanie
z nim po tym, jak ją pocałował, wydawało się Angel czymś wręcz niemożliwym.
– Chcesz… o czymś
porozmawiać? – drążył, a Angel spięła się jeszcze bardziej, spoglądając na
niego z niedowierzaniem.
Może jakiś
czas temu doszłaby do wniosku, że zwierzanie mu się to dobry pomysł. Przez
pierwsze dni czuła się tak otępiała i zagubiona, że bez trudu by ją do
tego nakłonił. W zasadzie sądziła, że potrzebowała rozmowy – kogoś, kto już
wtedy poprowadziłby ją w głąb tego świata, pokazując i tłumacząc
wszystko to, co powinna wiedzieć. Początkowo faktycznie uznawała, że to rola
Shadowa, zwłaszcza że niejako sam na własne życzenie ją przyjął, ale teraz…
Nie ufała
mu. Niezależnie od tego, co powiedziała, za wszelką cenę pragnąc zostać w tym
domu, po prostu mu nie wierzyła.
A on to
wiedział.
– Nie ma o czym
– oznajmiła o wiele chłodniej niż zamierzała. Miała nadzieję, że jej ton
wystarczy, by ukrócić jakiekolwiek dyskusje. – W zasadzie nawet nie pamiętam,
o czym śniłam. Jestem… Po prostu wciąż jestem zdenerwowana.
– Ach, tak…
Wciąż przypatrywał
się jej dziwnie. Po wyrazie jego twarzy trudno było stwierdzić, co tak naprawdę
sobie myślał. Chyba tak naprawdę nie chciała tego wiedzieć. Była za to pewna,
że jeśli chwilę dłużej będzie zmuszona milczeć w jego towarzystwie, wtedy
ostatecznie trafi ją szlag.
Shadow nie
odezwał się nawet słowem, kiedy w pośpiechu odmaszerowała do swojego
pokoju. Z siłą zamknęła drzwi, po czym oparła się o nie plecami,
oddychając tak szybko, jakby właśnie przebiegła maraton. Serce tłukło jej się w piersi,
w powietrzu zaś wydawało się brakować tlenu. Nasłuchiwała, gotowa
przysiąc, że Shadow wciąż stał w korytarzu, obserwując drzwi jej sypialni,
jakby sądził, że zamierzała zmienić zdanie i jednak wyjść. Kolejny raz
była gotowa przysiąc, że czytał z niej wręcz jak z otwartej księgi,
wiedząc na jej temat o wiele więcej, niż mogłaby sobie tego życzyć.
Wzięła kilka
głębszych wdechów, próbując się uspokoić. Może po prostu była przewrażliwiona. Ha!
Jak nic taka była, a zachowanie Shadowa ani trochę jej nie pomagało.
Czuła, że mógłby ją pogrążyć, zwłaszcza gdyby w pełni naiwności
postanowiła mu zaufać. Z tym, że zdecydowanie nie zamierzała tego zrobić.
Miała dość tkwienia w miejscu, nie sądziła zresztą, by wciąż była tego
zdolna. Ten koszmar – prawdziwy czy nie – jawił się jako jednoznaczny dowód
tego, że jej własna psychika zamierzała wziąć sprawy w swoje ręce.
Jeśli odzyskanie
spokoju wiązało się z koniecznością działania, zdecydowanie zamierzała je
podjąć. Wszystko wydawało się lepsze od szaleństwa, a najwyraźniej to było
pisane jej w tym wielkim, pełnym pustych pokoi domu, zwłaszcza że poważnie
zaczynała obawiać się Shadowa.
Musiała
porozmawiać z Bloodwell. To było pierwszym, co przyszło jej do głowy,
nawet jeśli wydawało się czymś irracjonalnym. Jak miałaby to zrobić? Tak po
prostu wyjść z domu, spróbować nie zgubić się w lesie i poszukać
kobiety, której praktycznie nie znała i która mogła okazać się niebezpieczna?
To zdecydowanie brzmiało jak szaleństwo, ale jak najbardziej była gotowa to
zrobić – i to niezależnie od możliwych konsekwencji.
Angel
westchnęła, po czym w końcu odsunęła się od drzwi, prostując niczym
struna. Z jakiegoś powodu mimo wszystko poczuła się lepiej.
Chociaż nie
sądziła, że to w ogóle możliwe, perspektywa działania rozbudziła w niej
coś, czego nie czuła od bardzo dawna.
Nadzieję.
Dzień dobry wieczór! :D Rozdział aż nazbyt szybko jak na mnie, ale ostatnio mam tyle weny… Aż się boję, co z tego wyjdzie. Tymczasem zostawiam Was z rozdziałem, który w zasadzie wyznacza połowę tej historii. Przynajmniej tak to sobie zaplanowałam. Swoją drogą, nieźle zawiesiłam się po dwóch trzecich tego rozdziału, bo ta… psychodeliczna scena przyszła mi z łatwością, a ja w ciemnym pokoju i z cudami Petera na słuchawkach, poczułam się nieswojo, hm.Dziękuję za obecność i komentarze, bo to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Kolejny już niedługo, więc do napisania!
Na samym początku chciałam Cię przeprosić za to, że dopiero teraz komentuję ten rozdział mimo, że przeczytałam go już dawno temu ale sesja potrafi być bezlitosna i to wszystko przez nią.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny, bardzo podobało mi się to jak przedstawiałaś ten konflikt emocjonalny, który Angel odczuwa coraz bardziej z odcinka na odcinek. W ogóle to podczas czytania powstała u mnie nowa teoria. Tak sobie myślałam, że może wszystkie te wydarzenia rozgrywają się w głowie Angel tuż po tym, jak podcięła sobie żyły. A ten głos to może głos kogoś, kto ją znalazł i kto próbuje ją uratować. Czytałam kiedyś coś na temat śmierci klinicznej (niektórzy nawet wspominali że widzieli Boga czy inne tego typu rzeczy) więc to by się wydawało nawet logiczne. A płatki róży to może odniesienie do krwi?
Pozostaje jeszcze kwestia tego tajemniczego pokoju. Pierwsze co przychodzi mi na myśl to to, że być może jest to pokój, w którym dziewczyna popełniła samobójstwo? Chyba, że ten pokój to przepustka do prawdziwego świata? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi :p
Jak zawsze z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Niechaj wena Ci sprzyja :)
Nikoryzja
Hej ;3
UsuńO nie, nie – nie ma powodów, żeby przepraszać! Czytanie to przyjemność, zresztą tak jak i komentowanie, więc absolutnie nie mam pretensji o to, kto kiedy się pojawia. Mnie w zupełności wystarczy świadomość, że taka osoba jest i mnie wspiera. :D
Cieszę się bardzo, że rozdział przypadł Ci do gustu. Jeśli chodzi o teorie... Uwielbiam Cię za te rozważania, wiesz? I jak zwykle nic nie zdradzę, żeby nie psuć przyjemności z czytania, ale widzę, że co rozdział masz coraz to nowe pomysły. I to ciekawe. Ile z tego pokryje się z moimi planami? Zobaczymy. ^^
Dziękuję bardzo za ten komentarz i miłe słowa. Wena zawsze się przyda, więc oby faktycznie się uchowała. A coś nowego już się pisze.
Nessa
To było... wow. Co to było?
OdpowiedzUsuńDługo zastanawiałam się, czy komentować. Dotychczas robiłam to na bieżąco, podczas czytania... Ale tym razem nie mogłam się oderwać. A kiedy w końcu musiałam to zrobić, gdyż dotarłam do notki odautorskiej, zorientowałam się, że serce wali mi szybciej niż zazwyczaj. Jezusku brodaty, ale akcja. Po wszystkim musiałam usiąść, odłożyć laptopa i ochłonąć, co w trzydziestostopniowym upale nie jest łatwym zadaniem. Ale oto jestem, pisząc ten komentarz mimo drżenia dłoni.
Coś pięknego. Takiej sceny potrzebowałam. Chrystusie Jezusie, tak mnie nawenowałaś, Ness, że w życiu Ci się nie odpłacę. Jak tylko dojdę do siebie lecę pisać - a nie robiłam tego od tygodni. Mam dzisiaj jednak jakąś taką wewnętrzną potrzebę wyrzucenia z siebie... wszystkiego. Wiem, że nie zrobiłaś tego celowo, ale i tak dziękuję.
Ciekawa sprawa z tym imieniem. Coś zaczyna się dziać, mamy jakiś przełom, podświadomość Angel walczy, próbując wybić prawdę na powierzchnię... Ale na razie nie dostajemy wiele. Nie narzekam, choć jednocześnie ciekawi mnie, jaka historia kryje się za postacią Angel-nieAngel. Bo, o ile mnie pamięć nie myli a skojarzenia działają poprawnie, trafiła tu, gdziekolwiek to jest, po popełnieniu samobójstwa. Podcięciu żył, jeśli dobrze odczytywać znaki na ziemi i niebie, a przynajmniej te w tym rozdziale. To jest już jakaś wskazówka... Ale nie wiem, w którą stronę spoglądać dalej. Dlatego też spokojnie poczekam na rozwój akcji. Ja, tak jak Angie, nie muszę mieć nadziei. Ja po prostu wiem, że dalszy ciąg tej opowieści będzie więcej niż dobry.
Niezmiennie kocham i wielbię,
Klaudia